PolitykaCo po stanie wyjątkowym? Rząd zamiast planować - czeka do ostatniej chwili

Co po stanie wyjątkowym? Rząd zamiast planować - czeka do ostatniej chwili

Rząd na ostatnią chwilę zostawił prace nad nowymi przepisami, które mają uregulować sytuację na polsko-białoruskim pograniczu po zakończeniu stanu wyjątkowego. Projekt ustawy o ochronie granicy autorstwa MSWiA ma trafić na wtorkowe posiedzenie rządu. Nie ma jednak pewności, że nowe prawo wejdzie w życie przed zakończeniem stanu wyjątkowego, choć rząd nadaje projektowi status pilnego. Senatorowie większości spodziewają się "bubla prawnego" i przewidują, że PiS wykorzysta okazję do ataku na opozycję.

Prace senackich komisji nad zabezpieczeniem polskiej granicy na czas kryzysu migracyjnego
Prace senackich komisji nad zabezpieczeniem polskiej granicy na czas kryzysu migracyjnego
Piotr Molecki
Patryk Michalski

- W przypadku PiS-u projekt przyjęty z takim pośpiechem zapewne oznacza projekt z błędami. Warto byłoby tego uniknąć w tak ważnej sprawie jak ochrona granicy, a biorąc pod uwagę dotychczasowe zapowiedzi, trzeba się obawiać poważnych błędów. Będziemy musieli bardzo dokładnie przeanalizować tę ustawę – mówi WP senator Bogdan Klich, szef senackiej komisji spraw zagranicznych.

Mimo że projekt rządowy znany jest na razie jedynie z zapowiedzi, już wywołuje kontrowersje. Prawnicy obawiają się próby przedłużenia stanu wyjątkowego z pominięciem konstytucji. Jak słyszymy, politycy Platformy Obywatelskiej nie zamierzają przymykać na to oka. Senatorowie jednocześnie dziwią się, że tak ważne przepisy powstają na ostatnią chwilę.

A rząd wcale nie zamierza dawać parlamentarzystom dużo czasu na analizy - będą oni zmuszeni raczej pracować w tempie ekspresowym. Według informacji Wirtualnej Polski rząd swojemu projektowi zamierza nadać status pilnego. Taka ścieżka skraca terminy na przyjęcie ustawy – ustawa musi zostać rozpatrzona przez senatorów w ciągu 14 dni, a nie jak zazwyczaj 30 dni. Z kolei głowa państwa ma tylko 7 dni na podpis, a nie jak w przypadku zwykłych projektów - 21 dni.

Stan wyjątkowy wprowadzony na terenie 183 miejscowości obowiązuje do końca listopada. By nowe przepisy zdążyły wejść w życie przed tym terminem, Senat musiałby zająć się ustawą najpóźniej na posiedzeniu zaplanowanym na 24 listopada. Senatorowie większości są jednak sceptyczni, dlatego nie jest wykluczone, że będą chcieli wprowadzić szereg poprawek. Jeśli tak się stanie, konieczne będzie zwołanie dodatkowego posiedzenia Sejmu, by odnieść się do uwag izby wyższej.

"Myślenie słabą stroną rządu"

- O takich rozwiązaniach trzeba było myśleć dużo wcześniej, ale myślenie jest słabą stroną tego rządu. Planowanie strategiczne w rządzie prawie w ogóle nie istnieje, bo oni koncentrują się na sprawach wewnętrznych i utrzymaniu władzy. Poza tym PiS popełnił fundamentalny błąd przez niedopuszczenie dziennikarzy na granicę. Wykorzystał to Łukaszenko, zapraszając największe światowe stacje, co daje mu przewagę informacyjną – dodaje Bogdan Klich.

Senator PO uważa też, że wszystkie działania Prawa i Sprawiedliwości w sprawie ataku białoruskiego reżimu są spóźnione. Polityk podkreśla, że pierwsze informacje o planowanych działaniach Łukaszenki docierały do Polski już na początku czerwca. – Rząd czekał z decyzjami do sierpnia, w tym czasie można było umacniać granicę, a nic takiego się nie działo – komentuje.

Szef klubu PiS Ryszard Terlecki
Szef klubu PiS Ryszard Terlecki © NurPhoto via Getty Images | NurPhoto

Politycy Prawa i Sprawiedliwości nie widzą jednak problemu w pośpiechu. Szef klubu PiS Ryszard Terlecki wyraził oczekiwanie, że izba wyższa szybko przyjmie propozycję rządu. - Mam nadzieję, że Senat zachowa się racjonalnie, odpowiedzialnie i nie będzie przetrzymywał naszej ustawy i nie będzie prowadził jakichś opóźnień stwierdził Terlecki w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie.

Z kolei wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz nie ma wątpliwości, że sytuacja na pograniczu wymaga utrzymania restrykcji. - Z całą pewnością prawnicy analizują, w jaki sposób zgodnie z konstytucją i prawem międzynarodowym uregulować te kwestie, bo chyba wszyscy się zgodzimy, że jest konieczność utrzymania stabilności na polskiej granicy, a do tego konieczne są konkretne instrumenty. Konstytucja przewidziała stan wyjątkowy na pewien okres, który tylko raz można przedłużyć, ale jest cały szereg rozwiązań, które można wprowadzić zgodnie z konstytucją – stwierdził wiceszef polskiej dyplomacji w programie "Tłit" Wirtualnej Polski.

