Ciężki los większości - felieton WP
Dowiedziałem się, że przeciętny dorosły Polak spędza codziennie przed telewizorem 4 godziny i 20 minut. Po usłyszeniu tej wiadomości, przez moment byłem szczęśliwy i dumny. Ja tyle czasu telewizji nie poświęcam w miesiącu. Z dobrego samopoczucia wytrąciła mnie uwaga koleżanki: „skoro ty nie siedzisz przed telewizorem, to - aby średnia się zgadzała - ktoś musi to odsiedzieć za ciebie”. Pozorny brak logicznych związków między zakończeniem a początkiem tego tekstu to efekt szoku jaki przeżyłem po słowach mojej koleżanki.
23.11.2005 | aktual.: 24.11.2005 08:05
Zgódźmy się - cztery i pół godziny jest jeszcze do zaakceptowania. Ale co ma powiedzieć przeciętny Polak, któremu, ze względu na moją aspołeczną postawę, przypada kolejne 260 minut? Osiem godzin czterdzieści to już nie bagatela. Osiem godzin odpoczynku, osiem godzin snu i osiem czterdzieści telewizji. A gdzie w takim razie praca? Wygląda na to, że wysokie bezrobocie w naszym kraju można wytłumaczyć między innymi wybrykami takich ludzi jak ja, którzy uchylają się od obowiązku gapienia się na telewizor. Im więcej tych nieodpowiedzialnych jednostek, tym więcej obywateli na pracę czasu już nie znajdzie.
No, chyba, że pracy nie rzucą, a niezbędne 8 godzin z hakiem wygospodarują kosztem snu. Lub odpoczynku, co będzie chyba najgorszym rozwiązaniem, gdyż śledzenie ruchomych obrazków na małym ekranie ciężko uznać za zajęcie relaksujące. Nawet posiadacz telewizji kablowej, która transmituje sygnał kanałów przyrodniczych, naukowych, artystycznych i filmowych, będzie miał poważny problem ze znalezieniem 520 minut wartościowego materiału dziennie. Bez względu na to, ile będzie prztykał swoim pilotem, przeważać będą irytujące teleturnieje, głośne reklamy, jeszcze głośniejsze gadające (a właściwie przekrzykujące się) głowy, seriale, powtórki seriali, kulisy seriali, telewizyjne gry i tokszoły z udziałem bohaterów seriali, Krzysztof Ibisz i Agata Młynarska. A to wszystko w zdwojonej - przez mój egoizm! - dawce. Koszmar!
Unieszczęśliwiony przeze mnie przeciętny Polak zamiast znajomych, przyjaciół i rodziny ma „Klan”. I jeszcze byłoby pół biedy, gdyby po prostu śledził na dobre i na złe losy swojej telewizyjnej rodziny zastępczej. Niestety, wyposażony w ponad osiem godzin czasu, ogląda również poranne powtórki pierwszych odcinków i już kompletnie się nie orientuje, czy tych dwóch bliźniaków to siostra Bożenka, Magda M., czy może senator Złotopolski. Spędzanie tyle czasu przed telewizorem zagraża więc nie tylko zdrowiu fizycznemu (skrzywienie kręgosłupa, uwiąd mięśni, zwyrodnienie kciuka od przełączania kanałów), ale również - psychicznemu. A ja w tym czasie, nieświadomy tych problemów, czytam sobie książkę, chodzę na spacer, rozmawiam z żoną, albo robię inne rzeczy, o których nie będę tutaj pisał. Egoista.
W tej sytuacji nie dziwi postawa większości, która z reguły zaniepokojona jest wywrotową mniejszością. Mniejszość sprowadza bowiem na głowę większości masę problemów i obowiązków, o których mniejszości się nawet nie śni. Większość musi za mniejszość oglądać telewizję, posiadać w domu różne niepotrzebne sprzęty, chodzić do wielkich centrów handlowych, jeść mięso i mieć zdrowe poglądy moralne. Po dwakroć koszmar.
Dlatego musimy zrozumieć, że zmęczona tym wszystkim większość, pragnie podzielić się swoimi obowiązkami z samolubną mniejszością. Nie raz namawiano mnie do tego, bym kupił sobie telewizor. Mało tego - dla dobra sprawy grożono mi nawet darowaniem tegoż! Ja jednak wciąż egoistycznie odmawiałem. Efekt jest taki, że jakiś przeciętny Polak musi mieć w domu dwa telewizory, aby statystycznie jeden telewizor przypadał na jedno polskie gospodarstwo domowe. Bardzo przepraszam ową ofiarę mojej mniejszościowej postawy.
Podobnie jak przepraszam wszystkich tych, którzy przez mnie muszą jeść więcej mięsa, jeździć częściej samochodem, mocniej wierzyć w zbawienną moc kary śmierci, w potrzebę silnego „ojca narodu” i w konieczność zakazu istnienia homoseksualistom. Nie mogę oczywiście tego wiedzieć, ale domyślam się, jak trudno być moralną większością, z jakim obciążeniem wiąże się dźwiganie na swoich barkach nie tylko swoich zdrowych poglądów, ale również odpowiedzialności za poglądy odmieńców. Dlatego cieszę się, że - jak dowodzą tego niedawne wydarzenia - odpowiednie władze i podlegające im służby przejmą wkrótce od moralnej większości ten trudny obowiązek chronienia jej przed nieodpowiedzialną i samolubną mniejszością. Wtedy wreszcie moralna większość będzie mogła nieco zluzować i od czasu do czasu uwalać się w jakimś moralnym błocie.
Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska