PolskaCzarne karty Solidarności

Czarne karty Solidarności

Czy Edward Müller - legenda słupskiej Solidarności mógł być współpracownikiem SB? Taką tezę i inne porażające materiały na temat słupskiego podziemia stawia Henryk Grządzielski w swojej książce „I stało się”.

Czarne karty Solidarności
Źródło zdjęć: © Nasze Miasto

Pracę nad książką rozpocząłem rok temu- mówi Henryk Grządzielski. Skontaktowałem się z osobami, które wraz ze mną tworzyły słupską Solidarność, najpierw w Famarolu, a potem w okręgowym komitecie protestacyjnym. Udostępnili mi swoje materiały. Wystąpiłem też do gdańskiego Instytutu Pamięci Narodowej o materiały na swój temat. Na podstawie danych z IPN i innych dokumentów, opisałem historię i działaczy słupskiej Solidarności - dodaje.

Najbardziej znaną postacią słupskiej „S”, która występuje w książce „I stało się” jest Edward Müller, pierwszy szef związku w Słupsku. Mam materiały na niego od momentu, gdy wyszedł z więzienia na Rakowieckiej w 1985 roku- twierdzi Grządzielski. Müller był rozpracowywany przez TW (tajnego współpracownika) „Irma”. W książce napisałem kto to jest, z imienia i nazwiska. Wymieniam także inne osoby związane z SB, które prowadziły akcję przeciwko mnie i przyjaciołom z Solidarności - mówi.

Jak dowiedzieliśmy się w książce pojawia się w sumie ponad czterdzieści nazwisk funkcjonariuszy i współpracowników SB. Wiele z tych osób było członkami Solidarności. To przez nich, według Grządzielskiego region słupski był nazywany UBekistanem. „I stało się” opisuje także działania i losy szarych członków słupskiej Solidarności. To ci, o których nie mówi się na co dzień. Ich nazwiska nie pojawiają się w czołówkach gazet- dodaje Grządzielski.

W sumie na 203 stronach przewija się około dwieście nazwisk słupskich opozycjonistów. Większość została zapomniana. Wydawcą będzie Zarząd Regionu Solidarności. Wydamy tę książkę, bo jestem pewiem, że została napisana rzetelnie- zapewnia Stanisław Szukała, szef słupskiej „S”. Kontrowersji wokół grupy Millera się nie boję, bo to dobry moment do publicznej dyskusji o tamtym okresie. Książka wzbudzi mieszane uczucia - to nie ulega wątpliwości. Zwłaszcza rozdział o działalności Edwarda Müllera - dodaje Szukała.

Jeśli tam materiały kompromitujące mnie, to Grządzielski będzie miał duże kłopoty- zapewnia Müller. Nie byłem żadnym TW i nie mam sobie nic do zarzucenia. Książkę przeczytam, ale dobrze by było, żeby znalazły się tam informacje o działalności grupy Grządzielskiego - dodaje.

Niech mnie podaje do sądu- twierdzi Grządzielski. Nie boję się sprawy z Millerem. Wiem, że materiały jakie zgromadziłem, są pewne. Albo współpracował, albo dawał sobą manipulować. Szczuł jednych na drugich. Jak na horyzoncie pojawił się ktoś, kto mógł mu zagrozić, wysyłał swoich ludzi do komisji zakładowych, żeby go wyeliminować. Skóra mi cierpnie, gdy czytam te materiały, ale dokumenty nie kłamią. Müller to czarna karta słupskiej Solidarności - mówi Grządzielski.

Adam Sito

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)