PolskaCiesiołkiewicz: premier rozważa nominację Kluzik-Rostkowskiej

Ciesiołkiewicz: premier rozważa nominację Kluzik-Rostkowskiej

Premier rozważa nominację Joanny Kluzik-
Rostkowskiej na wiceministra ds. rodziny - powiedział rzecznik prasowy rządu Konrad Ciesiołkiewicz. Dodał, że
premier decyzję podejmie samodzielnie, "niekoniecznie pod wpływem
doniesień prasowych".

15.11.2005 | aktual.: 15.11.2005 14:19

Według wcześniejszych zapowiedzi Ciesiołkiewicza nominację na podsekretarza stanu w resorcie polityki społecznej i rodziny Kluzik-Rostkowska miała otrzymać w poniedziałek.

Jak wyjaśnił rzecznik, "nie jest to sprawa na tyle nagląca, żeby się spieszyć, a premier decyzję w tej sprawie może podjąć w dowolnym, innym niż wcześniej planowano terminie, niekoniecznie pod wpływem mediów czy kogokolwiek innego". Ciesiołkiewicz podkreślił, że "procedury do nominacji nie są wstrzymane".

Zamieszanie spowodowała wypowiedź Kluzik-Rostkowskiej dla jednego z tygodników. W wywiadzie powiedziała, że nie jest ultrakatoliczką i opowiada się za stosowaniem metod sztucznego zapłodnienia. Tak, jestem zwolenniczką metody in vitro - mówiła Kluzik-Rostkowska. Dodała, że problemem etycznym jest zamrażanie zarodków, ale są już na świecie ośrodki, które stosują inną metodę.

List z prośbą o oficjalne stanowisko rządu "dotyczące kwestii dopuszczalności metod sztucznego zapłodnienia" wystosowała w poniedziałek do premiera Liga Polskich Rodzin. "Nasz dziennik" ocenił, że wywiad dyskwalifikuje Kluzik-Rostkowską jako kandydatkę na wiceministra.

Ciesiołkiewicz powiedział, że premier na list LPR odpowie. Najprawdopodobniej premier porozmawia także z Kluzik-Rostkowską na temat jej stanowiska w sprawie in vitro.

Kluzik-Rostkowska przyznała w rozmowie z dziennikarzami, że udzielając wywiadu tygodnikowi wypowiadała się "jako kobieta", pełnomocnik prezydenta Warszawy ds. rodziny i kobiet, a w żadnym razie "jako kandydatka na podsekretarza ds. rodziny". Później dodała, że do czasu nominacji nie będzie się wypowiadała na merytoryczne tematy.

Metoda zapłodnienia in vitro to poczęcie dziecka poza ciałem matki. Od kobiety pobiera się komórki jajowe, po czym łączy z plemnikami ojca. Lekarze tworzą kilka zarodków, a część z nich wszczepiają matce. Jeśli zabieg się powiedzie - kobieta zajdzie w ciążę, a tym samym będzie miała szansę urodzić dziecko. Niewykorzystane zarodki zamraża się, a po jakimś czasie niszczy. Właśnie to budzi problemy natury etycznej.

Stanowisko Kościoła w tej sprawie jest jednoznaczne - techniki zapłodnienia pozaustrojowego są moralnie niedopuszczalne. Jasno mówią o tym dokumenty Soboru Watykańskiego ("Gaudium et spes") oraz instrukcja Kongregacji Nauki Wiary "Donum vitae". Także w Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy, że "sztuczna prokreacja oddaje życie i tożsamość embrionów w ręce lekarzy i biologów, wprowadza panowanie techniki nad pochodzeniem i przeznaczeniem osoby ludzkiej".

Według badań CBOS z kwietnia 2003 r. prawie 64% Polaków uważa, że w razie bezpłodności małżeństwa powinny mieć możliwość zapłodnienia in vitro. Przeciwnego zdania jest 20% pytanych.

W Polsce pacjenci w pełni finansują zabiegi, a przeciętny koszt jednego cyklu zapłodnienia pozaustrojowego wynosi od pięciu do dziesięciu tysięcy. Szacuje się, że w Polsce około jednego mln par ma kłopoty ze spłodzeniem potomka, a liczba ta ciągle wzrasta. Z leczenia technikami wspomaganego rozrodu korzysta rocznie około trzy tysiące par. Leczeniem zajmują się 24 ośrodki, z czego sześć działa przy akademiach medycznych, reszta to placówki prywatne.

Prof. Marian Szamatowicz, kierujący Kliniką Ginekologii Akademii Medycznej w Białymstoku ocenia, że gdyby wprowadzono refundacje, rocznie mogłoby korzystać z pomocy siedem razy więcej par, niż dotychczas. Tyle par leczy się bowiem w krajach, gdzie leczenie refunduje im państwo. Leczenie niepłodności refundowane jest w większości krajów UE, a także m.in. w Izraelu i Turcji.

W Sejmie znajduje się projekt nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, który daje ubezpieczonym prawo do trzykrotnego stosowania zapłodnienia in vitro. Złożył ją klub SLD.

Nie wiadomo, ile dzieci urodziło się do tej pory w Polsce dzięki pozaustrojowemu zapłodnieniu. Ginekolodzy postulują od kilku lat wprowadzenie rejestru, ale jak do tej pory bezskutecznie.

Niepłodność została uznana przez WHO za chorobę społeczną. (mg)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)