Trwa ładowanie...
31-03-2007 10:41

Czasu nie liczą, nerwy psują

Kilka minut spóźnienia może przesądzić o tym, że nasze plany spalą na panewce. Zwłaszcza jeżeli chodzi o spotkanie z Japończykiem czy Brytyjczykiem. Gdy przyjdzie nam porozmawiać z Meksykaninem czy Hiszpanem, bądźmy raczej pewni, to on każe nam na siebie zaczekać.

Czasu nie liczą, nerwy psująŹródło: Jupiterimages
dojbwmn
dojbwmn

Od miesiąca w Peru trwa ogólnokrajowa kampania przeciwko niepunktualności. Pierwszego marca dokładnie o godzinie 17 czasu GMT we wszystkich peruwiańskich kościołach zaczęły bić dzwony, a prezydent Alan Garcia nakazał obywatelom nastawić zegarki zgodnie z czasem podanym przez Marynarkę Wojenną.

Do końca lipca w tamtejszej telewizji będzie można oglądać spoty z hasłem: "Niepunktualny Cię obraża!". Dziwne? Okazuje się, że niekoniecznie. W całej Ameryce Łacińskiej podejście do czasu jest dość luźne. Dopuszczalna bywa nawet godzina spóźnienia – przyznaje David Nieto-Rasiński, specjalista od Ameryki Południowej z Uniwersytetu Wrocławskiego. W jednym z poradników dla biznesmenów jest nawet napisane, że na spotkanie z kontrahentem z Meksyku warto zabrać dobrą książkę – śmieje się. Zaznacza jednak, że sytuacja zmienia się, głównie za sprawą dużych firm, które inwestują w tamtejszym regionie.

Południowa maniana

Skąd wzięło się takie podejście do punktualności w Ameryce Łacińskiej? Większość kontynentu to wieś. Tym samym czas odlicza się tam dłuższymi okresami – dniami, porami roku. Kwadrans nie ma praktycznie żadnego znaczenia – tłumaczy David Nieto-Rasiński.

Jednak z luźniejszego podejścia do punktualności znani są nie tylko Peruwiańczycy czy Kolumbijczycy. Podobnie sytuacja wygląda także na południu Europy i w Afryce. Rzeczywiście, zwłaszcza w sprawach towarzyskich, nie mamy niemieckiej punktualności – śmieje się Evgenij Genev, Bułgar mieszkający we Wrocławiu. – Jesteśmy narodem spokojnym, biesiadnym. Imprezy wolniej się rozkręcają, wolniej się pije, nikt się nigdzie nie spieszy. Na spotkanie można się spóźnić nawet pół godziny i nikt nie powinien robić z tego problemu – opowiada.

dojbwmn

Droższy czas

O wiele większe spóźnienia wchodzą w grę w Afryce. Eric Alira od 12 lat mieszka w Polsce. W ubiegłym roku pojechał odwiedzić swoją rodzinę w Burkina Faso. Zamówił samochód na 7 rano. Kierowca obiecał, że będzie punktualnie – opowiada Eric Alira. O 8 jeszcze się nie denerwowałem. O 13 zadzwonił do mnie kierowca i powiedział, że będzie za chwilę. Przyjechał o 17 następnego dnia – wspomina Alira.

Zaznacza jednak, że nie ma co oburzać się na takie zachowanie. W Europie ludzie gonią za czasem. W Afryce to czas goni za nimi – wyjaśnia Alira. Gdy przed laty przeprowadził się do Polski, musiał jednak zmienić swoje nawyki. Jeżeli ktoś chce mieszkać w krainie, gdzie wszystko wygląda zupełnie inaczej, musi się przystosować – usłyszał od swojego ojca.

Po zmianie miejsca zamieszkania zaczął więc być punktualny. A z takiej postawy są znani chociażby Niemcy, Austriacy czy mieszkańcy krajów skandynawskich. Skąd taka duża różnica w porównaniu do południa? Im bardziej na północ, tym czas zawsze był dla ludzi droższy – tłumaczy prof. Krzysztof Borysławski, antropolog z Uniwersytetu Wrocławskiego. Chodziło o presję środowiska. Człowiek na śniegu raczej nie mógł sobie pozwolić na chwilę relaksu.

