Co najmniej 16 osób zginęło w zamachu w Moskwie
Dwie kobiety-kamikadze zdetonowały w sobotę ładunki wybuchowe podczas odbywającego się na lotnisku Tuszyno w Moskwie festiwalu rockowego, zabijając siebie i co najmniej 14 innych osób. Rannych zostało kilkadziesiąt osób.
05.07.2003 | aktual.: 06.07.2003 17:02
Pierwsza z dwóch eksplozji nastąpiła około godz. 15 czasu moskiewskiego (godz. 13 warszawskiego), gdy na terenie lotniska trwał koncert dla około 40 tysięcy miłośników muzyki rockowej. Drugi wybuch nastąpił w dziesięć minut później. W przypadku jednej terrorystki ładunek wybuchowy nie zadziałał w pełni. Spowodowany przez nią wybuch ranił jedynie trzy osoby. W przypadku drugiej nastąpiła pełna eksplozja - podały moskiewskie władze.
Rzecznik moskiewskiej milicji Walerij Gribakin powiedział dziennikarzom w sobotę wieczorem, że w następstwie dwóch wybuchów poniosło śmierć - nie licząc terrorystek - 14 osób, a co najmniej 60 skorzystało z pomocy lekarskiej.
Do zamachu nikt się nie przyznał, lecz wiceminister spraw wewnętrznych Raszid Nurgalijew powiedział, że dochodzenie wskazuje na powiązania autorów zamachu z czeczeńskimi separatystami.
Jak powiedział Nurgalijew, "ustalono już, że terrorystki miały powiązania z (czeczeńskimi) nielegalnymi zbrojnymi ugrupowaniami". Dodał, że materiał wybuchowy, jakiego użyły, jest podobny do tego, jakie miało czeczeńskie komando podczas akcji w ubiegłym roku w teatrze na Dubrowce.
Również szef rosyjskiego MSW Borys Gryzłow sugerował, że za zamachem stoją czeczeńscy separatyści. Przypomniał, że w piątek wieczorem prezydent Władimir Putin podpisał dekret o rozpisaniu na 5 października wyborów prezydenckich w Czeczenii, czemu rebelianci są przeciwni.
Przedstawiciel przywódcy czeczeńskich separatystów Asłana Maschadowa Sałambek Maigow odrzucił w sobotę w wypowiedzi dla radia "Echo Moskwy" jakąkolwiek odpowiedzialność rebeliantów za zamach.
Prezydent Rosji Władimir Putin złożył kondolencje rodzinom ofiar, sam zaś przyjmował depesze kondolencyjne z zagranicy, w tym od prezydenta Francji Jacquesa Chiraca i kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera.
Jacques Chirac dał wyraz swemu "przerażeniu" i "oburzeniu" wobec "ciężkiego bilansu zamachów, które dotknęły Moskwę". Podkreślił, że "nic nie usprawiedliwia takich aktów".
Kanclerz Niemiec podkreślił konieczność zwalczania "z jak największą determinacją wszelkich postaci terroryzmu".
Mimo zamachu władze nie przerwały koncertu rockowego na płycie moskiewskiego lotniska Tuszyno, tłumacząc decyzję obawami przed wybuchem paniki.