Cymański: spodziewam się dalszych ataków na Radio Maryja
(RadioZet)
Posłuchaj Wywiadu
07.02.2006 | aktual.: 07.02.2006 14:36
Gościem Radia ZET jest poseł Prawa i Sprawiedliwości Tadeusz Cymański. Wita Monika Olejnik, dzień dobry. Witam serdecznie. Dziennik „Fakt” zrobił prowokacje, zadzwonił do ministra Jurgiela. „Fakt: Szczęść Boże, tu Marcin Kowalczyk, dzwonię od księdza Rydzyka, jestem właśnie w Warszawie i taka przykra sprawa, zepsuł nam się samochód, a pan minister był ostatnio u nas w audycji radiowej. Minister: No to co potrzeba? Fakt: Tak jest sytuacja, że zepsuł się samochód, jesteśmy w banku. Minister: No dobrze, dobrze, ale co tam trzeba? Samochód trzeba podstawić? Fakt: No tak, bylibyśmy bardzo wdzięczni”. No i samochód służbowy został podstawiony dla ojca Rydzyka, a była to prowokacja „Faktu”. No i co pan na to, że minister odpowiada na takie telefony, wysyła służbowe samochody? To jest to tanie państwo? No nie, na pewno to nie jest tanie państwo. Przykład jest, moim zdaniem, do sprawdzenia wszystkich okoliczności, ale to, że ktoś reaguje pozytywnie... Oczywiście jest kwestia politycznej cezury, natomiast nie wiem,
czy metoda politycznej prowokacji jest najlepszą i czy jest dopuszczalną. Myślę, że to jest sprawa do rozmowy z samym panem ministrem, więc trudno mi to komentować. Pytam pana, posła PiS-u, czy rzeczywiście gdy o. Rydzyk dzwoni, to trzeba odpowiadać w ten sposób? Bo prowokacja była po to, żeby pokazać w jaki sposób państwo reagują na prośby od o. Rydzyka, to się wpisuje w jakąś całość, prawda? To jest przykład konkretny, ale ja go traktuję akurat jako element ogromnej kampanii - nie wiem czy już teraz nie zorganizowanej, na pewno nie, ale mającej taki charakter, że może robić wrażanie zorganizowanej - obsesji, wręcz szaleństwa na punkcie tego radia i o. Rydzyka. Ja się spodziewam dalszych tego typu chwytów, metod. Oczywiście widzę też tu związek przyczynowy z okolicznościami podpisania paktu. Ja nawet dowiedziałem się od niektórych dziennikarzy, nie będę wymieniał nazwisk, że zrobimy wszystko, żeby was teraz! To są bardzo niepokojące wypowiedzi. Ale panie pośle, to pan nic nie widzi złego, że minister wysyła
służbowe samochody? Powiedziałem, że to nie jest tanie państwo, że to jest przykład – w mojej ocenie – naganny, ponieważ granica i cezura jest jasna. Pytanie jest bardziej retoryczne niż konkretne. Byłem kiedyś burmistrzem i staram się wejść w taką sytuację, jeżeli przyjeżdża do miasta ktoś też służbowym samochodem, nie powinienem. Jeżeli by tylko takie grzechy i nieprawidłowości, jak ta opisana sprawa, miały miejsce, to ja bym życzył tego. Tą całą emocje wywołuje, że to akurat o. Rydzyk, że to minister z tego PiS-u. Wszyscy napadają na Radio Maryja, wg pana posła? Ja tego nie powiedziałem. Ale tak pan powiedział, że zrobiło się takie szaleństwo wokół tego radia. Nie powiedziałem, że „wszyscy”, powiedziałem, że ogromna cześć mediów. Wczoraj oglądam TVN24, no szyderstwa, ironie. Pani redaktor, ja jestem człowiekiem dość wyważony, mam swoje poglądy, ale muszę powiedzieć, że cierpliwość i emocje, które są cechą każdego, wystawione są na wielką próbę. To co PiS może zrobić w tej sprawie? PiS może w tej sprawie
