Ciężkie życie Nelli z Jankiem...
Ona słynie z ostrego języka, on zachowuje stoicki spokój. Ona jest bałaganiarą, on chodzi i sprząta. Nelli Rokita opowiada w dzienniku "Polska" o swoim nie zawsze łatwym małżeństwie.
Pytana o to jak razem spędzają wakacje, Nelli Rokita opowiada o zamiłowaniu męża do książek i zwiedzania, co utrudnia im spędzanie razem czasu. - Ja już zdążę przejść całą galerię, a on jeszcze stoi, patrzy i myśli. Nie jest łatwo to wytrzymać - skarży się Nelli. Gdy są na plaży, on siedzi i czyta książkę, ona się nudzi. Zostawia go więc i idzie do hotelu lub na zakupy.
Udaje jej się też wyciągnąć męża do sklepu, ale wtedy on chodzi godzinami i ogląda. Ona woli wejść i coś szybko kupić. - On wybiera rzeczy tylko dobrej jakości. Zna się na tym - tłumaczy Nelli.
Nelli Rokita opowiada też o oszczędzaniu w stylu Jana Rokity. - On potrafi być rozrzutny, a za chwilę bardzo oszczędny. To takie typowo krakowskie wychowanie. Oni z mamą do połowy miesiąca wydawali pieniądze, chodzili do kawiarni, a po piętnastym zaczynali oszczędzać, bo już wszystko wydali. My tak nie robimy. Nie jemy na przykład w restauracjach, bo obydwoje lubimy gotować. Poza tym, jak sobie wyliczymy, ile kosztuje tam obiad, a ile za to samo zapłacimy na Kleparzu, to wybór jest oczywisty - tłumaczy.
O poznaniu męża mówi, że było to zrządzenie losu. Poznała go w Krakowie na zebraniu Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Przyjechała do Polski na studia i kończyła wtedy pisać pracę na temat strategii i taktyki w rozmowach z politykami. - Jeszcze przed moim wyjazdem do Hamburga oświadczył mi się - opowiada. Gdy nie mogła wrócić do Polski, to z tęsknoty uciekła w pracę. - Byłam zastępcą menedżera w firmie sprowadzającej statki z Rosji i remontującej je w Dubaju. Nie przypuszczałam, że potrafię zarabiać tak wielkie pieniądze - mówi Nelli Rokita.