Tryb pilny, wyścig z czasem i pułapka na Senat

Rząd niemal do ostatniej chwili czekał z ujawnieniem planu działań na polsko-białoruskim pograniczu po zakończeniu stanu wyjątkowego. Konstytucja pozwala wyłącznie na jednokrotne wydłużenie okresu jego trwania, dlatego Prawo i Sprawiedliwość dużo wcześniej mogło przygotować ustawę i poddać ją konsultacjom. Tak się jednak nie stało. Dopiero 12 listopada w wykazie prac legislacyjnych rządu pojawiła się zapowiedź projektu nowelizacji ustawy o ochronie granicy i niektórych innych ustaw.

Rząd zwlekając z przedstawieniem projektu ustawy, nie daje ani Senatowi, ani prezydentowi szans na pełne wykorzystanie przysługujących im terminów, bo jeśli izba wyższa zdecydowałaby się na wykorzystanie pełnych dwóch tygodni, nowa ustawa weszłaby w życie już po zakończeniu stanu wyjątkowego. Prawo i Sprawiedliwość zamierza więc naciskać w tej sprawie na senacką większość. W przypadku odkładania terminu posiedzenia, partia rządząca będzie atakowała Senat za "brak pomocy w ochronie polskich granic".

Senatorowie Platformy Obywatelskiej w nieoficjalnych rozmowach są przekonani, że PiS chce wykorzystać tę sprawę na własny użytek. – Czeka nas seans grillowania Senatu i opowieści o tym, jak przeszkadzamy rządowi. Akcja ma mieć wymiar propagandowy. Jeszcze chyba nigdy Sejm nie przysłał porządnego projektu ustawy, który byłby pisany w takim tempie. Dlatego spodziewam się, że to będzie kolejny bubel – mówi nam nieoficjalnie jeden z senatorów większości.

Gdyby ustawa została przyjęta przez Sejm dopiero w środę i jeszcze tego samego dnia przekazana do Senatu, to izba wyższa mogłaby nad nią zagłosować najpóźniej 1 grudnia, kiedy stan wyjątkowy przestanie już obowiązywać. Teoretycznie to oznaczałoby, że dziennikarze choć na jeden dzień mogliby wejść na tereny, które przez trzy ostatnie miesiące były wyłączone spod kontroli mediów. To tylko teoria, bo rząd jest zdeterminowany, by nawet po zakończeniu stanu wyjątkowego dziennikarze nie mieli swobodnego dostępu do wszystkich miejsc. MSWiA ma dopuścić jedynie obecność mediów w wyznaczonych miejscach, po uzyskaniu zgody Straży Granicznej.

Tymczasem nie zapowiada się, by sytuacja na granicy miała się uspokoić. Migranci gromadzą się na przejściu Kuźnica-Bruzgi (Photo by Leonid Shcheglov\TASS via Getty Images)
Tymczasem nie zapowiada się, by sytuacja na granicy miała się uspokoić. Migranci gromadzą się na przejściu Kuźnica-Bruzgi (Photo by Leonid Shcheglov\TASS via Getty Images)© GETTY | Leonid Shcheglov

Dziennik Gazeta Prawna informuje, że w razie problemów z uchwaleniem ustawy na czas, rząd rozważa nawet wprowadzenie nowego stanu wyjątkowego. Inne zdanie ma w tej sprawie szef klubu PiS Ryszard Terlecki. - Oczywiście rząd nie myśli w tej chwili o przedłużeniu stanu wyjątkowego, raczej o pewnym jakby uporządkowaniu właśnie dostępu mediów do granicy i do tego obszaru przygranicznego i to w tym czasie, gdy będzie kończył się stan wyjątkowy, poznamy szczegóły – stwierdził w Sejmie.

Co zakłada rządowy projekt?

Według przedstawionych przez rząd założeń nowelizacja ma wprowadzić zmiany w trzech ustawach: o ochronie granicy państwowej, o Straży Granicznej oraz o rekompensacie w związku z wprowadzeniem stanu wyjątkowego na obszarze części województwa podlaskiego i lubelskiego. Projekt przewiduje m.in., że minister spraw wewnętrznych – w przypadku zagrożenia bezpieczeństwa państwa lub porządku publicznego – po zasięgnięciu opinii komendanta głównego Straży Granicznej – będzie mógł wydać zakaz przebywania na terenach przygranicznych. W praktyce oznaczałoby to niemal całkowitą dowolność Mariusza Kamińskiego w decydowaniu o tym, kto i gdzie będzie mógł przebywać.

Co więcej - funkcjonariusze Straży Granicznej mieliby zyskać dodatkowe uprawnienia dotyczące stosowania środków przymusu bezpośredniego, w tym mogliby korzystać z plecakowych miotaczy substancji obezwładniających. Z kolei przedsiębiorcy z terenów objętych zakazem przebywania wciąż mogliby liczyć na rekompensaty, takie same jak w przypadku obowiązywania stanu wyjątkowego.

Prawnicy nie mają wątpliwości, że takie rozwiązanie to próba wprowadzenia de facto stanu nadzwyczajnego tylnymi drzwiami, z pominięciem restrykcji opisanych w konstytucji. "Jeżeli nie ogłosi się stanu nadzwyczajnego, to takich ograniczeń nie można wprowadzać przez zmianę czy uchwalenie jakieś ustawy, bo wtedy ta ustawa jednoznacznie będzie sprzeczna z konstytucją. Nie można więc, nie ogłaszając któregoś ze stanów nadzwyczajnych, po prostu wprowadzić do ustawy o ochronie granicy przepisów ograniczających prawa i wolności konstytucyjne, przewidziane wyłącznie dla stanu wyjątkowego" – zwraca uwagę w swoim komentarzu opublikowanym na Facebooku Włodzimierz Wróbel, sędzia Sądu Najwyższego.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
stan nadzwyczajnysenatgranica
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (260)