Cięcie diet
Przy odbiorze najbliższej diety radnych dzielnic czeka niespodzianka. Będą one niższe o około 15 proc. Najwięcej pieniędzy - 400 zł - stracą przewodniczący dzielnic. Zamiast 2780 otrzymają 2380 zł. To efekt kontroli diet przez Regionalną Izbę Obrachunkową. Wykazała ona, że przelicznik decydujący o wysokości diety nie ma żadnej podstawy prawnej.
W uchwale z 1998 roku napisano, że podstawą wyliczania diet radnych dzielnicy będzie wielokrotność przeciętnego wynagrodzenia. Na rok 1998 przyjęto współczynnik 1,2, w rok później - 1,3. Określono także, iż jego wysokość będzie corocznie określana w uchwale budżetowej. W 2000 roku jednak, kolegium RIO zakwestionowało taki zapis w budżecie i stwierdziło, że powinna to regulować odrębna uchwała okołobudżetowa. Nie podjęto jej jednak do dziś. Współczynnik, mimo tego pozostał w wysokości sprzed trzech lat. Teraz, po kontroli RIO, został zmniejszony do wysokości 1,0. Stosowanie przez trzy lata niezgodnego z prawem przelicznika spowodowało, że na diety radnych poszło więcej pieniędzy. Dla przykładu w dzielnicy XII w maju 2002 roku na diety wydano prawie 14 tys. zł, przy przeliczniku 1,0 byłaby to kwota o 3200 zł niższa. Dla zobrazowania wysokości rocznej nadpłaty kwoty wystarczy przemnożyć 3,2 tys. zł, 18 dzielnic i 12 miesięcy.
- 400 zł mniej jest pewną stratą. Zwłaszcza, że przewodniczący dzielnic, z racji natłoku obowiązków muszą często rezygnować z pracy zawodowej. Tracą ubezpieczenie zdrowotne, emerytalne. Z diety, która wydaje się wysoka, trzeba indywidualnie pokryć składki ubezpieczeniowe. Wtedy już na rękę nie zostaje tak wiele - mówi Wojciech Kozdronkiewicz, przewodniczący "Jedynki".
- Nie był to błąd radnych. Jeśli doszło do naruszenia prawa, nie pozostaje nic innego, jak zaakceptować diety w mniejszej wysokości - mówi Ireneusz Raś, przewodniczący dzielnicy Bieńczyce. Dyrektor Kancelarii Rady Miasta i Dzielnic Krakowa tuż przed urlopem wydał dyspozycję dostosowania diet do nowego współczynnika. Zastępujący go Michał Kozioł potwierdził wczoraj, że trwają obliczenia nowych diet. Dodał, iż wyniki kontroli RIO w tej sprawie były jednoznaczne.
Podobnej jednoznaczości nie ma przy innych problemach, którymi zajmowała się RIO badająca diety. Jej prezes, Janusz Kot w rozmowie z Echem stwierdził, że kontrola została przedłużona do 15 sierpnia i że trwa korespondecja z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych na temat podwójnych diet, jakie pobierają radni miasta, którzy są także radnymi dzielnic. Tymczasem po magistracie krąży protokół z kontroli RIO i przygotowywana jest odpowiedź na stawiane w nim zarzuty. Magistraccy urzędnicy stoją na stanowisku, że RIO kwestionując podwójne diety, jako niezgodne z tzw. ustawą kominową (radny i przewodniczący dzielnicy dostaje na rękę około 4,5 tys. zł, tymczasem ustawa kominowa dopuszcza maksymalnie 2380 zł) nie podaje żadnej podstawy prawnej.
Powodem sporu jest także wypłacanie diet ryczałtem. Taki sposób ich naliczania spowodował, że pod koniec ubiegłej kadencji radni w październiku 2002 roku pracowali tylko 9 dni, ale dietę dostali za cały miesiąc, czyli ok. 2400 zł. Podobnie było na początku kolejnej kadencji. Choć rozpoczęła się ona 19 listopada 2002 roku, radni także dostali pieniądze, jakby pracowali przez cały miesiąc. Jeszcze bardziej bulwersująco wygląda to w dzielnicach, gdzie nowa kadencja rozpoczęła się 2 grudnia 2002. W sześciu dzielnicach (II, III, VII, IX, XIV, XVII) członkowie zarządu w jednym miesiącu pobrali dwie diety, jeśli zostali wybrani do zarządu także w IV kadencji. Jedna dieta ryczałtowa w praktyce została wypłacona za... dwa dni.
Urzędnicy magistraccy bronią się jednak tym, że definicja ryczałtu nie obejmuje szczegółowego określenia ilości pracy i wszystko jest zgodne z przepisami. - Trudno na razie mówić o konsekwencjach wobec urzędników odpowiedzialnych za wypłatę diet. Muszę się dokładniej zapoznać z ustaleniami protokołu - powiedział prezydent Jacek Majchrowski.
Nit