Trwa ładowanie...
d1t4djx
27-07-2010 15:09

Co Rosjanie znaleźliby w Lockerbie?

Śmierć prezydenta RP pod Smoleńskiem badają: polscy śledczy, zmuszeni przez własny rząd do pracy na spreparowanych stenogramach; Rosjanie, którzy od razu wykluczyli zamach; i kilkunastu dziennikarzy uważanych przez niektórych kolegów po fachu za „oszołomów”. Gdyby tak wyglądało śledztwo w sprawie głośnej katastrofy boeinga nad szkockim Lockerbie w 1988 r., do dziś nie wiedzielibyśmy, że samolot strącili terroryści.

d1t4djx
d1t4djx

Po katastrofie w Smoleńsku niektóre z głównych mediów zamiast prowadzić własne śledztwa, na co dzień oskarżały o „nienawiść”, „mroczne pasje”, „obsesje” i „podłe myśli” każdego, kto ośmielił się stawiać hipotezy o celowym zniszczeniu samolotu z prezydentem Polski na pokładzie (wszystkie te określenia z jednego tylko tekstu Piotra Stasińskiego z „Gazety Wyborczej”). Ofiarami tego medialnego terroru padli zarówno politycy (głównie PiS), jak i dziennikarze oraz blogerzy, którzy pozostali sceptyczni wobec raportów rosyjskich śledczych i zapewnień rządu RP o polsko-rosyjskim pojednaniu.

Mroczne pasje zachodnich dziennikarzy

Zajrzeliśmy do amerykańskich i brytyjskich gazet z lat 1988–1989 i początku lat 90. Wynika z nich, że od dnia tragedii nad Lockerbie własne śledztwa prowadziło dziesiątki dziennikarzy z Europy Zachodniej i USA, m.in. z „Time”, „Die Zeit” czy „Washington Post”. „Mroczne pasje” i „obsesje” zachodnich żurnalistów przejawiały się w starannym dokumentowaniu okoliczności katastrofy, przepytywaniu setek informatorów ze służb specjalnych i naocznych świadków zdarzenia, krytyce prowadzonego śledztwa oraz stawianiu najrozmaitszych, często zupełnie nieprawdopodobnych hipotez. O strącenie amerykańskiego samolotu dziennikarze podejrzewali m.in. terrorystów z Libanu, bojowników palestyńskich, syryjskich handlarzy narkotyków, władze Iranu, radykałów z Libii (do tej wersji przychylili się brytyjscy i amerykańscy śledczy), agentów Stasi, szpiegów Mossadu, a nawet CIA. Niektóre z tych hipotez były oczywiście określane mianem „teorii spiskowych”, ale nikomu nie przyszłoby do głowy nazywać ich „piekielną kampanią”, „sabatem
czarownic” czy efektem „mrocznych pasji” – tak jak uczynił to wspomniany już Piotr

Do dziś zresztą w angielskich i amerykańskich środkach masowego przekazu pojawiają się filmy i artykuły prasowe, podważające oficjalne ustalenia śledczych (zwłaszcza wartość dowodów przeciw oskarżonym przez prokuratorów Libijczykom) czy ujawniające nowe szczegóły tragedii sprzed 22 lat. Mimo że część z nich uderza w dawną administrację George’a Busha i konserwatywny rząd Margaret Thatcher, nikt nie zarzuca ich autorom politycznej gry trumnami czy wywoływania wojny amerykańsko-amerykańskiej lub brytyjsko-brytyjskiej.

Rosyjskie „standardy”

Śmierć prezydenta RP pod Smoleńskiem badają: polscy śledczy, zmuszeni przez własny rząd do pracy na fałszywych stenogramach; Rosjanie, którzy od razu wykluczyli zamach; i kilkunastu dziennikarzy uważanych przez swoich kolegów po fachu za „oszołomów”. Gdyby tak wyglądało śledztwo w sprawie Lockerbie, poprzestano by zapewne na wersji, że przyczyną katastrofy były mewy, które wleciały do silnika (w Szkocji stawiano i takie hipotezy), a w najgorszym przypadku usterka techniczna amerykańskiego samolotu.

d1t4djx

Różnice widać w każdym aspekcie śledztwa. Sami szkoccy detektywi w ciągu roku od rozbicia się boeinga odwiedzili w poszukiwaniu prawdy 13 państw i przesłuchali ponad 15 tys. osób (!). Dla porównania: prowadzący dochodzenie w sprawie śmierci prezydenta RP i najwyższych polskich dowódców Rosjanie nie przesłuchali jeszcze nawet całej obsady wieży lotów z tragicznego 10 kwietnia (chodzi – uwaga – o trzy osoby).

