Co może czwarta władza

Dzięki sprytnej akcji zdesperowanych mieszkańców podwarszawska Magdalenka zdobyła 70 nowych policjantów. Reszta Polski pluje sobie w brodę.

27.11.2003 07:00

Zuchwałe kradzieże i włamania to codzienność w położonej w podwarszawskich lasach Magdalence. Policja nie reaguje. Mieszkańcy wzięli więc swój los w swoje ręce. Najpierw zorganizowali całonocne obywatelskie patrole, a potem w kawiarence U Ewy N. obmyślili chytry plan. Powiadomili prasę, że ich miejscowość stała się wylęgarnią przestępców. Zadziałało.

Dzień po wstrząsających artykułach powiat dostał 70 dodatkowych policjantów do patrolowania ulic. Miejscowy komendant wyposażył patrole w telefony komórkowe i obiecał, że zrobi porządek. Magdalence zazdroszczą inne gminy w Polsce. Żałują, że same nie wpadły na taki pomysł. Ale niektórzy samorządowcy się oburzają. - To niesprawiedliwe - przekonują. - Przestępczość jest wszędzie podobna. Dlaczego oni mają dostać więcej naszym kosztem?

POLICJA NIC NIE WIDZI

- Znajoma pracuje w Komendzie Stołecznej. Poradziła, by uderzać od razu do szefa policji i nasłać prasę. Tak zrobiliśmy - opowiada jeden z mieszkańców Magdalenki.

List do komendanta stołecznego napisała Małgorzata Bociańska, przewodnicząca rady sołeckiej. - Poinformowałam go, że tutejsza policja tłumaczy swoją bezsilność brakiem paliwa w samochodach i zbyt małą liczbą funkcjonariuszy - mówi Bociańska. Na końcu dopisałam: Do wiadomości "Gazety Wyborczej".

Dziennikarze tłumnie zjechali do Magdalenki. To była prawdziwa sensacja. Szczególne zainteresowanie prasy wzbudziły obywatelskie patrole.

- Zabraliśmy ich w teren, żeby sami się przekonali. Mieliśmy lornetki, reflektory, noktowizor, założyliśmy kominiarki, żeby bandziory nas nie rozpoznały - opowiada pan Zbyszek, który niemal od miesiąca co noc uczestniczy w patrolach. - Wiemy, gdzie zbierają się gówniarze, którzy dokonują włamań. Wiemy, kim są i gdzie mieszkają. Tylko policja udaje, że nie ma o niczym zielonego pojęcia. Nic nie chce robić.

Dziennikarze mieli szczęście. Obywatelski patrol na ich oczach rozgonił bandę dresiarzy. Pogoń po lesie, szarpanina, zamaskowani mężczyĄni. Wszystko, czego potrzeba do dobrej prasowej relacji. "90% domów w Magdalence zostało okradzionych. Niektóre nawet po kilka razy" - napisała "Gazeta". I wtedy się zaczęło.

OBROBILI "NA ŚPIOCHA"

Policyjne i gminne władze nie mogły pozostać obojętne wobec prasowych enuncjacji. Już następnego dnia w urzędzie gminy zwołano zebranie. Uczestniczyli w nim nowi komendanci policji - gminny i powiatowy. Starych odwołano.

- Zrobimy wszystko, co w naszej mocy - zapewniała policja. - Tu musi zapanować porządek.

Wójt gminy Maria Batycka-Wąsik nie kryła zadowolenia. - Może nareszcie coś się ruszy.

Niedawno złodzieje obrobili jej dom. Zabili psa. Zdaniem mieszkańców Magdalenki dane o kradzieżach, które podała prasa, "tylko w niewielkim stopniu były przesadzone". - Musieliśmy coś powiedzieć - tłumaczą. - Do tej pory w ogóle nikt nie chciał nas słuchać ani z nami rozmawiać. A tu naprawdę źle się dzieje.

Pani Grażyna jeszcze się trzęsie, gdy przypomina sobie o bandyckim włamaniu, którego dokonano w jej domu kilka miesięcy temu. Złodzieje nazywają ten sposób "na śpiocha". - W nocy wpuścili mi do mieszkania gaz usypiający przez dziurkę od klucza - mówi. - Mieli dużo czasu, by opróżnić mieszkanie. Zabrali pieniądze, komputer, biżuterię. W domu była dwójka małych dzieci. Całe szczęście, że nic im się nie stało. Pana Stefana obrobili "na szybkiego". - Przeskoczyli przez płot, wpadli do mieszkania i zabrali, co było pod ręką. Ukradli portfel i telefon komórkowy z kieszeni kurtki wiszącej na wieszaku przy drzwiach.

