ŚwiatCzłowiek, który ośmieszył imperium

Człowiek, który ośmieszył imperium

Asłan Maschadow przeżył zamachy bombowe, które przygotowali na niego islamscy fanatycy - ci sami, którzy organizowali później Biesłan i Dubrowkę. Rosyjscy wojskowi chcieli go zgładzić za to, że zniszczył legendę sowieckiej armii. Zginął z innego powodu – bo chciał zakończyć wojnę.

16.03.2005 | aktual.: 16.03.2005 14:54

- Prezydent Maschadow zastrzelił się. Wcześniej doszło do walki, w której zginęło kilku rosyjskich specnazowców, a Maschadow został ranny. Wolał zginąć, niż dostać się do niewoli – twierdzi poważne czeczeńskie źródło, do którego dotarła „Gazeta Polska”. Informacja, którą uzyskaliśmy, wyjaśniałaby zachowanie Ramzana Kadyrowa, wicepremiera kolaboracyjnego, prorosyjskiego czeczeńskiego rządu, który po śmierci Maschadowa twierdził, że miał on zginąć, bo jego ochroniarz „nieostrożnie obchodził się z bronią”. Maschadow od dawna liczył się z możliwością własnej śmierci. Obiecywał jedno – Rosjanie nie dostaną go żywego.

Nie strzelać, Lebiedzia wiozę!

Sierpniowa noc 1996 roku. Zza wiejskiej chaty niedaleko Groznego wyjeżdża łada ze zgaszonymi światłami. Czeczeński partyzant Rizwan wiezie na nocleg do Groznego rosyjskiego generała Aleksandra Lebiedzia, który potajemnie spotkał się z czeczeńskim przywódcą Asłanem Maschadowem. Nieoświetlony samochód mija czeczeński posterunek. Żołnierze otwierają ogień.

- Nie strzelać! To ja, Rizwan! Lebiedzia wiozę! – krzyczy przerażony Czeczen, zapominając o tym, że jego misja objęta jest tajemnicą. „Lebiedź”, znaczy po rosyjsku łabędź. Żołnierze zastygają bez ruchu. Po chwili odzywa się jeden: - Rizwan! Tyś chyba do końca rozum stracił! Wojna dookoła, godzina policyjna, a ten nocą, bez świateł, łabędzia samochodem wozi!

Nocne spotkania przynoszą efekt. Maschadow i Lebiedź podpisują wkrótce porozumienie w Chasaw-Jurcie, które kończy pierwszą wojnę w Czeczenii. W październiku 1996 Maschadow zostaje premierem. W trzy miesiące odbywają się wybory. Wojowniczy Czeczeni przy frekwencji niemal 80 procent prezydentem wybierają nie któregoś z awanturniczych komendantów polowych, a umiarkowanego architekta zawartego porozumienia – Asłana Maschadowa.

Ścinał słupy telegraficzne za horyzontem

Asłan Maschadow urodził się w 1951 roku w Kazachstanie, gdzie sowieckie władze wysiedliły niemal cały czeczeński naród. Szczep Alirojów, z którego się wywodził, należał do najbardziej niepokornych. Alirojowie słynęli z bitności, zamiłowania do broni i rycerskiego kodeksu honorowego. Ojciec Asłana postanowił, że syn zostanie wojskowym.

O artylerzyście Maschadowie mówiono, że takich jak on w sowieckiej armii jest zaledwie kilku. Kiedy na ćwiczeniach trzeba było popisać się przed dowództwem, generałowie wzywali Maschadowa, a ten wystrzałami z haubic „ścinał słupy telegraficzne za horyzontem”. Wystarczyło zrobić go dowódcą oddziału, a pewne było, że oddział ten po paru miesiącach będzie najlepszy.

Pułkownik Wasyl Zawadzki, kolega Maschadowa z wojska, wspominał, że dla innych oficerów Maschadow był zbyt doskonały, jego wzorowość kłuła w oczy przełożonych i kolegów: „Był jakby nie z tego świata, całkiem niedzisiejszy, przypominający raczej książkowe postacie, oficerów z armii Aleksandra i Bonapartego”. Nie przeklinał i nie chodził na wódkę. Wciąż ćwiczył.

