Chuligani z ogonami
– Nie możemy sobie poradzić z gryzoniami. Budują na rzece tamy, a woda zalewa uprawy – skarżą się mieszkańcy Gołaszyc. – Niedawno na drogę spadło drzewo, które wcześniej zwierzęta podcięły zębami.
03.06.2005 | aktual.: 03.06.2005 09:14
Bobry pozostają pod stałą ochroną. W kilku miejscach regionu wałbrzyskiego rozmnożyły się jednak tak bardzo, że stały się utrapieniem. – Bobrze tamy spiętrzają wodę, która przez to wylewa z rzek – mówi Marek Strzelec z Nadleśnictwa Wałbrzych. – Gryzonie niszczą drzewa, potrafią też stworzyć niebezpieczeństwo dla ludzi. Zdarzyło się, że bobry wytyczyły nowy bieg potoku pod wiaduktem kolejowym i woda podmyła nasyp. Dobrze, że zostało to w porę zauważone, bo mogło dojść do katastrofy.
W niektórych wioskach gminy Żarów na słowo bobry mieszkańcy reagują bardzo nerwowo. – Na polu nic mi w tym roku nie wyrośnie – mówi jeden z nich, Andrzej Jabłoński. – Ciągle stoi tam woda, bo rzeczka, która płynie obok, często wylewa. Wszystko przez bobry. Upodobały sobie to miejsce i wiecznie budują żeremia. Próbowaliśmy wszystkiego. Rozwalaliśmy ich budowle, dyżurowaliśmy nad rzeką, by nie zaczęły nowych tam, ale wszystko na nic. Mieszkańcy są bezradni, bo żeby bobry odłowić lub odstrzelić, potrzebna jest zgoda Ministerstwa Środowiska. – Wystąpimy o pozwolenie na odłowienie i przeniesienie naszych bobrów w inne miejsce – mówi Michał Kozów z komisji rolnictwa gminy Żarów. – Jeżeli się tu rozmnożą, czeka nas katastrofa. To przesympatyczne, bardzo mądre i potrzebne zwierzęta, ale kiedy występują w nadmiarze, są naprawdę uciążliwe. •
Niezbędne dla przyrody
Od lat bóbr jest uważany za gatunek bliski wyginięcia. Szacuje się, że dziś w Polsce żyje 10 tys. osobników. Biolodzy podkreślają, że gryzonie te tworzą i utrzymują niezbędne do prawidłowego rozwoju przyrody tereny podmokłe.
Małgorzata Moczulska