Czesi zamkną wieżę przez Polaków? "Obraz nędzy i rozpaczy"

Ciąg dalszy polsko-czeskich przepychanek. Stojąca tuż przy granicy wieża widokowa na Ruprechtickym Szpiczaku została zdewastowana. Wokół widać pełno polskich śmieci. Południowi sąsiedzi obwiniają więc biało-czerwonych i zastanawiają się nad zamknięciem obiektu. - Oby do tego nie doszło - mówi Andrzej Sawicki z pobliskiego schroniska "Andrzejówka".

Czesi zamkną wieżę przez Polaków? "Obraz nędzy i rozpaczy"
Czesi zamkną wieżę przez Polaków? "Obraz nędzy i rozpaczy"
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons | Daniel Baránek
Katarzyna Łapczyńska

Czesi mają teraz na pieńku z Polakami z powodu konfliktu wokół kopalni Turów, tymczasem pojawił się kolejny problem. Ktoś zdewastował wieżę widokową na Ruprechtickym Szpiczaku.

Obiekt stoi po stronie czeskiej, tuż przy granicy z Polską. Czesi mają jednak przypuszczenia, że aktu wandalizmu dopuścili się nasi rodacy. Na miejscu znaleziono pełno śmieci, które są pozostałościami po produktach z polskich sklepów. 

Czesi zamkną wieżę przez Polaków? "Obraz nędzy i rozpaczy"

Na szczycie widać uszkodzone tablice informacyjne, zniszczone balustrady oraz pomazane napisami ściany. Nie oszczędzono także wiaty turystycznej.

Czesi myślą o zamknięciu obiektu, a jako winnych wskazują Polaków. 

Nasi południowi sąsiedzi, co roku wykonują szereg napraw wieży widokowej. Mimo to, nie wygląda ona dobrze. - Kiedy patrzymy na opakowanie, które tu leży, czy to butelki, czy opakowania na żywność, zdecydowana większość ma polskie napisy. A jeśli chodzi o graffiti, to tam też można znaleźć polskie napisy - powiedział "Dziennikowi Wałbrzych" Jrzi Sadilek, zastępca burmistrza czeskiego miasteczka Mezimesti.

Fatalny stan wieży potwierdził Andrzej Sawicki, najemca położonego kilkaset metrów niżej schroniska "Andrzejówka". - Wieża na Ruprechtickym Szpiczaku jest o tyle popularna, że jest łatwo dostępna od strony polskiej. Dla Czechów ten region nie jest tak popularny. Oni tu docierają, ale nie stanowią znaczącego procenta turystów. Od ich strony, aby wejść na Spicak, to kawał drogi. Ze schroniska "Andrzejówka" to godzina marszu - mówi WP Wiadomości właściciel obiektu położonego w Górach Suchych.

Jak zwraca uwagę Andrzej Sawicki, chociaż wieża widokowa leży po czeskiej stronie granicy, ale oddalona jest o ledwie kilka, kilkanaście kilometrów od naszych ziem. Na dodatek od strony polskiej łatwiej na nią dotrzeć. Dlatego Polacy czują się tam jak u siebie. - To popularny punkt, bo widoki z niego są bardzo ładne. Ubolewamy nad tym, co tam się dzieje, bo zaśmiecanie tych terenów to duży problem. Są tam robione imprezy, niszczona jest infrastruktura. Dewastowane są tablice informacyjne - dodaje zarządca "Andrzejówki".

Problem śmieci w górach. Konieczna edukacja

Władze miasteczka Mezimesti przyznają, że nie mają pieniędzy na zapewnienie należytej ochrony wieży. Prawdopodobnym jest, że obiekt zostanie zamknięty. Andrzej Sawicki wierzy, że ostatecznie skończy się na groźbach i Czesi nie rozbiorą wieży.

- Śmieci na szlaku i w górach to odwieczny problem wszystkich. My sami mamy już więcej kontenerów przy schronisku niż wcześniej, bo przez pandemię tworzy się więcej odpadów chociażby z powodu opakowań na wynos. Powtarzamy wszystkim idącym na szlak, że jak mają coś zostawić w lesie, to lepiej niech do nas przyniosą - komentuje Sawicki.

Zdaniem zarządcy "Andrzejówki", w takiej sytuacji pomóc może jedynie odpowiednia edukacja i uświadamianie polskich turystów. - Kosze na śmieci, które przygotowała gmina, to za mało. Przy schronisku mamy ledwie dwa miejskie kosze i one po weekendzie się wysypują. Te na szlaku nie zawsze są sprzątane, bo to kwestia nadleśnictwa. Wiatr te śmieci roznosi, tworzy się po prostu obraz nędzy i rozpaczy - podsumowuje Andrzej Sawicki.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
polskaczechyszpiczak
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (576)