Co szósty rodzic fałszuje szkolne usprawiedliwienia
Uczniowie nie chodzą do szkół, a rodzice -
jak wynika z badań - nagminnie kłamią w usprawiedliwieniach - pisze "Życie Warszawy". Dziennik dotarł do propozycji rozwiązania tych problemów, które kuratoria przesłały do resortu oświaty.
Co szósty rodzic (17,6%) przyznaje, że zdarza mu się wystawić dziecku fałszywe usprawiedliwienie nieuzasadnionej nieobecności w szkole, a 74,3% zapewnia, że tego nie robi - wynika z sondażu przeprowadzonego na zlecenie "ŻW" przez Mareco Polska.
Z plagą wagarów postanowiło walczyć Ministerstwo Edukacji Narodowej. Nakazało kuratoriom oświaty w całym kraju przeprowadzenie ankiety na temat frekwencji w podstawówkach, gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych w roku szkolnym 2005/06, która pozwoliłaby zdiagnozować wynikające z absencji problemy. Poproszono też o wskazanie rozwiązań, które zmniejszyłyby to zjawisko.
Raporty z kuratoriów w całym kraju trafiły już do ministerstwa, które po opracowaniu ogólnopolskich, uśrednionych wyników, zaprezentuje je na konferencji prasowej - ujawnia rzecznik MEN Kaja Małecka.
Gazeta dotarła do danych z części województw. Wynika z nich, że rodzice nagminnie usprawiedliwiają nieobecności, nie podając ich przyczyn lub usprawiedliwiają "ciągiem" wiele godzin zaległych.
Z przesłanych do MEN-u informacji wynika, że najczęściej szkoły postulują, by usprawiedliwiać nieobecności wyłącznie na podstawie zwolnień lekarskich lub honorować te od rodziców jedynie w wyjątkowych sytuacjach. Część ekspertów wskazuje jednak, że takie rozwiązanie to powrót do PRL. Rodzice mogą w efekcie zacząć nachodzić lekarzy i wymuszać wypisywanie zwolnień dla swoich dzieci.
W przesłanych do ministerstwa pomysłach dyrektorzy szkół sugerowali też wprowadzenie na świadectwie ukończenia szkoły zapisu o liczbie opuszczonych godzin - czytamy w "Życiu Warszawy". (PAP)