Nie został generałem, bo był Czeczenem, a Czeczenów Rosjanie uważali zawsze za element podejrzany. Wysyłano go razem żoną, synem i córką w mało nobilitujące miejsca: na Węgry, Litwę, Daleki Wschód. Zniesmaczony degeneracją rosyjskiej armii odszedł w 1992 roku na wczesną emeryturę.

To musi być Asłan

Sylwester 1994. Pijany w sztok generał Paweł Graczow rozkazuje: szturmować Grozny. Miasto ma być zdobyte w jeden dzień. Do Groznego wkracza nie niepokojona przez nikogo brygada majkolska. Dowódcy czołgów nie mają nawet mapy miasta. Czeczeni zamykają jej odwrót. Zaczyna się jatka. Ostatni czołg brygady poddaje się po kilkugodzinnej ucieczce ulicami miasta. Brygada majkolska przestaje istnieć.

Dowódcy jednej z najpotężniejszych armii świata nie rozumieją, jak to możliwe, że zamiast pospolitego ruszenia zderzyli się z przeciwnikiem, który rozniósł ich w pył. Gdy w Czeczenii wybucha wojna, koledzy zastanawiają się, co robi Asłan. - Któregoś dnia zobaczyłem w telewizji, jak między ośnieżonymi ruinami Groznego przemykają się czeczeńscy partyzanci, ubrani w białe maskujące drelichy. Wtedy mnie olśniło! Przypomniałem sobie nasze wyprawy na zimowe poligony na Litwie. Asłan! – pułkownik Wasyl Zawadzki wreszcie zrozumiał. Porażka w Czeczenii była dla „niezwyciężonej” rosyjskiej armii szokiem.

Nie dajcie im wytchnienia

Media uczą się nazwisk najsłynniejszych czeczeńskich dowódców polowych – Szamila Basajewa, Salmana Radujewa, Rusłana Gełajewa. Ale to Maschadow, powołany przez prezydenta Dżochara Dudajewa na szefa sztabu, za biurkiem, z ołówkiem w ręku, przygotowuje plany najsłynniejszych operacji partyzanckich.

Isa Madajew, dowódca oddziału z Cziri-Jurtu, wielokrotnie meldował się u szefa sztabu. - Przeklinałem go wtedy nie raz, bo nie chciał mi wydać tyle broni i pieniędzy, ile potrzebowałem, albo pozwolić na jakąś operację zbrojną. Teraz sobie myślę, że musiał mieć do nas anielską cierpliwość. Myśmy myśleli o swoich oddziałach, swoich odcinkach frontu, swoich aułach. A on, siedząc nad tymi mapami i wysłuchując rozmaitych raportów, panował nad wszystkim.

Przyjaciołom pomagamy jako pierwszym

Maschadow krytykowany był za to, że przez niecałe trzy lata pomiędzy wojnami w Czeczenii nie potrafił zaprowadzić porządku w republice. Że mnożyły się zamachy i porwania dla okupu.
- Asłan Maschadow to człowiek, któremu zawdzięczam życie – mówi Marek Kurzyniec. W 1998 roku jechał do Czeczenii razem z czterema kolegami. Zorganizowali konwój z pomocą humanitarną. Zostali porwani i przez 53 dni byli przykuci do kaloryfera jako zakładnicy.

Maschadow sprawę powierzył Lecze Chułdygowowi, szefowi czeczeńskich służb specjalnych. Chułdygow bezpośrednio dowodził akcją odbicia Polaków. Gdy francuscy dziennikarze dopytywali się, dlaczego akurat Polacy zostali odbici, usłyszeli: – Polacy to przyjaciele. Przyjaciołom pomagamy jako pierwszym.

Za wieloma porwaniami stoją zwiększający wpływy na Kaukazie radykalni islamiści – wahabici. Sejłam Beszajew, wiceprzewodniczący czeczeńskiego parlamentu nie ma wątpliwości, kto stał za wahabitami. – Rosyjskie służby robiły co mogły, żeby uniemożliwić Maschadowowi rządzenie. Na terenie będącego częścią Rosji Dagestanu działały dwie bazy wahabitów w miejscowościach Karamchy i Czebermachy. Protestował Maschadow i dagestańskie władze. Premier Stiepaszyn odpowiadał, że to niewinne stowarzyszenia religijne i państwo nie ma prawa w ich działalność ingerować.

