"Czapki z głów..." - gesty premiera spójne ze słowami
Zdaniem Agnieszki Kasińskiej-Metryki z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach expose premiera Donalda Tuska było perfekcyjnie przygotowane od strony wizerunkowej. - Mowa ciała była spójna z przekazem werbalnym, wzmacniała go, a to rzadka umiejętność wśród polskich polityków. Z Tuska biła pewność i zdecydowanie. Czapki z głów, jestem pod wrażeniem - komentuje ekspert ds. marketingu politycznego. - Sprawna, ładnie opakowana pigułka, która będzie się teraz rozpuszczać w naszych żołądkach i jelitach. Jedni ją strawią bez kłopotu, u innych może wywołać ból brzucha, wszystko zależy od jakości przewodu pokarmowego - mówi z kolei o expose Leszek Mellibruda, psycholog biznesu.
Politolog zwraca uwagę, że premier zadbał o każdy szczegół, także o kolorystykę stroju, w którym występował. Największą zasługą Tuska jest jednak doskonałe skorelowanie gestów i mimiki z wypowiadanymi słowami, zwłaszcza, że odbiorcy większość informacji na temat przekazu czerpią z mowy ciała. - Tuskowi udało się opanować umiejętność, która sprawia kłopot większości polskich polityków - mówi Kasińska-Metryka.
Gesty premiera wyrażały zdecydowanie i pewność. - W expose znalazło się wiele niepopularnych postulatów, które nie nastrajają Polaków radośnie na przyszłość, dlatego tak bardzo istotne było, by mowa ciała premiera wyrażała pewność i odpowiedzialność za słowa. Sprzyjały temu krótkie ruchy, otwarta, wysunięta lekko do przodu postawa, oszczędna mimika i umiarkowany tembr głosu - wymienia.
Zdaniem Mellibrudy, Tusk wygłosił bardzo dobre przemówienie. - Expose było czytelne, bardzo mi się podobało. Zawierało też w sobie wiele skupienia. Niepokój, napięcie było widoczne tylko przez pierwsze półtorej minuty - zwraca uwagę. Znakomitym zabiegiem było - w opinii eksperta - rozpoczynające wystąpienie podziękowanie skierowane do narodu. - W ten sposób odbiorcy już na samym początku mimowolnie zaciągnęli dług wdzięczności wobec premiera. Takie działanie miało zneutralizować niekorzystne informacje, które padły później - tłumaczy.
- Język gestów premiera wskazywał na duże skupienie, w odpowiednich momentach, kiedy mówił o narodzie, państwie pojawiały się ruchy dłoni, rytmiczne rozszerzające przestrzeń, które podkreślały przekaz - zwraca uwagę psycholog biznesu. Jego zdaniem występ Tuska był skierowany przede wszystkim do widzów zgromadzonych przed telewizorami, a nie do parlamentarzystów. - Co najmniej przez tydzień umysły wielu Polaków będą zajęte analizą wystąpienia premiera - uważa.
Choć wcześniej komentatorzy wyrażali obawę, że Tusk pójdzie w ślady Fidela Castro i ponad miarę wydłuży przemówienie, zdaniem rozmówczyni Wirtualnej Polski trwało ono dokładnie tyle, ile trzeba. Odpowiednia była także konstrukcja wypowiedzi, a postulaty konkretne. - Premier przedstawił najpierw złe, a potem dobre wiadomości, mając na uwadze to, że odbiorcy najlepiej zapamiętują informacje, które znajdują się na końcu wystąpienia. Pod względem politycznego PR expose było bardzo dobrze przygotowane - mówi ekspert z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.
Jako najbardziej zaskakującą zapowiedź z expose Kasińska-Metryka wymienia podwyższenie i zrównywanie od 2013 r. wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn. Pozytywnie ocenia zdecydowane deklaracje w sprawie stosunków państwo-Kościół i postulat likwidacji Funduszu Kościelnego. - W poprzedniej kadencji Tuskowi zarzucano, że jest zbyt uległy wobec Kościoła, na czym wygrywa Palikot. Widać, że premier wyciągnął z tych uwag wnioski - mówi Kasińska-Metryka.
Zdaniem politolog expose premiera i zapowiedzi radykalnych reform nie wywołają społecznego fermentu, gdyż wyborcy coraz wyraźniej odróżniają program wyborczy od programu politycznego, który zawsze jest wynikiem kompromisu, musi uwzględniać sytuację koalicyjną i warunki zewnętrzne.
Czy Tusk nie kazał nam czekać zbyt długo na swoje expose? Rozmówcy Wirtualnej Polski nie mają wątpliwości, że zwlekanie było celowym zabiegiem, korzystnym, bo zwiększającym zainteresowanie. - Wystąpienie poprzedzały klasyczne zachowania marketingowe, stosowane również w negocjacjach, w których kontrolowane przecieki na temat treści expose budowały napięcie. To tzw. technika rosyjskiego frontu - komentuje Mellibruda. - Wszystko było przemyślane, bo nieobecność premiera w sferze publicznej wypełniał prezydent - dodaje Kasińska-Metryka.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska