Chlebowski: nie byłem źródłem przecieku
- Nigdy nie zapomnę dnia, gdy wziąłem do ręki „Rzeczpospolitą” i przeczytałem artykuł, którego byłem głównym bohaterem. Przeżyłem szok - powiedział przed sejmową komisją śledczą ds. wyjaśnienia afery hazardowej jeden z jej bohaterów, były szef klubu PO Zbigniew Chlebowski. Jego zdaniem "rozpętano gigantyczną polityczną nagonkę", której celem był atak na niego i Platformę Obywatelską. Odnosząc się do zeznań byłego szefa CBA Chlebowski stwierdził: Kamiński ewidentnie kłamie. - Jego sugestie to łgarstwo i nikczemność - dodał. Chlebowski powiedział też, że nie był źródłem przecieku dotyczącego działań CBA związanych z nieprawidłowościami w pracach nad zmianami w ustawie "hazardowej".
- W ciągu kilku godzin z człowieka, który uczciwie żył i pracował, stałem się lobbystą podejrzanym w aferze hazardowej. Zostałem publicznie osądzony. Jestem dziś osobą, której stawia się bardzo ciężkie zarzuty. W jednej chwili przekreślono prawdę o moim życiu i pracy parlamentarnej - mówił Chlebowski.
Nie byłem źródłem przecieku
B. szef klubu PO zapewnił, że nie był źródłem przecieku dotyczącego działań CBA związanych z nieprawidłowościami w pracach nad zmianami w ustawie "hazardowej". Dodał, że na spotkaniu 31 sierpnia 2009 r. nie rozmawiał z Ryszardem Sobiesiakiem o CBA i Totalizatorze Sportowym. Zaznaczył też, że o przecieku dowiedział się 1 października 2009 r. w momencie ujawnienia afery przez media. Bartosz Arłukowicz (Lewica) pytał Chlebowskiego, skąd rano 31 sierpnia ub.r. dzwonił do Sobiesiaka, umawiając się z nim na spotkanie. Chlebowski odparł, że dzwonił z samochodu, z własnego telefonu komórkowego. - Poruszałem się po Dolnym Śląsku - powiedział. - Czy w tej rozmowie padały słowa CBA i Totalizator Sportowy? - pytał Arłukowicz. - Nie, panie pośle. Myśmy wtedy nie rozmawiali o CBA i Totalizatorze Sportowym. Tego jestem na pewno pewien - powiedział Chlebowski. Według Arłukowicza, tego samego dnia, po rozmowie z Chlebowskim, Sobiesiak rozmawiał telefonicznie z Ryszardem Bedryjem. Sobiesiak miał mówić w tej rozmowie: - będę
we Wrocławiu o 15.30. To informacja dla ciebie. Wy się spotykacie o 15 -. Śledczy spytał Chlebowskiegoo, czy wie, z kim o godz. 15 tego dnia miał się spotkać Bedryj, ale ten odparł, że nie wie i nie zna Bedryja.
Arłukowicz cytował dalej stenogram z podsłuchu tej rozmowy telefonicznej, podczas której Sobiesiak miał powiedzieć: - Ja o 15.30 mogę na chwilę wyłączyć telefon, bo się spotykam z gościem, który dla tych twoich z Legnicy coś tam ma pomóc. Poseł pytał Chlebowskiego, czy jego rozmowa z 31 sierpnia z Sobiesiakiem dotyczyła Legnicy. - Nie przypominam sobie - odpowiedział były szef klubu PO. - A o KGHM-ie rozmawialiście? - pytał Arłukowicz. - Nie przypominam sobie - powtórzył Chlebowski.
Mirosław Sekuła (PO) pytał Chlebowskiego, czy zdarza mu się przeklinać. - Rzadko, szanowny panie przewodniczący (...) czasami bywają takie chwile w życiu, że tak i to bardzo siarczyście, pewnie jak każdy z nas - odpowiedział. Zaznaczył, że czuł dyskomfort, kiedy czytał stenogramy z podsłuchów. - Drżałem, ale na szczęście - mam nadzieje, że w pozostałych też tak jest - tam żadne wulgaryzmy z mojej strony się nie pojawiają - powiedział.
Sekuła zacytował też pochodzący z analizy CBA fragment pisma szefa CBA do premiera z 12 sierpnia 2009 r.: "Na koniec rozmowy Z. Chlebowski powiedział, by Sobiesiak zaprosił do Wrocławia Janka i byśmy poszli na jakąś wódkę". - Czy poszliście na wódkę? - pytał Sekuła. - Nie nadużywam alkoholu, ale pewnie tak. Lubię dobre wina i lubię dobre whisky w gronie znajomych. Dla mnie to jest coś naturalnego. Być może tak było. Ja wcale nie przeczę - powiedział Chlebowski.
Sekuła pytał też o spotkanie z 4 sierpnia 2008 r. między Chlebowskim, Sobiesiakiem i Janem Koskiem w hotelu Bielany pod Wrocławiem, podczas którego Sobiesiak miał wyłączyć telefon komórkowy i stosować "metody kontrobserwacji". - Czy czuł się pan obserwowany i śledzony przez kogoś? - pytał Sekuła. Chlebowski odpowiedział, że nie i że zawsze wychodził z założenia, że nie ma nic do ukrycia. Powiedział też, że nie pamięta, żeby Sobiesiak zachowywał się na tym spotkaniu "niezwykle".