Południowcy północy

Okazuje się, że Polacy także nigdy nie słynęli z punktualności. Powiedziałbym nawet, że w tym względzie byliśmy prekursorami teorii względności – śmieje się Grzegorz Szychliński, kustosz Muzeum Zegarów Wieżowych w Gdańsku, w którym najstarsze eksponaty pochodzą z XV wieku. Przypomina, że znany dzisiaj wszystkim „kwadrans akademicki” ma swoje korzenie w historii. A mianowicie w Krakowie różnica czasu pomiędzy zegarami na kościele Mariackim i Uniwersytecie Jagiellońskim wynosiła właśnie 15 minut. Dzięki temu profesorowie nie spóźniali się na zajęcia – opowiada Grzegorz Szychliński. Dodaje, że jeszcze do końca XIX wieku zegarom mechanicznym towarzyszyły zegary słoneczne. Przez to trzeba było uwzględniać różnicę czasu nawet między wschodem a zachodem Polski. Dopiero kolej żelazna wymusiła stworzenie stref czasowych – mówi Szychliński. Pokazują niezależność

dojbwmn

Z pewnością każdy z nas zna osobę, której nie zdarzyło się jeszcze przyjść punktualnie na umówione spotkanie. Inni z kolei pojawiają się nawet 20 minut przed czasem, denerwując się, że jeszcze nikogo nie ma. I chociaż psychologowie są dalecy od twierdzeń, że takie zachowania wynikają z cech wrodzonych, to przyznają, że pozbycie się raz wpojonych nawyków jest niezwykle ciężkie. A spóźnianie się niekoniecznie musi wynikać ze zwykłego braku poczucia czasu.

Dla niektórych jest to wyraz pewnej nonszalancji, pokazania własnej niezależności – mówi dr Krystyna Węgłowska-Rzepa, psycholog z Uniwersytetu Wrocławskiego. Ale nie jest to jedyne wytłumaczenie. Są także teorie, które mówią, że spóźnianie się to przejaw autoerotyzmu. Generuje napięcie i buduje większą atrakcyjność osoby. Pozwala jej zostać zauważoną – tłumaczy psycholog.

A co z osobami, które zawsze pojawiają się przed czasem? Te najprawdopodobniej odczuwają potrzebę kontroli siebie i otoczenia. Zależy im na poczuciu bezpieczeństwa i pewności. Może to być również wyraz potrzeby dominacji – podkreśla dr Krystyna Węgłowska-Rzepa.

dojbwmn

Specjaliści przekonują jednak, że swoje nawyki można zmienić. Z pewnością nie da się tego zrobić jednorazowo. Taka osoba nie zmieni się, dopóki nie poniesie poważnych konsekwencji swojego zachowania. Po drugie, znajomi muszą jej wyraźnie powiedzieć, że taka postawa jest bardzo uciążliwa – mówi wrocławska terapeutka Eugenia Barabola.

Punktualność pożądana

O tym, że nie wypada się spóźniać, przekonują eksperci od savoir-vivre’u. Punktualność jest niezwykle istotna. To wyraz szacunku dla drugiej osoby– mówi Sylwia Królikowska, trenerka biznesu, która wpaja menedżerom zasady etykiety. Według niej prawo do spóźnienia podczas oficjalnych spotkań przysługuje tylko gościowi honorowemu. To sprzyja pewnym emocjom, oczekiwaniu – podkreśla Sylwia Królikowska. Natomiast ogromnym faux pas jest pojawić się na spotkaniu po takiej osobie – zaznacza.

Wynalazek spóźnialskiego

Był rok 1878, kiedy to słynny kanadyjski wynalazca Sandford Fleming nie zdążył na pociąg. Któż by pomyślał, że właśnie dzięki temu wydarzeniu będziemy funkcjonować dzisiaj w 24 strefach czasowych. Jego pomysł wprowadzenia czasu uniwersalnego został wprowadzony sześć lat później. Od tamtej pory czas w poszczególnych krajach odnosi się do strefy zero wyznaczonej dla Greenwich (GMT). Zanim Sandford Fleming zasłynął dzięki pomysłowi zapanowania nad czasem, wynalazł wrotki, a także zaprojektował pierwszy w Kanadzie znaczek pocztowy.

Słowo Polskie Gazeta Wrocławska
Łukasz Pałka

dojbwmn
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dojbwmn
Więcej tematów