Cimoszewicz: dokumenty kontroli w MSZ powinny zostać ujawnione
Marszałek Sejmu i kandydat SLD na prezydenta
Włodzimierz Cimoszewicz uważa, że dokumenty związane z kontrolą w
MSZ po tym, jak zaginęło faksymile z jego podpisem, powinny zostać
ujawnione.
18.08.2005 | aktual.: 18.08.2005 13:16
Te dokumenty są i one powinny być ujawnione - powiedział Cimoszewicz w Kalsku (Lubuskie), gdzie przebywa w ramach kampanii wyborczej.
Była asystentka Cimoszewicza Anna Jarucka chce, by ujawnił on "całą dokumentację" dotyczącą faksymile jego podpisu. Jak powiedziała w środę, w trakcie wtorkowej konferencji prasowej Cimoszewicz przytaczał tylko część dokumentów w tej sprawie i to wygodną dla siebie.
Jarucka utrzymuje, że nigdy nie miała w rękach żadnego faksymile Cimoszewicza i że to ona zwróciła się do kierownictwa MSZ o wyjaśnienie sprawy zaginionej pieczęci z podpisem. Według Jaruckiej, nie zwróciła jej MSZ ówczesna podwładna (Jaruckiej) Agnieszka Szczepaniak.
Marszałek oświadczył podczas wtorkowej konferencji prasowej, że dokument przekazany komisji śledczej ds. PKN Orlen przez jego byłą asystentkę jest "ewidentnie sfałszowany". Jak podkreślił, widnieje pod nim nie jego podpis, a faksymile podpisu. Chodzi o dokument, w którym - według Jaruckiej - Cimoszewicz upoważniał ją do zamiany jego oświadczenia majątkowego składanego w MSZ.
Według Cimoszewicza, rzekome upoważnienie było podbite pieczęcią jego podpisu, którą posługiwał się przed objęciem funkcji szefa dyplomacji - jako szef Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej (PKPS).
Wszystkie te dokumenty, cały zestaw tych dokumentów jest w MSZ- ecie i oczywiście powinien być ujawniony. Dokumenty te - "firmówki", czyste, nie zapisane z faksymile(jego podpisu - PAP) zostały znalezione w pomieszczeniu, gdzie obie panie pracowały - powiedział Cimoszewicz.
Jego zdaniem, jeżeli Jarucka przedstawiła sfałszowany dokument podstemplowany tą pieczęcią, musi odpowiedzieć na pytanie, skąd ten stempel tam się znalazł. Potwierdził, że w ministerstwie była kontrola, kiedy okazało się, że faksymile nie znalazło się w sekretariacie.
Na pytanie czy podejrzewa, że za Jarucką stoją jego najpoważniejsi konkurenci w wyborach, Cimoszewicz powiedział: Ja tego nie powiedziałem. Ja tak nie uważam. Na to nie ma, przynajmniej w tej chwili, dowodów.
Twierdzę, że ma miejsce gigantyczne fałszerstwo. Przez lata nikt w Polsce, czy mnie lubił, czy nie jako polityka, uważał że jestem człowiekiem uczciwym. W tej chwili robi się wszystko, by podważyć moją wiarygodność i uczciwość w oczach Polaków - ocenił Cimoszewicz.
Włodzimierz Cimoszewicz przyjechał w ramach kampanii przedwyborczej do województwa lubuskiego. Swoją wizytę w regionie rozpoczął od spotkania z przedstawicielami organizacji rolniczych w Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Kalsku. W planie podróży jest jeszcze Zielona Góra i Gorzów Wielkopolski.