- W listopadzie 1998 spotkałem się w Groznym z prezydentem Maschadowem, żeby zaprosić go do Polski - wspomina Mariusz Kamiński, poseł PiS. - Dzień po naszym spotkaniu pod jego samochodem wybuchła bomba. Zginął kierowca. Zamachu dokonali wahabici. Ci sami, którzy później zorganizowali zamachy na Dubrowce i w Biesłanie. Siostrzeniec Arbiego Barajewa, który kazał zgładzić Maschadowa, dowodził potem terrorystami w moskiewskim teatrze.

Po zamachu Maschadow zarządził poszukiwanie sprawców. Rosyjskie ministerstwo do spraw wyznań wydało oświadczenie, że Maschadow jest nietolerancyjny wobec mniejszości religijnych.

Ostatnia próba

Październik 1998. Pałac na Wodzie w warszawskich Łazienkach. Wypełniona po brzegi sala owacyjnie wita prezydenta Asłana Maschadowa. – Macie prawo do niepodległości – mówi Elena Bonner, rosyjska dysydentka z czasów ZSRR, wdowa po laureacie nagrody Nobla Andrieju Sacharowie. Brawo biją rosyjski pisarz Władimir Bukowski, Radosław Sikorski - polski wiceminister spraw zagranicznych i Wiesław Walendziak – szef Kancelarii Premiera. Maschadow przemawia też w polskim sejmie podczas zorganizowanej przez Zbigniewa Romaszewskiego Międzynarodowej Konferencji Praw Człowieka.

- To była ostatnia próba, żeby związać Czeczenię z Europą, czego zwolennikiem był Maschadow – wspomina Marek Kurzyniec z Komitetu Wolny Kaukaz, jeden z organizatorów wizyty.

Zabity, bo chciał pokoju

Sierpień 1999. Szamil Basajew, który w wyborach prezydenckich przegrał z Maschadowem i związał się z wahabitami, wkracza do Dagestanu, dając Rosjanom pretekst do zaatakowania Czeczenii. Po latach zdymisjonowany premier Stiepaszyn przyzna, że atak zaplanowany był pół roku wcześniej, a rajd Basajewa był rosyjską prowokacją. Maschadow rozważa zaatakowanie oddziałów Basajewa. Rezygnuje z pomysłu - boi się wojny domowej, w wyniku której Rosjanie wkroczyliby do Czeczenii jako rozjemcy.

Rosjanie przygotowani są do wojny o wiele lepiej niż poprzednio. Czeczenom pozostają akcje partyzanckie w górach. Tragedia z 11 września 2001 powoduje, że Rosja zostaje członkiem koalicji antyterrorystycznej. Świat zachodni ostatecznie odsuwa się Czeczenii. Maschadow potępia bin Ladena i popiera działania Amerykanów: „To, co się stało w Nowym Jorku, to obłąkane barbarzyństwo” - mówi w Radiu Swoboda.

Ale nikt nie chce go słuchać. Basajew z fundamentalistami organizuje zamachy na Dubrowce i w Biesłanie. Maschadow zdecydowanie potępia każdy z nich. Mimo to Putin ogłasza, że to czeczeński prezydent był ich organizatorem.

Wysłannik Maschadowa Ahmed Zakajew próbuje nawiązać dialog z Kremlem. Ale nie ma z kim rozmawiać – Putin, który swój wizerunek silnego przywódcy zbudował na wojnie w Czeczenii, nie chce jej zakończenia. - Maschadow został zabity, gdyż pojawiły się szanse na rozpoczęcie negocjacji pokojowych w Czeczenii – mówi po śmierci czeczeńskiego prezydenta Ludmiła Aleksiejewa, przewodnicząca Moskiewskiej Grupy Helsińskiej.

Wkrótce przed śmiercią Maschadowa delegacja Komitetów Matek Żołnierzy spotkała się z Zakajewem. Poparcie rozmów pokojowych zapowiadali przedstawiciele Parlamentu Europejskiego i Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie.

Piotr Lisiewicz

Korzystałem z książek Pawła Chojnackiego „Kasztany z Gudermesu”,
Wojciecha Jagielskiego „Wieże z kamienia”,
Mirosława Kuleby „Czeczeński specnaz”
Piotra Grochmalskiego „Czeczenia. Rys prawdziwy”.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)