PolskaCygańska dusza na Dolnym Śląsku nie umrze

Cygańska dusza na Dolnym Śląsku nie umrze

Ruszył wyjątkowy program dla Romów - nauczą się zawodu, a ich dzieci pójdą do przedszkoli.

Cygańska dusza na Dolnym Śląsku nie umrze
Źródło zdjęć: © WP.PL

06.10.2009 | aktual.: 07.10.2009 10:33

Tak kompleksowego projektu, przygotowanego z myślą o romskich rodzinach, jeszcze w regionie nie było. Realizuje go Polskie Towarzystwo Dysleksji Oddział Terenowy w Świdnicy. Koordynatorką projektu jest Izabela Rakoczy. Bierze w nim udział prawie 170 rodzin romskich z Wałbrzycha, Wrocławia i Kłodzka. Projekt wart jest prawie milion złotych.

Romowie uczestniczą w kursach zawodowych, na prawo jazdy, warsztatach, uczą się języków. Już dziś chętnych jest więcej niż miejsc. A wszystko zaczęło się od pomysłu utworzenia przedszkoli dla Romów.

Okazało się bowiem, że z tym jest wielki problem. Dzieci są dla nich najważniejsze, więc większość rodziców uznawała, że oddając je do przedszkola po prostu zaniedbuje maluchy.
- Dzieci są przez Romów kochane najmocniej. Niewiele się od nich wymaga. Wystarczy, że po prostu są. Dlatego trudno było ich na początku przekonać, że oddając je do przedszkola, nie robią im krzywdy i to wcale nie oznacza, że są złymi rodzicami - przyznaje pani Izabela.

Aby dotrzeć do rodzin romskich, Towarzystwo postanowiło znaleźć osoby tego pochodzenia, które pomogą w realizacji projektu. Tylko tak można się naprawdę dowiedzieć, czego oczekują, jakie są ich potrzeby i z czym mają największy problem. Ogromnym wsparciem okazała się m.in. Sylwia Maroń, wałbrzyszanka, która jest Romką z pochodzenia.

- Gdyby nie współpraca z Romami, nie udałoby się zrealizować projektu na taką skalę - przekonuje Beata Kijewska z Towarzystwa.
Właśnie podczas rozmów z Sylwią Maroń pojawiały się kolejne pomysły. Bo skoro projekt miał objąć przedszkolaki, to co ze starszymi? I tak narodziła się idea, żeby zająć się również nimi. Dla młodzieży i starszych dzieci przygotowywana jest diagnoza ich poziomu inteligencji. Dziś blisko 30 proc. romskich dzieci uczy się w szkołach specjalnych, bo na testach kompetencyjnych wypadają źle. Przede wszystkim jednak dlatego, że słabo znają język polski. W domach mówi się w języku romskim, a tylko w kontaktach z Polakami po polsku.

Teraz dzieci romskie mają szansę uczyć się polskiego już od przedszkola.
- Działają trzy punkty: w Wałbrzychu, Kłodzku i Świdnicy. W każdym jest romski opiekun. Dlatego maluchom łatwiej jest uczyć się polskiego. Przyswajają go podczas zabawy z rówieśnikami - mówi koordynatorka projektu.

Uczą się również dorośli Romowie. Uczestniczą w bezpłatnych kursach zawodowych (np. operator wózków widłowych), kursach podnoszących kwalifikacje (np. kurs stylizacji paznokci) oraz kursach prawa jazdy, które cieszą się szczególnym powodzeniem. Chętni uczą się również obsługi komputera oraz języka angielskiego. Jest jednak spora grupa dorosłych Romów, która musi zacząć edukację jeszcze wcześniej: ucząc się pisać i czytać.

To, że są osoby, które nie mają tych umiejętności, wyszło na jaw również w rozmowach z Romami. Zajęcia prowadzone są indywidualnie, w domach. Dorośli nie muszą się wstydzić, że biorą w nich udział.

Koordynatorzy projektu przekonują, że dbają o to, by w tym całym przedsięwzięciu nie zginęła cygańska dusza. Są więc warsztaty taneczne i muzyczne.
- Romowie mają muzykę i taniec we krwi i tego nic nie jest w stanie im odebrać - mówi Dorota Podolska, pedagog z Wrocławia, która pracowała z romskimi uczniami. Przyznaje, że wcale nie jest łatwo dotrzeć do młodych ludzi.
- Środowisko Romów jest hermetyczne. Często boją się otwierać przed obcymi. I myślę, że sukcesem tego projektu jest właśnie to, że sami Romowie go realizują. A kiedy uda się namówić jedną rodzinę, to inne idą za nią - mówi Dorota Podolska.

W Polskim Towarzystwie Dysleksji zapowiadają, że będą się starać o pieniądze na kolejne projekty.
- Właśnie dlatego, że jest tylu chętnych. Nie można tego zaprzepaścić. Skoro już zdecydowali się wziąć udział w kursach, chcemy im to umożliwić - mówi Izabela Rakoczy, koordynatorka programu.

Udało się, bo mogliśmy uczestniczyć
_ Rozmowa z Sylwią Maroń, wałbrzyszanką pochodzenia romskiego_

Skąd sukces projektu? Zgłosiło się do niego więcej chętnych, niż jest miejsc.

Udało się zaangażować tylu Romów, bo po raz pierwszy czuli, że coś jest robione właśnie dla nich. Poza tym Romowie uczestniczyli w pisaniu projektu. Pomagałam jego autorom dotrzeć do środowiska romskiego. Przecież ludzie najlepiej wiedzą, co jest im potrzebne i na czym im zależy.

A na czym najbardziej zależało Romom?

Najbardziej na praktycznych rzeczach: jak zdobyć zawód, ukończyć kurs prawa jazdy, zrobić kurs językowy. Romowie chcą się kształcić, by móc zarabiać i utrzymywać rodziny, bo dla Romów najbliżsi są najważniejsi. Okazało się także, że sporo osób jest zainteresowanych uruchomieniem własnej działalności gospodarczej.

Zgłosiły się także starsze osoby, które chcą nauczyć się czytać i pisać po polsku.

Tak, bardzo duża grupa. Te zajęcia prowadzone są indywidualnie. Nauczyciele przychodzą do domów, więc nikt nie musi się krępować, że słabo mówi. Często nawet sąsiedzi nie orientują się, że się uczy. Starsi wiedzą, że bez takich podstaw nie mogą ruszyć dalej. Nie wezmą udziału w kursach zawodowych czy na prawo jazdy, które również cieszą się ogromnym zainteresowaniem.

kulturaszkołaedukacja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)