Człowiek Jacka Sasina przejmie stery w Polskim Komitecie Olimpijskim? Szykuje się starcie w PiS
Radosław Piesiewicz, prezes Polskiego Związku Koszykówki, ma wystartować w wyborach na szefa Polskiego Komitetu Olimpijskiego - wynika z informacji Wirtualnej Polski. Piesiewicz to przyjaciel wicepremiera Jacka Sasina. Konkurencyjnego kandydata będzie wspierać europoseł PiS Ryszard Czarnecki. To starcie może przerodzić się w konflikt wpływowych polityków partii rządzącej - twierdzą rozmówcy Wirtualnej Polski.
- Nie zamierzam kandydować w wyborach na prezesa PKOl - zadeklarował w rozmowie z WP Ryszard Czarnecki.
Europoseł PiS - a jednocześnie pełnomocnik PiS ds. sportu - już w przeszłości kandydował na prezes PKOl, ostatni raz w 2017 roku. Czarnecki kilka tygodni temu był z kolei kandydatem na prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej. W ostatniej chwili zrezygnował. Prezesem PZPS - zgodnie z tym, co zapowiadała wcześniej Wirtualna Polska - został Sebastian Świderski. W WP informowaliśmy, że Świderski miał wsparcie swojego dobrego znajomego, posła Kamila Bortniczuka, prawdopodobnie przyszłego ministra sportu. Rywalizacja o funkcję prezesa PZPS miała zatem siłą rzeczy mocne, polityczne tło.
Nie inaczej ma być przy okazji wyborów na prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Wirtualna Polska ustaliła, że europoseł Czarnecki nie zamierza w nich kandydować, ale będzie popierać kandydaturę obecnego prezesa PKOl Andrzeja Kraśnickiego, który swoją funkcję pełni już od przeszło dekady.
- Można spodziewać się, że konflikt między Czarneckim a Sasinem przy okazji wyborów do PKOl-u będzie eskalować. Obaj mają dziś rozbieżne interesy - mówi nam osoba znająca obu polityków.
Przyjaciel Sasina może przejąć PKOl
Do gry o prezesurę w PKOl - jak ustaliła WP - niespodziewanie chce wejść wicepremier Jacek Sasin, minister aktywów państwowych. Oczywiście sam Sasin kandydować nie zamierza. Ma wspierać "swojego" kandydata, którym - wedle naszych nieoficjalnych informacji - zostanie Radosław Piesiewicz. Prywatnie przyjaciel Sasina.
Sam Piesiewicz oficjalnie nie potwierdza naszych doniesień, ale jednocześnie im nie zaprzecza. Twierdzi, że termin wyborów na prezesa PKOl nie jest jeszcze znany. Nie wyklucza jednak kandydowania.
- Nie ukrywam, że przychodzą do mnie prezesi innych związków i namawiają mnie, żeby spróbować zmienić styl zarządzania Polskim Komitetem Olimpijskim. Wszyscy widzą, jak pozytywnie od lat zmienia się sytuacja w polskiej koszykówce - mówi Wirtualnej Polsce Radosław Piesiewicz.
Faktycznie wielu działaczy związków sportowych uważa PKOl za - jak stwierdził jeden z naszych rozmówców - "biuro turystyczne ubierające zawodników". Anachronicznie zarządzane, źle zorganizowane.
Krytycznego spojrzenia na zarządzanie PKOl-em nie ukrywa także sam Piesiewicz. - Nie jestem oderwany od rzeczywistości, widzę, co się dzieje. Jest dużo zmian do wprowadzenia w PKOl, strukturalnych, organizacyjnych. PKOl musi przestać być konkurencją dla polskich związków sportowych, a tak to dzisiaj niestety wygląda. PKOl powinien być "czapą" dla wszystkich związków sportowych, jeśli chodzi o pozyskiwanie finansowania - przekonuje Piesiewicz.
Kim jest Radosław Piesiewicz (rocznik 1981 r., z wykształcenia prawnik), prawdopodobny konkurent Andrzeja Kraśnickiego? Obecnie - szefem Polskiej Ligi Koszykówki i prezesem Polskiego Związku Koszykówki. Z oficjalnego bio: menedżer z doświadczeniem w zarządzaniu spółkami prawa handlowego. W przeszłości Piesiewicz był prywatnym przedsiębiorcą, od lat przyjaźni się z Jackiem Sasinem.