Rodzina Kowalskich nie może dojść do siebie od czasu przyjęcia, jakie w lecie urządziła w swoim ogrodzie. - Gdy kilka metrów od domu bawiliśmy się z gośćmi, bandyci wymietli nam z mieszkania niemal wszystko. Zabrali nawet skórzane fotele.

Ale największą bezczelnością popisali się złodzieje w domu państwa Nowaków. Najpierw gazem uśpili gospodarzy, potem załadowali łupy na ciężarówkę, a następnie w kuchni urządzili sobie przyjęcie. Zjedli wszystko z lodówki i wypili zapasy alkoholu.

- My nie przesadzamy - skarżą się mieszkańcy. - Tu naprawdę nie daje się już żyć. Przecież w każdej chwili może dojść do jakiegoś nieszczęścia. Na razie, dzięki Bogu, jeszcze nikogo nie zabili. Ale to tylko kwestia czasu.

KTO PIERWSZY, TEN LEPSZY

Od kilku dni w Magdalence jest niebiesko od policyjnych mundurów. Główną drogą co chwila przejeżdża patrolowy samochód policji lub agencji ochroniarskiej. Mieszkańcy mają wreszcie chwilę oddechu. - W końcu może będę mógł normalnie popracować, a nie patrolować całymi nocami - mówi pan Zbyszek. - Ale nie zrezygnujemy z patroli od razu - dodaje po chwili namysłu. - Musimy się najpierw przekonać, że policja jest skuteczna. Przez tyle lat nic nie mogła zdziałać. A nagle co? Mamy uwierzyć, że zechce się jej pracować?

Władze innych gmin zazdroszczą mieszkańcom Magdalenki pomysłu. Prawie wszyscy wójtowie, z którymi rozmawialiśmy, żalili się, że w ich gminach nie jest lepiej.

Radna z Tarnowa Podgórnego koło Poznania (również okradziona) uważa, że Magdalenka nie powinna dostawać więcej niż inne miejscowości. Jej zdaniem policja nie jest w stanie zapobiec przestępstwom. - Najlepiej by było, gdyby ludzie nie liczyli na niczyją pomoc, tylko sami sobie radzili - mówi.

Inny przedstawiciel samorządu (do jego domu włamano się trzy tygodnie temu) nie kryje oburzenia: - Do czego w tej Polsce doszliśmy - denerwuje się. - Trzeba dopiero narobić w prasie wrzasku na cały kraj, żeby policja wreszcie się wzięła do tego, za co jej płacą. To czysty absurd.

- Też zostałem niedawno okradziony - mówi wójt Chmielna koło Gdańska Zbigniew Roszkowski. - Szkoda, że sami nie wpadliśmy na taki pomysł. Trzeba pogratulować. Chciałbym, żeby nasza lokalna społeczność także się zaktywizowała.

Jego gmina finansuje dodatkowe etaty dla policjantów, chociaż zawsze brakuje pieniędzy. - Wszyscy okoliczni wójtowie starają się o przydział większej liczby funkcjonariuszy. Niestety, bez rezultatu - opowiada.

Wiceszef policji w Piasecznie, której podlega Magdalenka, Witold Wójcicki nie ma wyrzutów sumienia, że siły w jego powiecie zostały wzmocnione. - No cóż, każdy ciągnie kołderkę w swoją stronę - zauważa. Po chwili jednak dodaje na usprawiedliwienie: - To młodzi ludzie, niedoświadczeni. U nas dopiero będą się szkolić. Wójt Jan Kownacki z Oławy koło Wrocławia uważa, że na podobną akcję jak w Magdalence jest już za późno. - Chętnie bym ją powtórzył, by dostać choć kilku policjantów. Muszę się jednak pogodzić z tym, że kto pierwszy, ten lepszy. Dla nas już pewnie nie starczy.

DOROTA SAJNUG
WSPÓŁPRACA TOMASZ CZUKIEWSKI

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)