PublicystykaChristopher Hill: Fala wzrostu despotycznych reżimów największa od połowy XX wieku

Christopher Hill: Fala wzrostu despotycznych reżimów największa od połowy XX wieku

Korea Północna zaczyna wyglądać mniej jak ekscentryczny wyjątek od reguły, ale wręcz jak prekursor szerszego trendu w stronę nacjonalizmu, autarkii i autorytaryzmu. Globalne trendy, mierzone przez Freedom House i inne organizacje pozarządowe, pokazują falę wzrostu despotycznych reżimów nie widzianą od czasów pierwszej połowy XX wieku. Powrót do łask nacjonalizmu widać właściwie wszędzie, od tradycyjnie konfliktogennych regionów, po najmocniej ugruntowane demokracje - pisze Christopher Hill, były ambasador USA w Polsce. Artykuł w języku polskim ukazuje się wyłącznie w Opiniach WP, w ramach współpracy z Project Syndicate.

Christopher Hill: Fala wzrostu despotycznych reżimów największa od połowy XX wieku
Źródło zdjęć: © PAP

Wedle wszystkich relacji, długo oczekiwany siódmy Kongres Partii Pracy Korei był wydarzeniem bez znaczenia. Jeśli to pierwsze po 35 latach spotkanie najwyższego organu politycznego w Korei Północnej miało jakikolwiek efekt, to tylko taki, że pogrzebało nadzieje na to, że wybuchowy przywódca kraju Kim Dzong Un poświęci swoją uwagę reformom gospodarczym.

Kim unikał dyskusji na temat zrujnowanej gospodarki Korei Północnej, jednocześnie dał do zrozumienia w bardzo jasny sposób, że największą dumą jego kraju jest jego program atomowy. Mimo dawnych obietnic o porzuceniu planów rozwoju broni nuklearnej, północnokoreański rząd prowadził ostatnio nowe badania, najwyraźniej w nadziei na obwieszczenie osiągnięcia jakiegoś nowego technologicznego kamienia milowego.

Od czasu upadku muru berlińskiego w 1989 roku, większość świata przełączyła się na wolny rynek. Ale Korea Północna mocno trzymała się swojej izolacji. Jej przypominający kult reżim promował hipernacjonalistyczną wizję świata, według której jakakolwiek współpraca z innym krajem - a co dopiero ze społecznością międzynarodową w ogóle - jest uważana za zagrożenie dla północnokoreańskiej suwerenności. Ostatni kongres partii jasno potwierdził, że szybko się to nie zmieni.

Jednak w obecnych czasach Korea Północna zaczyna wyglądać mniej jak ekscentryczny wyjątek od reguły, ale wręcz prekursor szerszego trendu w stronę nacjonalizmu, autarkii i autorytaryzmu. Globalne trendy, mierzone przez Freedom House i inne organizacje pozarządowe, pokazują falę wzrostu despotycznych reżimów nie widzianą od czasów pierwszej połowy XX wieku.

Powrót do łask nacjonalizmu widać właściwie wszędzie, od tradycyjnie konfliktogennych regionów, po najmocniej ugruntowane demokracje. I chociaż pojawienie się nowej Korei Północnej nie wchodzi w grę, wzbierająca fala nacjonalizmu i antyliberalizmu jest co najmniej niepokojąca.

Żaden kraj nie jest wolny od problemów strukturalnych, szczególnie biorąc pod uwagę łatwość, z jaką rządy centralne mogą zostać przeciążone, wyczerpane i skorumpowane. Nigdy też nie jest łatwo zrównoważyć władzę centrum z preferencjami mniejszości, prawami regionów i władzami lokalnymi.

Ale przez lata pojawiały się rozwiązania łagodzące te wewnętrzne nierównowagi i konflikty. Jedno z tych rozwiązań to integracja z szerszymi strukturami, jak Unia Europejska. Konflikt na Bałkanach miał na przykład zostać rozwiązany przez starania tych krajów w kierunku członkostwa w UE. Inne rodzaje ponadnarodowych struktur i sojuszy, które pomagają krajom dostrzec i realizować wspólne interesy, miały podobny efekt.

Niestety, model ten nie działa tak jak kiedyś. Dziś sondaże opinii publicznej pokazują, że ponadnarodowe struktury tracą swoją atrakcyjność. Być może najjaskrawszym przykładem tego jest czerwcowe referendum w Wielkiej Brytanii dotyczące członkostwa w Unii. Ale eurosceptyczne partie wzrastają w całej Europie, a w niektórych krajach stały się częścią rządów.

