Czeka ich bruk?
Zarządca uprzedził, że będzie podwyżka czynszu. Za 50 mkw. na parterze, bez ciepłej wody i ogrzewania, płacę 303 zł. Mam niską rentę. Nie mogę dać więcej ani grosza – opowiada Helena Małolepszy.
22.06.2005 | aktual.: 22.06.2005 09:07
– Jak się komuś nie podoba, to wynocha. Prawo mam po swojej stronie – stwierdził pełnomocnik właścicieli Witold Nowicki, zarządzający kamienicą. Ma rację, bo Trybunał Konstytucyjny uwolnił czynsze i w maju właściciele kamienic prywatnych, zgodnie z prawem – po raz pierwszy mogli podnosić opłaty bez ograniczeń.
Ministerstwo Infrastruktury szacuje, że podwyżka czynszów dotknie 200 tys. rodzin. Ale może być ich dużo więcej, bo miasta będą oddawać kolejne kamienice prywatnym właścicielom. W samych Siemianowicach los lokatorów z kamienicy przy Świerczewskiego może spotkać mieszkańców 147 budynków, które w każdej chwili mogą zostać zwrócone spadkobiercom.
Pomoc gminy istnieje tylko w teorii. — Tacy lokatorzy mogą starać się o mieszkanie komunalne, ale znajdą się na końcu kolejki. Na lokale czeka u nas 1300 osób. Na miesiąc mamy do dyspozycji średnio dwa mieszkania – wyjaśnia Wiesława Bucholc, naczelnik wydziału gospodarki mieszkaniowej UM w Siemianowicach Śląskich. Zgłasza się tutaj coraz więcej ludzi, którzy błagają o jakiekolwiek lokum, byle nie u prywatnego właściciela.
– Takiej paniki dotąd nie było – potwierdza Alicja Jurkowska, prezes Polskiej Unii Lokatorów. Uważa, że państwo zapomniało o ludziach, których było stać na tanie komunalne mieszkania, ale nie na drogie lokale w prywatnych kamienicach. Teraz zostawieni są sami sobie.
W pięknej niegdyś kamienicy w centrum Siemianowic Śląskich, lokatorzy dzielą się na tych, którzy mają umowę najmu i płacą, nie mają tej umowy i płacą, i na tych, którzy nie płacą niezależnie od umowy. Jest bałagan, bo w ciągu kilku lat, odkąd budynek przeszedł w prywatne ręce, rządzi już piąty zarządca. Właściciela nikt nie widział na oczy. Remontów nie ma, ale informacje o podwyżkach dostają wszyscy.
Od maja tego roku właściciele prywatnych domów mogą dowolnie dyktować czynsze. Niektóre opłaty na ul. Świerczewskiego 25 od razu poszły niebotycznie w górę.
Beata Świeca mieszka na drugim piętrze tej kamienicy. Teraz boi się każdego dzwonka do drzwi. – Mam pokój z kuchnią, warunki fatalne – opowiada kobieta. – Mój czynsz wynosi 600 zł. Zarządca już zapowiedział, że opłata skoczy do 800 zł, bo tak mu się podoba. Jestem przerażona. Już wcześniej miałam kłopoty z płaceniem, a teraz to już chyba pójdę pod most.
Gdy się tutaj wprowadzała, kamienica była komunalna, czynsz niski. Nigdy nie mogła płacić dużo. Nawet jej przez myśl nie przeszło, że o dom ubiegają się spadkobiercy przedwojennego właściciela. Bo by uciekała gdzie pieprz rośnie...
Za 800 zł można pięknie mieszkać, a nie w norze. Ale nie mam gdzie pójść. Chciałam dostać dodatek mieszkaniowy z gminy, potrzebne było jednak zaświadczenie od pełnomocnika właściciela, że tu mieszkam. Usłyszałam w jego biurze, że najpierw muszę zapłacić zaległości. Wyrzucili mnie za drzwi. I nie załatwiłam dodatku – zwierza się lokatorka.
Helena Małolepszy dzień, w którym dowiedziała się, że kamienica jest prywatna, wspomina jak najgorszy koszmar. – Miałam mieszkanie z kwaterunku, czułam się bezpiecznie, a obudziłam się na lodzie – skarży się samotna rencistka. – W budynku nie ma żadnych inwestycji, kominy są zatkane. A czynsz wciąż rośnie. Już teraz ledwo mi starcza na chleb. I ciągle strach, że będzie gorzej. Zarządca uprzedził, że ja będę płaciła najwięcej. Musi sobie wyrównać straty, bo sąsiedzi nie płacą.
Inna sąsiadka nie może odżałować, że kilka lat temu zamieniła swoje gminne mieszkanie właśnie na to, w centrum miasta. Nie wiedziała, że kamienica ma właściciela. – Po co tak się spieszyłam, mogłam czekać – denerwuje się lokatorka. – Teraz nie mogę nawet marzyć o zamianie, bo nikt nie przyjdzie mieszkać na wulkanie. Nie mam umowy z właścicielem, nie wiem, co mnie czeka. Czynsz wpłacam na prywatny rachunek zarządcy. Boję się podwyżek, a przecież za samo grzanie wody prądem płacę kilkaset złotych. Tu wygód nie ma.
O właścicielu kamienicy nic nie wiadomo. Krążą plotki, że jest w Australii, Ameryce i we Francji. Jak to możliwe? Pełnomocnik Witold Nowicki twierdzi, że właścicieli jest czterech i że każdy z nich mieszka w innym miejscu na świecie. Dlatego on w ich imieniu zajmuje się kamienicą. – Tych lokatorów już mam dosyć – denerwuje się pełnomocnik. – Same wymagania i roszczenia, a do płacenia są ostatni. Jak się komuś nie podoba, to wynocha. Niektórych już oddałem do sądu. Mają płacić ustalony czynsz albo żegnam. Prawo mam po swojej stronie.
Kamienice do wzięcia
Wiesława Bucholc, naczelnik gospodarki mieszkaniowej w Siemianowicach Śl. Konfliktów między lokatorami a właścicielami prywatnych kamienic przybywa, zwłaszcza po uwolnieniu czynszów. Problem będzie narastał, bo spadkobiercy starają się o kolejne kamienice. Trzeba jednak pamiętać, że czynsze w takich domach nie mogą być wzięte z sufitu. Rachunek można zakwestionować, zwrócić się o jego wyjaśnienie, a nawet oddać do sądu. Do rozstrzygnięcia sprawy, lokator nie musi płacić podwyżek. Gmina nie ma obowiązku zapewnienia lokalu osobie, która nie chce mieszkać w prywatnym budynku. Właściciel jednak nie może wyrzucić niechcianego lokatora bez powodu. Takie sprawy rozstrzyga sąd i dopiero z nakazem sądowym możemy pomóc. Niestety, kolejka potrzebujących jest ogromna.
Grażyna Kuźnik