Media kilka lat temu informowały, że Piesiewicz pożyczał Sasinowi pieniądze. 8 tys. zł - na drewniane schody na poddasze domu polityka PiS. Sam Piesiewicz w rozmowie z WP tego nie ukrywa, zapewnia, że nie ma w tym nic dziwnego - w końcu Sasin to przyjaciel - a tym bardziej nielegalnego. Przeciwnie: na okoliczność pożyczki była spisana specjalna umowa między oboma panami.
Jackowi Sasinowi miało zależeć, by Radosław Piesiewicz działał w podwarszawskim samorządzie, gdzie mógłby się zajmować nadzorem właścicielskim. Piesiewicz samorządowej kariery nie zrobił, ale wpłacał na kampanie wyborcze PiS (mimo że członkiem tej partii nigdy nie był).
Po objęciu rządów przez formację Jarosława Kaczyńskiego Piesiewicz postanowił sprawdzić się w sporcie. Od 2016 roku był członkiem zarządu Polskiego Związku Piłki Siatkowej, mimo że przed przyjściem do Związku nie miał ze sportem formalnie nic wspólnego.
Według działaczy PZPS, na których powoływał się "Newsweek", jego główną rekomendacją przy wejściu do ścisłych władz był bliski związek z Jackiem Sasinem. Piesiewicz w rozmowie z WP stanowczo temu zaprzecza. - Sam ciężko pracuję na swoje nazwisko, a efekty mojej pracy widać w Polskim Związku Koszykówki - mówi.
Po publikacjach tygodnika "Newsweek" z 2017 roku Piesiewicz zrezygnował z zasiadania w zarządzie i bycia wiceszefem polskiej siatkówki. Niedługo potem zmienił dyscyplinę - został prezesem PZK. - Radek idzie jak po burza, jest ambitny. Czy zostanie prezesem PKOl? Ma duże szanse - twierdzi osoba go znająca.
CBA prześwietla
Co ujawnił w 2017 roku "Newsweek"? Że Piesiewicz - były menedżer PGR Bródno i spółek reklamowych - rzekomo dzięki znajomości z Jackiem Sasinem został wcześniej doradcą dwóch urzędów w Wołominie, obsadzonych przez ludzi PiS.
Już po odejściu z urzędu, w kampanii wyborczej, wpłacił w sumie 30 tys. zł na Prawo i Sprawiedliwość. Obaj - i Piesiewicz, i Sasin - byli wedle "Newsweeka" związani ze spółką Alfa Star oraz jej właścicielem Sylwestrem Strzylakiem (firmy Strzylaka miały, według dziennikarzy "Newsweeka", milionowe zaległości wobec skarbu państwa i długi w PZPS). "Piesiewicz z Sasinem widywani byli też na polu golfowym należącym do ich wspólnego znajomego, szefa upadłej firmy Włodarzewska" - pisał tygodnik Tomasza Lisa.
Do 2016 r. CBA sprawdzało, czy Piesiewicz w zamian za pieniądze pomagał deweloperom załatwić pozwolenia na budowę (Piesiewicz stanowczo zaprzecza; podkreśla w rozmowie z WP, że "wszystko zostało umorzone w 2016 roku"). CBA badało aż osiem wątków dotyczących powoływania się na wpływy (o sprawie pisało też OKO.press), ale nieprawidłowości nie stwierdzono. - Byłem sprawdzany od stóp do głów, nawet nie mając tego świadomości. Oczywiście nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości co do mojej zawodowej aktywności - podkreśla w rozmowie z WP Piesiewicz.
W rozmowie z "Newsweekiem" nasz rozmówca zapewniał, że nigdy nie korzystał z rekomendacji Sasina i nie powoływał się na polityków. To samo Piesiewicz powtarza dziś w rozmowie z Wirtualną Polską.
Przyjaciel wicepremiera Sasina jest prezesem PLK. Ale ludzie dobrze go znający przekonują, że chce sięgnąć wyżej. I z nieformalnym wsparciem potężnego wicepremiera i ministra aktywów państwowych zostać najważniejszym prezesem od sportu w Polsce.