Cienka czerwona linia czyli menu na ciężkie czasy

Propozycja zmiany podatku to chyba tylko zaciemnianie obrazu, taktyczne wprowadzenie przeciwnika w błąd, żeby potem wykonać efektowny odwrót. Kto to widział, żeby socjalistyczny rząd wprowadzał podatek ewidentnie neoklasyczny. Oczywiście w pojęciu szkoły ekonomicznej. To tak jakby Mozart wpadł na pomysł napisania koncertu metalowego..

Można zrozumieć propozycje byłego premiera Kołodki, dotyczące zwiększenia wpływów do kasy państwowej. Zrozumiały jest manewr z ominięciem cięć socjalnych. Jestem nawet w stanie okiełznać swoimi szarymi komórkami programy ratowania państwowych przedsiębiorstw, albo nawet ich ponownego wykupywania od akcjonariuszy. To się mieści w tradycji, światopoglądzie i stanie ducha formacji wykonującej te ruchy. Ale podatek liniowy??!!

To wszystko zaczyna pachnieć bigosem. Polskim, tradycyjnym bigosem z kapustą, a może nawet jeszcze z grochem. Po pierwsze, po grochu... Wiadomo co. Po drugie, bigosu nie jada się przed jazdą kolejką górską, bo można tego pożałować już na pierwszym wirażu. A jazda zapowiada się pod wiatr... Po trzecie, w tym bigosie znalazły się kawałki lodów na deser. Podatek liniowy, to nie danie główne! To jeden z elementów zharmonizowanej polityki gospodarczej, który może być użyty po zjedzeniu dania głównego. W naszym przypadku taką potrawą jest stabilizacja i zrównoważenie budżetu. Czy ”Balcerowicz musi odejść” - czy nie - to akurat jego (i nie tylko jego!!!) podejście jest tu w pełni uzasadnione.

Kolejność dań na dzisiaj: zrównoważenie budżetu okraszone cięciami wydatków (najlepiej poprzez uproszczenia podatkowe i uszczelnienie „socjalu”), z wprowadzeniem nowego, przejściowego systemu podatkowego oraz dodatkiem pobudzania handlu międzynarodowego Polski, a szczególnie tego o smaku promocji eksportu. Deser: wprowadzenie podatku liniowego sote ze szczyptą realizmu.

Gdyby rząd się pospieszył, biesiada dobiegłaby już końca. Pozostałby słodki tort. Pan premier mógłby chodzić po cienkiej czerwonej linie (linii wzrostu?) ile mu się żywnie podoba. A tak? Miota się po tym sznurku rządowym, jak świeżo upieczony akrobata. Ostrzegam, błąd podczas tańca na linie kończy się w najlepszym wypadku kalectwem. Oby tylko nasz tancerz nie spadł na widownię, bo ofiar będzie dużo więcej. A podatek liniowy? Najlepiej, żeby wynosił 10%.

Anna Wiśniowska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)