bardzo dbać, żeby przestrzegać standardów, żeby łagodzić emocje. Może jakaś cenzura? Nie. Pytanie jest też, co mogą zrobić dziennikarze, co my wszyscy możemy zrobić, żeby się zająć sprawami państwowymi, a nie żyć tą raną – bo tak bym to obrazowo określił – która powstała przy tej okazji. To tak zadziałało na dziennikarski świat mediów, który jest potężny. Teraz jesteśmy w Radiu ZET, to jest takie radio o ogromnym znaczeniu i nie wiem, czy nie ma ważniejszych spraw, niż ta przykra sprawa, bo ona może ludzi zniechęcić, może podważyć wątpliwość, podważyć zaufanie do PiS-u. Wielki temat, ale ja myślę, że ma to coś w sobie też niezdrowego. Wie pan, gdyby minister z rządu Leszka Millera coś takiego zrobił to na pewno byśmy też o to pytali. Nich pan sobie przejrzy, jakie dziennikarze zadawali pytania wtedy. Równo traktujmy, PiS nie jest wyjęty spod prawa. Absolutnie! Mówi pan, że rana powstałą po tym podpisaniu paktu,, że to było w obecności Telewizji Trwam, a inni dziennikarze nie zostali wpuszczeni, a co pan
sądzi o komunikacie Konferencji Episkopatu? „Media związane z Kościołem nie działały w jego imieniu podczas czwartkowego zawarcia paktu”. Jest napisany jasnym językiem, już niektórzy dziennikarze powiedzieli, że Episkopat się od tego radia odcina, niektórzy mówią, że się dystansuje. Czy się odcina od radia to są inne też działania w Episkopacie, natomiast tutaj widzę bardziej komentarz do konkretnej sytuacji. Jest napisane bardzo wyraźnie, że nie uzgadniano tej sprawy z żadną instytucją Episkopatu. I to jest prawda. Każdy odczytuje tak, jak jest napisane. Biskupi również mówią, że księża nie powinni się wiązać z żadną partią, słyszał pan o tym czy nie? To nie jest kwestia biskupów, to jest kwestia apolityczności Kościoła, którego celem jest zbawienie wieczne, a nie zbawienie, czy dobrobyt doczesny. To czy można uczestniczyć w zbawieniu wiecznym uczestnicząc w takiej sytuacji, z jaką mieliśmy do czynienia w zeszłym tygodniu? Nie wiem kogo pani ma na myśli, bo może też ks. Sowę z Radia Plus, który jest
bieżącym komentatorem, bo jest wielu księży, a wszyscy zawsze mają na myśli oczywiście Ojca Dyrektora. To są sprawy takie, żeby wszystkich jednakowo traktować. Biskup tarnowski Wiktor Skworc przypomniał przepisy prawa kanonicznego, które wyraźnie zakazują księżom podejmowania działalności politycznej przez "uczestniczenie w polityce partyjnej, stawanie się aktywistą stronnictwa politycznego”. No jeżeli ktoś jest architektem jakiegoś porozumienia, to chyba jest aktywistą. Chyba pan widzi jednak różnicę pomiędzy ks. Sową, a Ojcem Dyrektorem? Różnice są między biskupem Życińskim, biskupem Frankowskim, są biskupi po lewej, po prawej stronie. Są biskupi, którzy są zwolennikami tego radia, tacy, którzy mają bardziej wyważone poglądy, biskup Głódź. Instynktownie, ale również z rozmysłem uciekam od wchodzenia w różnice zdań, które mają miejsce także w Episkopacie. Próba wciągnięcia nas w komentowanie wypowiedzi hierachów Kościoła nie jest najbardziej szczęśliwa. Jest niedobrze, że spory i różnice zdań, które mają
