Co jeszcze wycieknie z IPN?
Instytut Pamięci Narodowej przyznał się, że
ponosi odpowiedzialność za lustracyjne opętanie, związane z tzw.
listą Wildsteina. Tylko tak należy rozumieć zawiadomienie przez
prezesa IPN prof. Leona Kieresa prokuratury o podejrzeniu
popełnienia przestępstwa przez nieustalonego pracownika instytutu,
który pomógł Bronisławowi Wildsteinowi w wyniesieniu dokumentów -
pisze "Trybuna".
12.02.2005 | aktual.: 12.02.2005 07:47
Nikt nie może zagwarantować, że poza listą Wildsteina któryś z pracowników IPN nie wyniósł innych dokumentów, które mogą być orężem w czasie zbliżających się kampanii wyborczych - podkreśla dziennik.
Takie niebezpieczeństwo istnieje. To świadczy o nieprofesjonalnym zorganizowaniu pracy IPN. A przecież to placówka, która sprawuje pieczę nad szczególnie wrażliwą materią społeczną, odpowiada za powierzone mu losy ludzkie. Jeśli znajdują się tam ludzie, którzy wynoszą informacje dla politycznego celu, lub by udowodnić, iż IPN potrzebuje dodatkowych nakładów finansowych, jest to zastraszające - uważa Jacek Zdrojewski, szef mazowieckiego SLD.
Niepokój pogłębia bezradność prof. Kieresa. Przyznał, że specjalna komisja powołana w instytucie nie była w stanie dojść, kto wyniósł bazę danych. Chcemy, by ustaliła to prokuratura, która dysponuje odpowiednimi narzędziami prawnymi - zaznaczył Kieres. Jan Ciechanowski, rzecznik prasowy IPN, zapewnił "Trybunę", że instytut posiada odpowiednie zabezpieczenia, które uniemożliwiają wyniesienie np. konkretnych teczek z archiwum. Jak jednak pokazuje przykład Wildsteina, nie jest to konieczne - podaje gazeta.
Kazimierz Kutz, senator Bloku Senat 2001, sądzi, że IPN-owska prawica już wykorzystała swoje możliwości i trudno będzie przebić kolejnymi materiałami ostatnią teczkową aferę.
Co oni po tym wszystkim mogą jeszcze stamtąd wynieść? Chyba już tylko prof. Kieresa. Mocniejszego uderzenia już raczej się nie spodziewam. To był strzał z armaty jedynym posiadanym nabojem. Taki krótki ostrzał z "grubej Berty", potem będzie ewentualnie szturm na miasto i dobijanie rannych. Nie mam żadnych wątpliwości, że to jest wyłącznie polityczna sprawa - powiedział "Trybunie". (PAP)
Więcej: rel="nofollow">Trybuna - Wystrychnięci na dudkaTrybuna - Wystrychnięci na dudka