Co tam lobbił Skórka?
Maciej Skórka, biznesmen od hazardu i społeczny asystent Jerzego Jaskierni, dziesięć razy odwiedzał Sejm w ubiegłym roku - pisze "Gazeta Wyborcza". Jaskierna nie rozumie, czemu to
interesuje gazetę.
Odwiedzinami Skórki w parlamencie "GW" interesowała się, odkąd ujawniła, że był społecznym asystentem szefa klubu SLD Jerzego Jaskierni. Jaskiernia zaś od lat zabiegał o korzystne przepisy dla biznesu Skórki, czyli automatów do gier.
Wyjaśnienia obu panów nie brzmiały wiarygodnie: a to, że poznali się jako entuzjaści futbolu, a to, że Jaskiernia nic nie wiedział o hazardowym biznesie Skórki. Asystentem Jaskierni miał Skórka zostać, by pomagać polskiej piłce nożnej. Wcześniej obaj twierdzili - wbrew oczywistym faktom - że Skórka funkcji asystenta nigdy nie objął.
"GW" poprosiła o informację o wizytach Skórki w Sejmie w 2003 r. Kancelarii Sejmu zajęło to kilka tygodni. Potrzebne były dwie opinie prawne, w tym samego generalnego inspektora ochrony danych osobowych. Urzędnicy Kancelarii obawiali się ponoć, że oburzony deptaniem swej prywatności Skórka pozwie ich do sądu.
Wczoraj "GW" wreszcie dostała lakoniczny list z wykazem przepustek. Od marca do czerwca 2003 r. Skórka bywał w Sejmie prawie co dwa tygodnie. Zawsze na wniosek klubu SLD; w czasie posiedzenia Sejmu lub dzień przed. Z wyjątkiem 2 i 3 kwietnia, kiedy obradował nie Sejm, lecz Senat - i to właśnie nad ustawą o grach losowych.
Jerzy Jaskiernia powiedział wczoraj "GW": "Nie rozumiem celu waszej 'inwigilacji'. Każdy obywatel ma prawo wejść do Sejmu".
W 2002 r., gdy nad ustawą pracowała komisja, Skórka miał stałą przepustkę do Sejmu, więc jego wizyt nie odnotowywano - zaznacza "GW". (PAP)