PolskaChodakiewicz: "Strach" nie jest książką naukową

Chodakiewicz: "Strach" nie jest książką naukową

Marek Jan Chodakiewicz, autor książki "Po zagładzie", która 10 stycznia trafiła do księgarń, przedstawia odmienną od Jana Tomasza Grossa wizję stosunków polsko-żydowskich w pierwszych latach po wojnie. Trudno uznać "Strach" za pracę naukową - powiedział.

Chodakiewicz: "Strach" nie jest książką naukową
Źródło zdjęć: © PAP

W piątek do polskich księgarń trafiła książka Jana Tomasza Grossa pt. "Strach. Antysemityzm polski tuż po wojnie. Historia moralnej zapaści". Autor opisuje w niej akty antysemityzmu w powojennej Polsce, tłumacząc je poczuciem winy z powodu postawy Polaków wobec Żydów podczas wojny, oraz chciwością - na zagładzie Żydów wielu Polaków skorzystało materialnie. Gross twierdzi, że w latach 1944- 1947 na terenie Polski zamordowano około 1500 Żydów, których nazywa "ofiarami polskiego antysemityzmu".

Marek Chodakiewicz, którego książka "Po Zagładzie" dotyczy tego samego czasu i tego samego problemu, ocenia tezy Grossa jako "błąd logiczny i nieścisłość historyczną". Według Chodakiewicza Żydów, którzy ginęli w powojennej Polsce, trudno nazwać ofiarami antysemityzmu - byli oni ułamkiem ogromnej liczby ofiar, jakie pochłonęły powojenny chaos i załamanie się struktur państwowych. Żydzi padali ofiarą pospolitych grabieży na równi z Polakami, ginęli też jako zwolennicy komunizmu. Chodakiewicz szacuje, że w opisywanym okresie wskutek przemocy mogło stracić życie około 500 Żydów.

Książka Grossa oparta jest na stereotypie Polaka-antysemity i utrwala ten stereotyp. Autor dobiera fakty tak, aby udowodnić tę tezę i pomija te, które jej zaprzeczają. Tymczasem powojenne stosunki polsko-żydowskie były zbyt skomplikowane, by można je zamknąć w określeniach "polski antysemityzm" i "żydokomuna". Gross wyrywa zabójstwa Żydów z kontekstu historycznego, nie zadaje sobie trudu pokazania całej zawiłości sytuacji w powojennej Polsce. Intencją Grossa nie było szukanie prawdy historycznej, tylko zastosowanie wobec Polaków swego rodzaju "kuracji wstrząsowej". Dlatego publikacja "Strachu" jest wydarzeniem raczej kulturowym niż naukowym - mówił Chodakiewicz.

Autor "Po Zagładzie" nie odrzuca twierdzenia Grossa, że Żydzi po wojnie ginęli w Polsce, nie kwestionuje też, że powojenny antysemityzm miał miejsce - inaczej niż Gross widzi proporcje zjawiska, inaczej je też interpretuje. W większości wypadków Żydzi ginęli nie dlatego, że byli Żydami, ale jako poplecznicy systemu komunistycznego. Moralnie niewłaściwe jest porównywanie rasistowskiego mordu na niewinnym cywilu do zabicia z przyczyn politycznych oficera UB, który był Żydem. A Gross tak właśnie robi - powiedział Chodakiewicz.

Chodakiewicz pokazuje, że Żydzi byli nie tylko ofiarami w latach powojennego zamętu, ale i agresorami. W "Po Zagładzie" Chodakiewicz przywołuje liczne przypadki Żydów, którzy współpracowali z UB przy denuncjowaniu Polaków z Armii Krajowej czy Narodowych Sił Zbrojnych. Pokazuje też rolę, jaką pełnili Żydzi w komunistycznej Służbie Bezpieczeństwa. Chodakiewicz ocenia, że w pierwszych latach po wojnie od 3,5 tys. do 6,5 tys. Polaków zginęło na skutek żydowskiej denuncjacji czy też wręcz z rąk żydowskich członków UB.

Zarówno Chodakiewicz jak i Gross powołują się na szacunki Andrzeja Paczkowskiego, z których wynika, że w ówczesnych władzach komunistycznych było ok. 30% Żydów. Gross interpretuje tę liczbę jako niewielką, Chodakiewicz podkreśla, że tych niewielu Żydów miało jednak duże możliwości szkodzenia Polakom, które w pełni wykorzystywali.

"Po Zagładzie" Chodakiewicza ukazała się w USA w 2003 roku - na trzy lata przed opublikowaniem "Strachu" Grossa. Autor jest profesorem historii i dziekanem w The Institute of World Politics w Waszyngtonie. Książkę "Po Zagładzie" opublikował Instytut Pamięci Narodowej.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)