Co IPN dowie się o Stasi?
Urząd ds. akt Stasi nie informował Instytutu
Pamięci Narodowej, jakie materiały zamierza przekazać, choć
zapowiadał, że "coś przekaże" - poinformował Andrzej Arseniuk z biura prasowego IPN.
W niedzielę "Wiadomości" TVP podały, że w połowie lat 80. polską
opozycję inwigilował agent służby bezpieczeństwa NRD (Stasi).
06.06.2005 | aktual.: 06.06.2005 11:13
TVP dotarły do niemieckich dokumentów Urzędu ds. akt Stasi z których wynika, że agent o pseudonimie Josef zdobył zaufanie opozycjonistów i działał w otoczeniu Lecha Wałęsy jako rzekomy fotoreporter. Na razie nie wiadomo, jak naprawdę nazywał się "Josef".
Część z tych dokumentów szefowa urzędu Marianne Birthler ma przekazać IPN we wtorek - podała TVP. Tego dnia prezes IPN Leon Kieres i Birthler podpiszą umowę o wzajemnym udostępnianiu archiwów służb specjalnych PRL i NRD. Już w 2002 r. IPN informował, że strona niemiecka zobowiązała się podjąć próbę odnalezienia akt działającej od początku lat 80. placówki Stasi w Warszawie.
Według "Wiadomości", Lech Wałęsa domyśla się, kto był agentem "Josefem", ale nie chce tego zdradzić. Przypuszczam nawet kto, ale nie mogę powiedzieć, że wiem, bo na 100% nie wiem - powiedział były prezydent.
Niemcy zapewniają, że skontaktują się z osobami, które "Josef" wymienia w swoich materiałach. Do dziś nie wiemy dokładnie, ilu agentów Stasi pracowało w Polsce, cały czas odnajdujemy jakieś nowe materiały. Podobnie jest z wiedzą na temat inwigilowania "Solidarności". Dlatego potrzebna jest współpraca z polskim IPN - powiedziała Birthler TVP.
Historia Urzędu ds. akt Stasi (którym poprzednio kierował Joachim Gauck)
sięga przełomu lat 1989-1990, kiedy w ówczesnej NRD zakończyło działalność Ministerstwo Bezpieczeństwa, które przez 40 lat gromadziło informacje o milionach osób - głównie o obywatelach NRD, ale także o tysiącach Niemców z RFN oraz obcokrajowcach. Pod koniec swojej działalności aparat ten liczył 90 tys. pracowników etatowych i ponad 170 tys. nieoficjalnych współpracowników.