W amerykańskim dzienniku „Newsday” z 3 kwietnia 1989 r. czytamy, że w Szkocji aż 11 tys. policjantów i żołnierzy brytyjskich przeszukiwało tereny, na których mogły znajdować się szczątki samolotu (był to obszar 2 tys. km kw.!). Towarzyszyły im helikoptery wyposażone w specjalistyczne termowizory. Każdy drobny odłamek (a znaleziono ich grubo ponad 10 tys.) został oznaczony, osobno zapakowany i odwieziony w miejsce, gdzie znaleziska poddawano prześwietleniom promieniami rentgenowskimi i chromatografii gazowej (w celu znalezienia ewentualnych pozostałości po materiałach wybuchowych). Dziś wiemy, że tylko dzięki tak drobiazgowym badaniom odnaleziono nadpalony skrawek materiału, który po wnikliwym śledztwie naprowadził prokuratorów – poprzez Niemcy, Czechosłowację i Maltę – na trop terrorystów z komunistycznej Libii.

Maszyna, która po eksplozji bomby rozerwała się na trzy części i spadła z wysokości 9 km, została zrekonstruowana w 80 proc. i do dziś jest przechowywana w miejscowości Lincolnshire. Tymczasem w Rosji już teraz słychać głosy, że wrak polskiego Tu-154 należałoby przetopić. Brytyjscy i amerykańscy śledczy bardzo poważnie podeszli też do sprawy obdukcji i zbadania ciał pod kątem kryminalistycznym. W książce Geraldine Sheridan i Thomasa Kenninga pt. „Survivors: Lockerbie” (1993 r.) czytamy, że po katastrofie wiele ciał ofiar wciąż leżało w ogródkach miasteczka. Nie był to jednak oczywiście wynik niechlujstwa lub złej woli policji (jak w przypadku Smoleńska), lecz działanie dla dobra śledztwa: leżące przed domami zwłoki były szczegółowo fotografowane i oznaczane, aby po porównaniu z rozkładem miejsc w samolocie ustalić dokładną siłę i kierunek ewentualnego wybuchu bomby na pokładzie.

W Rosji, gdy polski Tu-154 został rozerwany na strzępy po upadku z kilku metrów, analizy takiej nie przeprowadzono, gdyż jeszcze w dniu katastrofy rosyjskie władze ogłosiły, że wersja zamachu nie jest przez nich brana pod uwagę.

d1t4djx

Bierność Tuska i Komorowskiego

Amerykański Boeing 747 spadł na szkockie miasteczko Lockerbie 21 grudnia 1988 r. Natychmiast po tragedii (w której zginęło 270 osób) wszczęto śledztwo, prowadzone wspólnie przez szkocką policję i prokuraturę oraz amerykańskie FBI. Wystarczy powiedzieć, że jeszcze zanim przystąpiono do wydobycia z kokpitu ciał pilotów, na miejscu katastrofy pojawili się eksperci z USA, którzy weszli do roztrzaskanej, znajdującej się w niewielkim kraterze kabiny.

Pod Smoleńskiem to Rosjanie zabezpieczyli teren, wrak i szczątki ofiar, a w mediach obowiązującą wersją stał się błąd pilotów. „Gospodarze” śledztwa jeszcze tego samego dnia dali do zrozumienia, że hipoteza celowego spowodowania katastrofy w ogóle nie będzie rozpatrywana, a awaria rosyjskiej maszyny jest w zasadzie wykluczona. Tezom tym, jak pamiętamy, od początku sekundowały główne polskie media i rząd RP.

Zupełnie inaczej było po wydarzeniach w Lockerbie. Spowodowały one błyskawiczną reakcję najważniejszych polityków brytyjskich i amerykańskich. Premier Margaret Thatcher wsparła lokalną policję i prokuraturę ogromnymi kwotami, sprawiając, że prowadzone w Lockerbie dochodzenie zamieniło się w jedno z największych śledztw w historii Wielkiej Brytanii. Zarówno „żelazna dama”, jak i brytyjski minister transportu Paul Channon osobiście nadzorowali postępowanie, a nawet spotykali się z zajmującymi się katastrofą dziennikarzami (np. w marcu 1989 r. premier Thatcher przekazała pięciu reporterom pierwsze poufne informacje o natrafieniu na trop domniemanych sprawców).

d1t4djx

Amerykanie także potraktowali sprawę niezwykle prestiżowo, bo własne postępowania wszczął Departament Sprawiedliwości i CIA, a oficerowie FBI odegrali wiodącą rolę w amerykańsko-brytyjskim śledztwie. Dla przykładu: ekspertem, który wykonał niemal wszystkie najważniejsze badania kryminalistyczne w sprawie Lockerbie, był Thomas Turman z FBI. To tak, jakby najbardziej istotne dla smoleńskiego śledztwa analizy wykonywał jako pierwszy wysoki oficer lub specjalista z Komendy Głównej Policji.

Trzy miesiące po katastrofie w Szkocji, a więc jeszcze przed odnalezieniem dowodów, które posłużyły potem w procesie zamachowców, ówczesny prezydent elekt USA George Bush zapowiedział „surowe ukaranie” sprawców tragedii. Mimo tych zapewnień i działań administracji USA media zarzucały amerykańskiemu przywódcy... bierność i „wyciszanie” śledztwa.

Rząd polski Donalda Tuska i prezydent elekt Bronisław Komorowski nie zrobili jak do tej pory nic, by śledztwo podjęła komisja międzynarodowa.

Leszek Misiak, Grzegorz Wierzchołowski

d1t4djx
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1t4djx
Więcej tematów

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj