Przerażeni Putinem. Strach Ukraińców znad granicy z Rosją
Rosja szykuje się do inwazji - donoszą światowe media, informując o koncentracji rosyjskich wojsk przy wschodniej granicy Ukrainy. A w przygranicznych miejscowościach zapanował strach. Ukraińcy żyją tam z ogromną niepewnością i lękiem przed Władimirem Putinem i jego planami. Ale ukraińscy żołnierze stacjonujący w tym rejonie mówią, że na lądzie oprą się Rosji.
Marinka leży zaledwie 23 km na południowy zachód od Doniecka, twierdzy separatystów i 80 km od granicy z Rosją. Tutaj mieszkańcy już przeszli przez piekło w czasie aneksji krymskiej. Do dziś nie wszędzie zabliźniły się ślady po bombardowaniu przez rosyjskie działa.
Nastroje panujące wśród mieszkańców na ukraińskiej granicy zbadał brytyjski "The Guardian". Dziennikarze rozmawiali z ludźmi, którzy przeżyli piekło w 2014 i 2015 roku. W centrum Marinki doszło wtedy do bezpośredniego ostrzału artyleryjskiego, co spowodowało ciężkie straty cywilne i wojskowe.
Kiedy linia frontu ustabilizowała się, a wojna na Ukrainie przekształciła się w tlący się konflikt, Marinka stała się jednym z punktów granicznych łączących kontrolowane przez rząd i rebeliantów strony regionu donieckiego. Tak było do wiosny 2020 roku. Wówczas z powodu pandemii zamknięty został punkt kontrolny.
"Najpierw przyzwyczailiśmy się do wojny, ale potem koronawirus zadał nam nowy cios" – mówią ludzie. Teraz czują, że wojna znów się zbliża.
90-letnia Wiera Basowa martwi się, że będzie musiała znów chować się przed ostrzałem w piwnicy. Wspomina, jak uciekała przed "ognistymi kulami na niebie" i chwilowo straciła słuch po wstrząsie mózgu.
"Czego oni od nas chcą?" Strach w przygranicznych miejscowościach Ukrainy
Ludzie nie wierzą, że Zachód w jakikolwiek sposób pomoże Ukrainie, jeśli Rosja zaatakuje. Mówią, że o nich nie pamięta nawet reszta Ukrainy, a co dopiero Europa lub Stany Zjednoczone.
Gdy w 2014 roku wybuchła wojna - dla mieszkańców to "tamta" - dostawy gazu ziemnego zostały odcięte i nadal ich nie przywrócono. Wciąż nie ma wody w kranach, więc trzeba kupić każdy potrzebny do życia litr. Ale kręci się życie codzienne - miejscowa piekarnia piecze chleb, działa sklep, ludzie uprawiają swoje ogródki, by się wyżywić.
Wojsko ukraińskie, zupełnie inaczej wyposażone i przygotowane niż wówczas, nadal stacjonuje w okolicach Marinki. Żołnierze rozmawiają z mieszkańcami. Przekonują, że Ukraina będzie w stanie oprzeć się Rosji. "Jeśli nasi sojusznicy zamkną niebo przed rosyjskim lotnictwem i zapobiegną atakowi rosyjskich statków na morzu, będziemy mogli walczyć z Rosją na lądzie" – mówią ludzie.
"Czego oni od nas chcą? Czy potrzebują pieniędzy? - pytają mieszkańcy Marinki. "Dam im całą moją emeryturę, aby powstrzymać strzelaninę" - mówi 90-letnia Wiera Basowa.