Cisza wyborcza lekko zmącona
Jak wynika z zebranych przez "Rzeczpospolitą" informacji duchowni podczas mszy najczęściej w ogóle nie podejmowali tematu wyborów. Czasem apelowali o to, by pójść do urn, bo jest to nie tylko obowiązek obywatelski, ale moralny każdego katolika
24.10.2005 | aktual.: 24.10.2005 06:47
Modlono się także o wybór prezydenta dobrego dla Polski albo w ogóle w jego intencji. W parafii w Radzionkowie na Śląsku odmówiono, jak codziennie od dwóch miesięcy, różaniec za ojczyznę. Ale były także przypadki niebezpośredniej, bo bez podawania nazwiska, ale bardzo sugestywnej agitacji - nadmienia dziennik.
Tak było w kościele pod wezwaniem św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Warszawie. We mszy o godz. 13. uczestniczył Lech Kaczyński. Ksiądz w bardzo emocjonalnym kazaniu mówił, że w Polsce panuje niesprawiedliwość, dlatego należy wybierać ludzi sprawiedliwych. Do komunii Lech Kaczyński przystąpił na końcu, zwracając tym uwagę zebranych. Podczas ogłoszeń parafialnych duchowny znów mówił, by wybierać solidarność - dodaje gazeta.
Jako wyborczą agitację można było odebrać także słowa księdza odprawiającego mszę o godz. 10. w warszawskim kościele pod wezwaniem Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych. Duchowny powiedział, że głosował już o 6.30 i nie będzie chyba źle odebrane, jeśli powie, by naśladowano go w wyborze prezydenta - nacisk na ostatnie słowo wyraźnie sugerował, że chodzi o prezydenta Warszawy - pisze "Rzeczpospolita". (PAP)