Co w sprawie dziennikarzy badała kielecka prokuratura?
Prokuratura w Kielcach prowadziła śledztwo w sprawie utrudniania postępowań, ale nie dotyczyło ono ujawnienia informacji przez dziennikarzy, lecz ujawnienia informacji dziennikarzom - powiedział rzecznik kieleckiej prokuratury okręgowej Piotr Gładysiewicz.
Gładysiewicz zapewnił, że nie może być mowy o "próbie ukrywania rzekomo istniejących materiałów kompromitujących kielecką prokuraturę".
"Rzeczpospolita" w artykule pt. "Tajemnice kieleckich akt" napisała, że w czasach, kiedy Lech Kaczyński kierował resortem sprawiedliwości, w kieleckiej prokuraturze okręgowej badano, skąd dziennikarze śledczy z kilku redakcji znali kulisy zabójstwa byłego ministra sportu Jacka Dębskiego w kwietniu 2001 r., a także szczegóły kilku innych głośnych spraw.
Gładysiewicz powiedział, że śledztwo to dotyczyło utrudniania kilku postępowań przygotowawczych, podjętych przez prokuratury okręgowe w Warszawie i Olsztynie, poprzez publiczne rozpowszechnianie - bez zezwolenia - informacji o przebiegu postępowań.
Z powodu "braku znamion przestępstwa", 3 października 2001 r. śledztwo to umorzono. Akta są przechowywane w kieleckiej prokuraturze okręgowej. Strony postępowania, a także inne osoby, które wskażą na jakiś wyjątkowy powód, mogą uzyskać wgląd w materiały po złożeniu stosownego wniosku - powiedział Gładysiewicz.
Według "Rz", tamto śledztwo zarejestrował zaufany człowiek Lecha Kaczyńskiego, ówczesny naczelnik wydziału do walki z przestępczością zorganizowaną - prok. Józef Giemza. Awansowany niedawno na szefa krakowskiej Prokuratury Apelacyjnej złożył on w czwartek wniosek do ministra sprawiedliwości o odwołanie ze stanowiska Janusza Borsa - zastępcy prokuratora okręgowego w Kielcach.
Jak powiedział cytowany przez "Rz" jeden z krakowskich prokuratorów, "chodzi o to, by mieć w Kielcach swojego człowieka, który dopilnuje, by w śledztwie przeciwko dziennikarzom nie znaleziono niczego kompromitującego".
Gładysiewicz podkreślił, że "wiązanie z tą sprawą - w takiej konwencji, jak zrobiła to gazeta - wniosku o odwołanie prok. Janusza Borsa ze stanowiska zastępcy prokuratora okręgowego w Kielcach, jest głęboko nieuczciwe". Jako "zupełnie absurdalną" określił on zawartą, jego zdaniem, w publikacji "Rz" sugestię, że powodem wniosku o odwołanie Borsa był jego nadzór nad wyjaśnianiem afery starachowickiej, a także odsunięcie od śledztwa w sprawie przecieku starachowickiego prokuratora spowinowaconego z Giemzą.
Wniosek o odwołanie Borsa rzecznik skomentował słowami: dobrym prawem każdego przełożonego jest dobieranie sobie najbliższych współpracowników.
Prok. Bors podkreślił, że nie wie z jakiego powodu złożono wniosek o jego odwołanie. Przyznał, że jego przełożona, Małgorzata Perz, powiadomiła go o swojej decyzji przed tygodniem.
Bors powiedział, że nie miał zastrzeżeń do prokuratora spowinowaconego z Giemzą. Miałem i mam do tego prokuratora pełne zaufanie - podkreślił i dodał, że śledztwo dotyczące starachowickiego przecieku powierzył dwóm innym prokuratorom, ponieważ "prokurator-referent był bardzo obciążony, a czynności trzeba było intensyfikować". Obejmując 16 lutego stanowisko prokuratora okręgowego w Kielcach Małgorzata Perz powiedziała dziennikarzom, że zmiany zastępców nie planuje, bo - jak mówiła - nie miała okazji poznać ich pracy z pozycji przełożonej. Jeśli zmiany okażą się potrzebne, to nastąpią z czasem - dodała.
Prokurator Apelacyjny w Krakowie Józef Giemza nie chce wypowiadać się na temat złożonego przez siebie wniosku o odwołanie Borsa. Jak poinformował zastępujący rzecznika wiceszef Prokuratury Apelacyjnej Ryszard Tłuczkiewicz, "prokurator apelacyjny nie wypowiada się na temat wniosków kadrowych i uważa, że decyzje o odwołaniu należą do kompetencji ministra".
Prokuratura Krajowa potwierdziła wpłynięcie wniosku. Jej rzeczniczka Julita Sobczyk powiedziała, że wniosek nie zawiera ani uzasadnienia, ani propozycji kandydata na miejsce Borsa.