Ćwiąkalski: protest polityczny, a nie merytoryczny
To protest polityczny, a nie merytoryczny -
tak minister Zbigniew Ćwiąkalski skomentował wczoraj protest
sędziów. To wyjątkowo niesprawiedliwa i krzywdząca wypowiedź -
komentuje w "Gazecie Wyborczej" Ewa Siedlecka.
Zdaniem publicystki, minister dezawuuje sędziów, bo nie potrafi od pół roku dogadać się ani z nimi, ani z premierem, by wywalczyć dla nich godne warunki pracy i płacy.
Minister doskonale wie, że pod sędziowskie postulaty podczepiają się politycy PiS, żeby bić w rząd - ale sędziowie nie mają na to żadnego wpływu. Od ministra sprawiedliwości należałoby oczekiwać raczej działań na rzecz podniesienia prestiżu trzeciej władzy, a nie jego obniżania - akcentuje Siedlecka.
Uderz w stół, nożyce się odezwą. PiS - który za swoich rządów postawił sędziów w pierwszym szeregu wrogów IV RP - teraz natychmiast potępił Ćwiąkalskiego i zażądał jego dymisji. Przemysł Gosiewski, szef Klubu Parlamentarnego PiS, w liście do premiera żąda "publicznego przeproszenia sędziów i wyciągnięcia wobec Ćwiąkalskiego politycznych konsekwencji".
Napisał to ten sam Gosiewski, który dwa lata temu oskarżał sędziów Trybunału Konstytucyjnego o to, że część sztandarowej ustawy PiS "otwierającej" prawnicze korporacje obalili dlatego, że bronią swoich interesów, bo sami są adwokatami i radcami. Wtórował mu ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. I nie przypominam sobie, by sędziów przeprosili. Ani by partia Ziobry i Gosiewskiego wyciągnęła wobec nich polityczne konsekwencje - zauważa publicystka "Gazety Wyborczej".
Jak pisze Siedlecka, tylko krowa nie zmienia poglądów, a PiS niewątpliwie krową nie jest. Ewolucja jego poglądów zasługiwałaby na pochwałę, gdyby była szczera. Ale narzuca się podejrzenie, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. W Polsce wygląda to tak, że rząd bije w sędziów, a opozycja ich broni. Kosztem szacunku dla władzy sądowniczej - konkluduje autorka komentarza w "Gazecie Wyborczej".