Co żołnierz ma? Żołnierz ma słuchać rozkazów!
Żołnierze mają słuchać rozkazów, a nie stawiać postulaty - powiedział szef MON Aleksander Szczygło, pytany o realizację postulatów żołnierzy w Afganistanie, by wzmocnić opancerzenie pojazdów, którymi jeżdżą na patrole.
04.07.2007 | aktual.: 04.07.2007 20:43
Żołnierze nie mają mieć postulatów, żołnierze mają wykonywać rozkazy. To nie jest związek zawodowy, czy jakaś organizacja, to jest struktura hierarchiczna i dobrze byłoby, gdyby większość żołnierzy to zrozumiała - powiedział Aleksander Szczygło.
Podczas briefingu w trakcie konferencji w Akademii Obrony Narodowej w Rembertowie, poświęconej bezpieczeństwu w Afganistanie, Szczygło powiedział, że polscy żołnierze mają sprzęt, który niczym nie różni się od tego, jakim dysponują inne kontyngenty.
W jego ocenie, błędem poprzedniego ministra - Radosława Sikorskiego - było oczekiwanie, że otrzymamy od Amerykanów sprzęt. Należało ten sprzęt po prostu zakupić i wtedy byłaby pewność, że jeśli zapłacimy, to dostaniemy od Amerykanów taki poziom sprzętu, jaki jest nam potrzebny - powiedział.
Były szef MON odpiera ten zarzut. Pan minister Szczygło ma nieprecyzyjne informacje, bo według mojej wiedzy opancerzonych hummerów brakuje samym Amerykanom, od czasu gdy na wiosnę rzucono pięć dodatkowych brygad do Iraku. Forma pozyskania przez nas tego sprzętu - zakup lub wynajem - nie miałaby więc nic do rzeczy. Zresztą dla kilkudziesięciu pojazdów nie opłaca się organizować całego narodowego ciągu logistycznego z warsztatami naprawczymi włącznie - powiedział Radosław Sikorski.
Podkreślił także, iż "czasami wynajęcie pojazdów z pełną obsługą jest zarówno ekonomicznie, jak i operacyjnie korzystniejsze".
Sikorski dodał, że jeszcze niedawno Szczygło mówił, że misja w Afganistanie jest dobrze przygotowana pod każdym względem.
Za zakup czy wynajem sprzętu są w tej chwili odpowiedzialni ten sam dowódca wojsk lądowych i ten sam wiceminister nadzorujący pion ekonomiczny, którzy pracowali dla mnie i którzy cieszą się zaufaniem mojego następcy - zaznaczył były szef MON.
Jedenastu żołnierzy z 18. bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego, służących w Afganistanie w Wazi Khwa, na własną prośbę ma wrócić do kraju. Żołnierze motywowali wnioski o powrót obawą o własne bezpieczeństwo, wynikającą ze zbyt słabego, ich zdaniem, opancerzenia samochodów typu humvee (wojskowa nazwa hummera), którymi mieli m.in. jeździć na patrole. Nasz kontyngent dysponuje ok. 120 takimi pojazdami, dostarczonymi przez amerykańskie wojsko. Wszystkie mają drugą klasę opancerzenia.
Dwóch podoficerów namawiało innych żołnierzy do złożenia próśb o powrót do kraju; posłuchało dziewięciu. Pięciu żołnierzy wystąpiło później o wycofanie podań, ale wnioski nie zostały uwzględnione. Wszyscy mają wrócić do kraju tak szybko, jak tylko uda się zorganizować dla nich transport.
Szczygło nie chciał się wypowiadać na temat losów żołnierzy podejrzewanych o nieposłuszeństwo. Te sprawy prowadzi Żandarmeria Wojskowa i wojskowa prokuratura, od ich decyzji będą zależały ich losy. Ja nie steruję pracą prokuratury - powiedział. Jeśli będzie taka sytuacja, że żołnierze będą wracać do kraju, stan osobowy zostanie uzupełniony - dodał.
Pytany o publikację "Rzeczpospolitej" na temat nieprawidłowości w ośrodku łączności w Zegrzu, minister przypomniał, że również te sprawy prowadzi żandarmeria i prokuratura. Ich działania mogą doprowadzić do przedstawienia aktu oskarżenia w tej sprawie - zaznaczył. Przypomniał, że osoby, o które chodzi, są już byłymi oficerami. Cześć z nich sam zwolniłem ze służby wojskowej - dodał.
Gazeta podała, że zarzuty postawiono już 30 osobom. Według "Rzeczpospolitej" żołnierze z centrum szkolenia łączności w podwarszawskim Zegrzu, zamiast iść na przepustki, musieli za darmo pracować w kasynie i usługiwać generałom, którzy przyjeżdżali tam na weekendy. Żandarmeria i prokuratura wojskowa badają też m.in. zasady wynajmowania należących do centrum domków wypoczynkowych w Zegrzu, których nie przekazano Agencji Mienia Wojskowego, tylko oddano w użytkowanie klubowi sportowemu powołanemu w jednostce. Klub zaś wynajmował domki za 120 zł miesięcznie m.in. wpływowym generałom.