Cimoszewicz oskarża rządzących państwem
Włodzimierz Cimoszewicz uważa, że w sprawie Anny Jaruckiej do odpowiedzialności karnej powinni być pociągnięci ludzie, "którzy dzisiaj rządzą naszym państwem"; nie ujawnił, kogo ma na myśli.
13.02.2007 13:00
Zeznając jako oskarżyciel posiłkowy przed Sądem Okręgowym w Warszawie w procesie swej dawnej asystentki, były szef MSZ powiedział, że gdy widzi ją na ławie oskarżonych, wie, że sprawiedliwości stanie się zadość. Ale w całej tej sprawie sprawiedliwości nie stanie się zadość. Ludzie, którzy powinni być pociągnięci do odpowiedzialności karnej, zrobili kariery polityczne; dzisiaj rządzą naszym państwem - oświadczył Cimoszewicz.
Włodzimierz Cimoszewicz zaprzeczył przed sadem, by kiedykolwiek zamieniał swoje oświadczenia majątkowe z 2002 roku, o co półtora roku temu oskarżyła go jego była asystentka, a później - sejmowa komisja śledcza do sprawy PKN Orlen. Polityk podkreślił też, że nigdy nie wystawiał Annie Jaruckiej żadnego upoważnienia, na podstawie którego ona sama mogłaby zamienić jego PIT-y. Cimoszewicz odwołał się przy tym do ekspertyzy biegłego, który w prokuratorskim śledztwie zeznał, że upoważnienie dla Anny Jaruckiej zostało sfałszowane.
Włodzimierz Cimoszewicz bardzo szczegółowo, dzień po dniu zreferował, co robił półtora roku temu oraz w jaki sposób rozliczał się z Urzędem Skarbowym. Wiele czasu poświęcił przy tym rozważaniom, dlaczego Anna Jarucka zarzuciła mu zamianę dokumentów. Nie wykluczył motywów osobistych, ale głównie podkreślał wątek polityczny. Wskazał przy tym na dwukrotny spadek jego notowań podczas kampanii wyborczej na skutek działania Jaruckiej. Zauważył, że sama oskarżona nie kryła, iż do zeznań przed sejmową komisją śledczą namówił ją poseł Konstanty Miodowicz, który miał zostać szefem ABW, gdzie pracuje mąż oskarżonej.