Cisza nad trumnami dziewczynek i ich ojca
W niemal zupełnej ciszy tysięczny tłum uczestniczył wczoraj w Złotowie w uroczystościach pogrzebowych zamordowanych w minioną niedzielę 2-letniej Sabinki, 6-letniej Emilki i ich 29-letniego ojca Grzegorza.
08.10.2005 | aktual.: 08.10.2005 14:05
W przyszpitalnej kaplicy, około 12.30, zebrała się rodzina i bliscy zamordowanych. Wszyscy zgromadzili się, aby po raz ostatni pożegnać się ze zmarłymi. Kiedy zamknięto trumny, do kaplicy pozwolono wejść wszystkim uczestnikom pogrzebu. Po ostatnim pożegnaniu i odmówieniu różańca, kondukt żałobny w ciszy ruszył do kościoła pw. św. Piotra i Pawła w Złotowie. Na mszę świętą odprawianą za duszę zmarłych przewieziono trumny ze zwłokami bestialsko zamordowanych. Dwie białe trumienki ustawiono w kościele po bokach trumny z ciałem ich taty.
- Żegnamy Sabinkę i Emilkę, które dopiero rozpoczęły swoje życie. Pozostanie po nich puste miejsce, zabawki i dziecinne pamiątki. Żegnamy również ich ojca – Grzegorza, który nigdy już nie zasiądzie przy rodzinnym stole. Wierzymy, że dziewczynki są z aniołami i patrzą na nas mówiąc: Dobrze nam tam, czekamy na Was – mówił w kazaniu ksiądz koncelebrujący mszę. Matka dziewczynek nie była w stanie z nikim rozmawiać. Wciąż jest pod opieką psychologa. Aby móc uczestniczyć w pogrzebie, musiała przyjąć duże dawki środków uspokajających. Tłum, który przyszedł na pogrzeb, nie mieścił się w świątyni. Kilkuset ludzi musiało stać na placu wokół kościoła. Na zewnątrz porządku pilnowała policja. Cała trasa przejazdu konduktu pogrzebowego była obstawiona policyjnymi patrolami.
Ciała dziewczynek spoczęły przy ojcu, w jednym wielkim grobie. Matka dziewczynek była tak wycieńczona, że nie była w stanie zbliżyć się do grobu. Płakała nie tylko najbliższa rodzina, ale także zgromadzony tłum. Było też widać wiele matek z dziećmi, które wraz ze swoimi pociechami przyszły pożegnać „małe aniołki”.
Mogiła, w której spoczęli, z minuty na minutę coraz bardziej tonęła w białych kwiatach. Na koniec szloch tłumu przerwała melodia „Cisza”.
Mordercy w więzieniu
Dwaj bracia, zabójcy rodziny z Franciszkowa, trafili do więzienia we Wronkach – po tym, jak sąd nakazał 3-miesięczny areszt. Ich sprawą zajmie się poznańska prokuratura okręgowa. Okazuje się jednak, że jeden z braci z więzienia niedługo przed zabójstwem dopiero wyszedł, choć... przeciwna była dyrekcja zakładu. W więzieniu w Czarnem, w województwie pomorskim, odsiadywał podwójny wyrok za spowodowanie wypadku po pijanemu i za znęcanie się nad swoim dzieckiem. – Co do decyzji o jego przedterminowym zwolnieniu mieliśmy poważne zastrzeżenia – powiedział Radiu Gdańsk dyrektor więzienia, Franciszek Tarasewicz. Sąd Okręgowy w Słupsku tych zastrzeżeń nie uznał i w czerwcu wypuścił przestępcę na wolność. Sąd tłumaczy to brakiem problemów wychowawczych z osadzonym.
Alicja Dęga