Coraz więcej dzieci zakażonych koronawirusem. Pediatra ocenia sytuację
Trzecia fala epidemii koronawirusa w Polsce przyniosła dużą liczbę zakażeń wśród dzieci. Dzieje się tak z uwagi na bardzo duży udział brytyjskiej mutacji SARS-CoV-2, która jest znacznie bardziej zaraźliwa. O sytuacji dziecięcych oddziałów covidowych opowiedziała pediatra dr Barbara Szczepańska.
Pediatra dr Barbara Szczepańska w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" opowiedziała o tym, jak trudna jest obecnie sytuacja jej oddziału w kieleckim szpitalu wojewódzkim. - Dla dzieci zakażonych koronawirusem mamy przygotowanych 13 miejsc na oddziale zakaźnym. Ale już w poprzedni weekend nam się zapełniły. Zresztą doskonale pokazują to liczby. W całym ubiegłym roku mieliśmy 85 pacjentów z COVID-19, a przez trzy miesiące tego roku przyjęliśmy ich już ponad 60. Jak widać, różnica jest diametralna, zachorowań jest dużo więcej - relacjonuje Szczepańska.
Koronawirus się "uzjadliwił"
Zdaniem Szczepańskiej nowe mutacje koronawirusa, są znacznie bardziej zaraźliwie. Lekarka wskazała, co sprawia, że są one przyczyną wzrostu liczby zakażeń u dzieci. - Niestety, nie mam wątpliwości, że mutacja koronawirusa, z którą teraz musimy się mierzyć, jest dużo groźniejsza. Kolokwialnie mówiąc, wirus się bardziej uzjadliwił. Szczególnie u dzieci obciążonych innymi chorobami przewlekłymi widoczne jest zaostrzenie objawów. Leczenie trwa dłużej, częściej mamy do czynienia z powikłaniami - powiedziała.
Dr Szczepańska mówiła również, że koronawirus coraz częściej mocno atakuje dzieci, które wcześniej były zdrowe. - U dzieci wcześniej zdrowych też teraz częściej występują bardziej nasilone objawy zakażenia, w tym dłużej utrzymująca się uporczywa gorączka, duszność, męczący, nasilony kaszel, będące objawami zapalenia płuc. Choć oczywiście duża część nadal przechodzi koronawirusa bezobjawowo, wtedy o zakażeniu dowiadujemy się przypadkowo. I to nie są rzadkie sytuacje - zaznaczyła.
Pediatra o głównych źródłach zakażeń u dzieci
Zdaniem lekarki największymi ogniskami zakażeń u dzieci nie są, jak się powszechnie uważa, przedszkola. - Mam nieco inne zdanie na ten temat. Gdyby przedszkola były tak powszechnym źródłem zakażeń, to w naszym oddziale leczone byłyby głównie dzieci w wieku od trzech do sześciu lat - powiedziała w rozmowie z "GW".
Dr Barbara Szczepańska podkreśliła, że chorują dzieci w każdym wieku. - Oczywiście wśród naszych pacjentów są kilkuletnie dzieci, ale są też uczniowie szkół podstawowych, nastolatkowie, a nawet, jak już wspomniałam, dwumiesięczne niemowlę. Starsi pacjenci nie potwierdzają żadnego kontaktu z dziećmi przedszkolnymi, które mogłyby być źródłem zakażenia - podkreśliła.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"