Tymczasem państwa, które integracja europejska ominęła - takie jak Turcja - teraz wydają się zadowolone, że tego procesu uniknęły i próbują wyznaczać sobie swoją własną drogę naprzód (choć jak się wydaje, często jest to droga wstecz), nieskrępowaną zewnętrznymi interesami czy obowiązkami. Ale podczas gdy Turcja stara się kształtować sprawy Bliskiego Wschodu, wygląda mniej jak mocne państwo narodowe, a bardziej jak nadęte mocarstwo regionalne, które niewiele się nauczyło i jeszcze mniej zapomniało.

Oczywiście, chaos na Bliskim Wschodzie to jedno z głównych wyzwań stojących przed całym światem, nie tylko Turcją. Ci, którzy wierzyli że "arabska wiosna" rozpocznie nową erę demokracji i większego udziału obywateli w rządach, nigdy nie spodziewali się, że potęga wstecznych sił - takich jak samozwańcze Państwo Islamskie - będzie tak wielka, że popchnie region w stronę bardziej pierwotnych form plemiennych i sekciarskich lojalności.

Nawet te kraje, które ciężko walczyły aby zachować świeckość państwa, wpadły w dobrze znaną pułapkę, gdzie to wojsko staje się jedynym zwartym ciałem w państwie, zdolnym do narzucania swojej woli. Egipt, który wydawał się być krajem, gdzie demokracja zakorzeni się po rewolucjach arabskiej wiosny, jest modelowym przykładem tej pułapki.

Osłabieniu demokracji towarzyszy inny niepokojący trend: ponowne pojawienie się konfliktu między krajami, które na współpracy skorzystałyby znacznie więcej niż na rywalizacji. Rosja Władimira Putina stała się rewizjonistycznym mocarstwem, starając się siłą zmieniać warunki rozpadu Związku Sowieckiego, a nawet decyzje podejmowane w szczytowym okresie sowieckiej władzy (mianowicie włączenie Krymu w skład Ukrainy).

Chiny też nie szczędzą jednostronnych wysiłków by zatwierdzić swoje pretensje terytorialne, szczególnie na Morzu Południowochińskim. To nie tylko skomplikowało ich relacje z sąsiadami z południowo-wschodniej Azji, którzy obserwowali rosnącą potęgę Chin z coraz większą obawą, ale też ze Stanami Zjednoczonymi, które utrzymują traktatowe więzy z kilkoma z tych państw.

USA mają również swoje problemy. Prawybory prezydenckie - a konkretniej sukces Donalda Trumpa, który praktycznie zapewnił sobie nominację Partii Republikańskiej - wzbudzają wątpliwości co do zdolności Ameryki, aby przewodzić światu w tych ciężkich czasach.

Kampania wyborcza Trumpa upłynęła pod znakiem agresywnego nacjonalizmu i antyimigranckich postulatów - od zbudowania wielkiego muru, aby nie wpuszczać imigrantów, po zakaz wjazdu do USA wszystkich muzułmanów - a także lekkomyślnej krytyki relacji Ameryki zarówno z jej sojusznikami, jak i wrogami. A mimo to nadal ma realne szanse na zwycięstwo w wyborach; w rzeczy samej, posiada dużą i często zażarcie lojalną grupę zwolenników. To wewnętrzne napięcie pokazuje jak kruchy jest dziś porządek świata.

Trump, ze swoim zuchwałym i brawurowym stylem, wydaje się nie mieć wiedzy, mądrości i temperamentu niezbędnego do sprawowania odpowiedzialnego przywództwa, którego świat dziś potrzebuje.

W tym sensie ma on wiele wspólnego z nieopierzonym Kimem - z tym że jeśli Trump zdobędzie władzę, będzie sprawował kontrolę nad o wiele więcej znaczącym krajem.

Christopher Hill - były zastępca sekretarza stanu USA ds. Azji Wschodniej. Był ambasadorem Stanów Zjednoczonych w Iraku, Korei, Macedonii i w Polsce, specjalnym wysłannikiem USA w Kosowie oraz negocjatorem układu pokojowego w Dayton, a także szefem amerykańskich negocjatorów w rozmowach z Koreą Północną w latach 2005-2009. Obecnie jest dziekanem Korbel School of International Studies, University of Denver i autorem książki "Outpost".

Copyright: Project Syndicate, 2016

Źródło artykułu:Project Syndicate
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (89)