Cios dla handlarzy na Wszystkich Świętych. Nowa moda niesie się po Polsce
Na największych wrocławskich cmentarzach drugi rok z rzędu stanęły specjalne półki na używane znicze i lampiony. Wszystko po to, by ograniczyć kupowanie jednorazowych dekoracji, które co roku zamieniają się w tony odpadów. Nowy trend no waste uderza w handlarzy.
Wszystkich Świętych w Polsce co roku oznacza wzmożony ruch na cmentarzach, który przekłada się na wydane miliony złotych. Niemal każdy mieszkaniec kraju wybiera się w tym czasie na cmentarz, sprząta groby bliskich i kupuje różnego rodzaju ozdoby, które mają symbolizować pamięć, miłość i szacunek do osoby zmarłej.
To wyjątkowe święto niesie za sobą również niekorzystne skutki dla środowiska naturalnego. Piękne znicze i lampiony szybko stają się odpadami, których co roku generowanych jest kilkaset ton. Okolice nekropolii pełne są nie tylko poprawnie wyrzuconych świątecznych śmieci - wiele z nich ląduje w miejscach do tego nieprzeznaczonych.
1 listopada dla wielu osób jest jednak okazją do zarobienia ogromnych sum pieniędzy, które pozwalają na utrzymanie przez cały kolejny rok. Chodzi o handlarzy, którzy na nekropoliach mają swoje stoiska. Dla nich nowy światowy trend, mający ocalić środowisko naturalne, oznacza mniejsze zyski.
Wszystkich Świętych. Wrocławskie cmentarze w walce z odpadami
Na największych wrocławskich cmentarzach komunalnych drugi rok z rzędu stanęły specjalne półki na używane znicze. - Akcja nie jest tegoroczna. Półki na dekoracje wielokrotnego użytku są od ubiegłego roku. Pomysł? Chodzi o to, by jak najmniej nowych ozdób przynoszono na cmentarze. Generalnie prosimy o zostawianie takich zniczy, które jeszcze się komuś przydadzą, a nie kolokwialnie mówiąc szrotów, które nie nadadzą się już do niczego - mówi w rozmowie z WP Wiadomości Zofia Kluszycka, z Zarządu Cmentarzy Komunalnych we Wrocławiu.
Półki nie są przeznaczone tylko na same ozdoby. - Oprócz zniczy można jeszcze zostawiać w specjalnie zakupionych do tego celu pojemnikach zostawiać baterie, w szczególności te płaskie, których używa się do elektrycznych zniczy. Chodzi o to, by do ogólne dostępnych kubłów nie wyrzucać odpadów, które należałoby segregować, utylizować - dodaje Zofia Kluszycka.
Mieszkańcy nie powinni mieć problemu z odnalezieniem regałów. Znajdują się one tuż przy wejściach na największe wrocławskie nekropolie - cmentarz Grabiszyński, Osobowicki i Kiełczowski.
Nie wszystkim podoba się nowy trend. "Co ludzie powiedzą?"
Z roku na rok coraz głośniej mówi się o tym, że podczas Wszystkich Świętych są rzeczy ważniejsze niż ustrojona, kipiąca bogactwem ozdób mogiła. Chodzi przede wszystkim o pamięć, czy modlitwę w przypadku osób wierzących. O rozsądek w wydawaniu pieniędzy apelują już nawet księża.
Jednak nie do wszystkich trafia przesłanie duchownych. - Kupno zniczy to jedyny sposób na oddanie hołdu zmarłej osobie. Nie chciałabym, aby kiedyś na moim grobie widniał tylko jeden znicz - mówi nam na cmentarzu we wrocławskiej Leśnicy pani Marta, która sama kupiła kilka wiązanek i zniczy, by przyozdobić grób zmarłej matki na 1 listopada.
- Wie pani, jak to jest, ktoś przychodzi na grób w okolicy i wytyka palcem, że ktoś się nie postarał, że mało zniczy, że tanie, że wiązanka jakaś licha - dodaje nasza rozmówczyni.
Nowy trend, co zrozumiałe, nie podoba się też handlarzom. - W zeszłym roku cmentarze zamknięto na ostatni moment, teraz jakieś nawoływania do oszczędzania przy zakupie zniczy, a wszystko wokół coraz droższe - mówi sprzedawczyni w punkcie przy cmentarzu na Praczach Odrzańskich we Wrocławiu.
Jednak nie tylko we Wrocławiu władze cmentarzy dbają o to, by odwiedzający kupowali jak najmniej nowych ozdób. W Warszawie funkcjonują tzw. zniczodzielnie, które znaleźć można na stołecznych nekropoliach. Część regałów powstała nawet z budżetu obywatelskiego.
Nowy trend to jednak nie tylko domena dużych miast. Wizyta w niedzielę (31 października) na cmentarzu w Zgorzelcu pozwala dostrzec szafkę na "znicze do wykorzystania". Na półce można dostrzec ledwie jeden znicz. - Od czegoś trzeba zacząć, w końcu to coś nowego - mówi napotkany w tym miejscu mężczyzna.
Problem w tym, że na zachowaniach proekologicznych cierpią handlarze, którzy są przerażeni nowym trendem. Spadek sprzedaży to drastyczne skurczenie ich zarobków. Wszystkich Świętych od dziesiątek lat było dla nich ogromnym zastrzykiem gotówki, który niejednej osobie pozwalał utrzymywać się przez cały rok.
Wrocław nie marnuje. Miasto walczy o środowisko naturalne
Mimo wszystko, dbanie o środowisko naturalne powinno być w interesie każdego człowieka. Miasto Wrocław promuje na swoim terenie wiele akcji, mających na celu wielokrotne wykorzystanie przedmiotów czy produktów. W ramach projektu "Wrocław nie marnuje" przeprowadzane są m.in. warsztaty dla mieszkańców i lekcje zero waste dla uczniów. W pojazdach MPK Wrocław zobaczyć można spoty, dotyczące niemarnowania żywności. Mocno promowany jest także bookcrossing, czyli bezpłatna wymiana książek pomiędzy mieszkańcami.
Ważnym elementem kampanii "Wrocław nie marnuje" jest akcja dla właścicieli lokali gastronomicznych. Nadwyżki żywności z restauracji czy piekarni mogą trafić do Jadłodzielni i Banku Żywności. Wszystko po to, by nie marnować jedzenia.
- Od pięciu lat ratujemy niesprzedaną żywność po to, by mogła zostać wykorzystana, by nie trafiła do kosza. Odebrane produkty wolontariusze przekazują bezpośrednio do ogólnodostępnych Jadłodzielni - podkreśla Agnieszka Maniewska z Foodsharing Wrocław, która pomaga w prowadzeniu lodówek społecznych na terenie miasta.
Trend no waste z pewnością będzie się rozwijał, co oznacza niemałą ulgę dla środowiska naturalnego. Są jednak osoby, które finansowo na tym stracą. Pytanie, czy dla pieniędzy warto przyczyniać się do degradacji natury, z której dobrodziejstw korzystamy wszyscy.