Co dalej z belgijskim rynkiem pracy?
Polacy dominują na belgijskim rynku pracy w grupie obcokrajowców, którzy zdecydowali się rozpocząć legalną pracę. Dziś mija rok od czasu, kiedy Belgia częściowo i pod ścisłymi warunkami, otworzyła swój rynek.
01.06.2007 | aktual.: 30.07.2007 15:04
W tym okresie pozwolenie na pracę dostało niecałe 15 tysięcy obywateli z nowych krajów Unii, z czego 12 tysięcy to Polacy. Z danych Belgijskiej Federacji Pracodawców wynika, że większość decyduje się na pracę sezonową - w rolnictwie, a także na budowach.
Belgia zdecydowała się otworzyć rynek tylko w tych sektorach, gdzie brakuje rąk do pracy, na przykład w budownictwie. Łatwiej też o pozwolenie na pracę. Zgoda wydawana jest w ciągu 5 dni.
Te ułatwienia przyciągnęły Polaków, a Belgowie bardzo chętnie ich zatrudniają - mówi w rozmowie z Polskim Radiem Klaas Soens z Belgijskiej Federacji Pracodawców. Twierdzi on, że Polacy są bardzo dobrze wykwalifikowani i zmotywowani. Mogą, w przeciwieństwie do mieszkańców Zachodniej Europy, pracować wiele godzin.
Według Klaasa Soensa dobrze się stało iż rząd zdecydował się na częściowe otwarcie rynku pracy. Przedstawiciel Belgijskiej Federacji Pracodawców uważa, że fakt iż Polacy mogą wypełnić wolne miejsca w sektorach, którymi Belgowie nie są zainteresowani, dobrze wpływa na całą belgijską gospodarkę.
Jego zdaniem rząd w Brukseli powinien zastanowić się nad całkowitym zniesieniem restrykcji, bo to pozwoli zmniejszyć liczbę pracujących na czarno. Szacuje się, że w Belgii prawie 50 tysięcy Polaków pracuje nielegalnie. Mężczyźni - głównie na budowach, kobiety - jako pomoce domowe.