PolskaCimoszewicz: apel Tuska niestosownie wczesny

Cimoszewicz: apel Tuska niestosownie wczesny

Jako "niestosownie wczesny" określił
marszałek Sejmu Włodzimierz Cimoszewicz apel szefa Platformy
Obywatelskiej Donalda Tuska, który zwrócił się do
prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, by skłonił premiera Marka
Belkę do dymisji i do czasu wyborów powołał bezpartyjnego premiera.

23.06.2005 13:30

Nie chciałbym go (Tuska) oceniać w sposób bardzo kategoryczny; Donald Tusk jest wicemarszałkiem Sejmu i chciałbym, aby do końca tej kadencji w Prezydium Sejmu dobrze nam się współdziałało, bo jesteśmy odpowiedzialni za funkcjonowanie Sejmu - powiedział Cimoszewicz.

Marszałek ocenił, że apel szefa Platformy "zaskakująco zmieniał stanowisko", które Tusk wyrażał wcześniej w wywiadach radiowych.

W środowych Sygnałach Dnia Tusk, odnosząc się do ujawnienia teczki premiera, powiedział, że jeśli Marek Belka podpisał deklarację współpracy ze służbami specjalnymi, to powinien się do tego przyznać. Dodał jednak, że nie wie, czy tak zwana instrukcja wyjazdowa, podpisana w 1984 roku przez obecnego premiera, była dokumentem o podjęciu współpracy ze służbami PRL.

Zdaniem Cimoszewicza, w każdym cywilizowanym kraju należy przynajmniej umożliwić osobie, wobec której stawiane są zarzuty, pełną możliwość wypowiedzi i zareagowania na zarzuty, a nie domagać się natychmiast wyciągnięcia konsekwencji.

Ani praworządność, ani odpowiedzialność, ani demokracja nie polegają na takim zachowaniu - argumentował.

Pytany o możliwe reakcje, jakie proces ujawniania zawartości kolejnych teczek polityków może mieć dla wizerunku naszego kraju w innych krajach Unii Europejskiej, Cimoszewicz ocenił, że politycy unijni "w najlepszym razie zlekceważą nas", a być może nawet ocenią to jako dowód niestabilności politycznej w Polsce.

Osłabi się w ich oczach pozycja Polski, będziemy traktowani mniej poważnie - podkreślił. Przyznał, że stanowisko Polski byłoby podobne, gdybyśmy obserwowali podobne zjawiska w innych krajach.

Cimoszewicz uważa, że Belka powinien powiedzieć, "co miał na myśli", kiedy zaprzeczył przed sejmową komisja śledczą ds. PKN Orlen, że nie współpracował z Służbą Bezpieczeństwa. Musi dzisiaj odpowiedzieć, czy kiedy usłyszał pytanie (na temat współpracy z SB), miał na myśli dokumenty zobowiązujące go do stałej współpracy, czy nie - podkreślił. Ocenił, że "mogło po prostu zajść nieporozumienie" i że cała obecna "groźna retoryka" ma bardzo wątłe podstawy.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)