miejsce w Kościele między biskupami są tematem publicznych debat, nawet w mediach publicznych, tak jak dzisiaj. Dla mnie jest to trudna sytuacja, ja nie chciałbym dolewać oliwy do ognia. Wie pan, jeżeli abp Gocłowski mówi, żeby panowie nie chodzili do Radia Maryja, do Telewizji Trwam, a panowie chodzą, podpisują porozumienie na oczach tej telewizji, to znaczy kpiny sobie robicie, albo to odpowiada PiS-owi. Widocznie PiS chce podzielić kościół. Pani redaktor, apel nie jest głosem zwierzchnika duchowego. Ja miałem okazję rozmawiać z abp Gocłowskim, był niepocieszony, apel był, to było jego łagodne wezwanie na niwie społecznej czy politycznej. Inny biskup miał trochę inne zdanie i tak naprawdę, proszę zauważyć, mamy już, Bogu dziękować, wiele dni po tym wydarzeniu i nie możemy z tego wyjść. A życie się toczy, czekają potężne zadania. Życie się toczy: „Czarne listy o. Rydzyka. Rodzina Radia Maryja mobilizowana na wybory”. Jerzy Robert Nowak – to czytam w „Gazecie Wyborczej” przygotowuje czarne listy. „W
leksykonach musi się znaleźć prawda o kandydatach do samorządu, o podejściu do polskich spraw, o przeszłości – przekonuje Jerzy Robert Nowak”. Widzę pana radość, to jest dobry pomysł, leksykony? Uśmiecham się, bo gdyby tu był mój syn, to by powiedział: Ale jazda! W Radiu ZET, od rana. Pani Moniko, nie wyzwolimy się z tematu Radia Maryja i myślę, że nie ważne jest co będzie z budżetem, z gospodarką, ze sprawami społecznymi, tylko problem tego radia stał się naczelnym problemem państwowym. Może nie będziemy rozmawiać o mieszkaniach, które obiecywaliście, bo już ich nie ma. Może nie będę sprawiała przykrości przed stoma dniami premiera. Czarne listy Nowaka - słusznie czy nie? Nie uciekam od tematu i nie ucieknę. Pojęcie „czarna lista” to jest bardzo źle kojarzone określenie, natomiast myślę, że w kampanii wyborczej, każdej, również samorządowej, jest kanonem używanie pozytywnej promocji i negatywnej promocji. Problem polega tylko na tym, żeby to nie miało charakteru jakiegoś społecznego ostracyzmu. Krytyka,
jeżeli opiera się na dwóch kanonach – na faktach, konkretach i na życzliwości, jest nie tylko uprawniona, ale nawet pożądana. Ja bym życzył, żeby w kampanii samorządowej wyborcy, mieszkańcy mieli jak najpełniejszą informacje nt. ludzi, którzy w takich wyborach startują. Proszę jeszcze powiedzieć, czy w PiS-ie wszyscy muszą mówić jednym głosem, czy pan trzyma stronę posła Mężydło, który się naraził innym posłom i być może będzie usunięty za to, że nie jest subordynowany i krytykuje poczynania PiS-u? Ależ nie, absolutnie tak nie jest, natomiast bardzo dbamy o to, żeby wolności nie zamienić w całkowitą swawolę, że każdy mówi to, co sobie uważa. Granicę wolności wyznacza demokracja wewnątrzpartyjna. Są miejsca, spory, gdzie się bardzo ostro spieramy, natomiast dbamy o to – i tego nam zazdroszczą, a po cichu nawet są wściekli – że PiS jest tak zdecydowanie, twardo prowadzoną partią. Trochę na wzór wojskowy. No tak, Jarosław Kaczyński ma twardą rękę, mówił ostatnio, że mógłby Rokitę wychować. A żeby pani
wiedziała, mógł! Gdyby nie to, to rozjechalibyśmy się już ze sto razy, i nie zmienilibyśmy państwa, co nie jest pewne, ale jest możliwe. Ale poseł Mężydło zostanie, czy zostanie twardą ręką usunięty? Nie wiem jak będzie. Mnie się wydaje, że surowość nie musi oznaczać okrucieństwa. Ale będzie pan bronił go czy nie? W granicach przyjętych, wynikających nie tylko z koleżeńskich spraw, ale muszę też dokładnie się ze sprawa zapoznać. Czytam z uwagą ten przebieg, natomiast jest kwestia pewnej dyscypliny. Doktrynę mamy prostą – wyrozumiałość zawsze, pobłażanie nigdy! Powiedział Tadeusz Cymański, poseł Prawa i Sprawiedliwości.