Beata Kempa (PiS) pytała Chlebowskiego o rozmowę z 10 marca 2009 roku z Ryszardem Sobiesiakiem, w której były szef klubu Platformy powiedział m.in. "ja ci powiem szczerze Rysiu... ja już nie mam siły sam walczyć z tym wszystkim... jakby Grzegorz, Mirek trochę pomogli mi... przecież wiesz, biegam z tym sam... blokuję sprawę dopłat od roku... to wyłącznie moja zasługa". - Co pan blokuje i co jest pana zasługą? - pytała Kempa. - Nie blokowałem żadnej ustawy, rozmowa nierozważna i niefrasobliwa, która nie miała nic wspólnego z podejmowanymi działaniami przeze mnie i rozmowami, które prowadziłem z wiceministrem Jackiem Kapicą - zapewnił Chlebowski.
Jak podkreślił, jeżeli prowadził rozmowy z ministrem finansów na temat dopłat w ustawie hazardowej "to w trosce o budżet państwa". - Jako przewodniczący komisji finansów publicznych, który nie tylko ma prawo, ale i obowiązek sygnalizowania wtedy, kiedy mogą być podejmowane złe decyzje, kiedy mogą być projekty, które mogą zrujnować budżet, które w swoich konsekwencjach podatkowych są nieobliczalne - dodał. Dopytywany przez Kempę czy blokował sprawę dopłat, Chlebowski odpowiedział, że nie. Posłanka PiS pytała także o "Grzegorza i Mirka", czyli byłego wicepremiera, obecnie szefa klubu PO Grzegorz Schetynę i byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego.
- Byli członkami rządu, a na etapie prac legislacyjnych w rządzie mogą uczestniczyć tylko i wyłącznie członkowie rządu, i jeżeli ktokolwiek mógłby cokolwiek zrobić na Radzie Ministrów to tylko członkowie rządu. Ta ustawa nigdy nie stanęła na Radzie Ministrów, więc żaden z ministrów nie mógł ingerować w jej zapisy - powiedział Chlebowski.
Notatka Kapicy jest w całości prawdziwa
Chlebowski powiedział przed komisją śledczą, że notatka wiceministra finansów Jacka Kapicy relacjonująca ich spotkanie z 27 sierpnia 2009 r. jest w całości prawdziwa. Polityk opowiadał też o swoim spotkaniu z Donaldem Tuskiem 26 sierpnia, na którym premier pytał go o zaangażowanie w prace nad nowelą ustawy hazardowej. - Dla mnie ta notatka nie ma większego znaczenia, bo ona odzwierciedla to, co się naprawdę wydarzyło. Kiedy rozmawiałem z premierem dzień wcześniej wyczułem, że pan premier jest zainteresowany tym tematem i dla mnie było czymś naturalnym, żeby jak najszybciej porozmawiać z gospodarzem tej ustawy - tłumaczył Chlebowski fakt rozmowy z Kapicą dzień po spotkaniu z premierem.
Polityk PO ocenił, że na spotkaniu z Kapicą i w notatce je opisującej nie ma żadnych rewelacji. - Wszystko co w tej notatce się znalazło jest prawdą. Ona w kilku zdaniach odzwierciedla to, o czym mówiłem komisji przez dwie godziny - stwierdził Chlebowski. Polityk zaznaczył, że na spotkaniu 27 sierpnia pytał wiceministra Kapicę dlaczego tak długo trwają prace nad projektem nowelizacji ustawy hazardowej. - Przyznam się szczerze, że po rozmowie z panem premierem sam się zaniepokoiłem tym, że tej ustawy nie ma nawet na posiedzeniu rady ministrów - stwierdził Chlebowski.
Mówiąc o spotkaniu z premierem 26 sierpnia, Chlebowski relacjonował, że szef rządu był zainteresowany przebiegiem prac legislacyjnych nad nowelizacją ustawy o grach i zakładach wzajemnych. Chlebowski podkreślił, że w spotkaniu uczestniczył również wicepremier Grzegorz Schetyna. Zaznaczył, że premiera interesował przede wszystkim proces legislacyjny i jego udział w nim. - Moje rozmowy jakie toczyłem z przedstawicielami, z ministrami, czy z innymi urzędnikami - wymieniał polityk PO.
Chlebowski oświadczył, że przedstawił premierowi bardzo szczegółową analizę na ten temat. - Przedstawiłem harmonogram moich rozmów, moich kontaktów w tej sprawie - mówił. Polityk opowiadał, że rozpoczął od poinformowania o pierwszym spotkaniu w maju 2008 r. z ministrem finansów Jackiem Rostowskim i Kapicą, później przedstawił swój punkt widzenia na temat dopłat do gier hazardowych.
Następnie - relacjonował Chlebowski - przedstawił swoją propozycję dotyczącą podniesienia opodatkowania automatów o niskich wygranych i zrezygnowania ze stosowania dopłat; przedstawił też swoje zastrzeżenia dotyczące obniżenia opodatkowania wideoloterii. - Premier pytał mnie, czy formułowałem jakieś wnioski, czy naciskałem na ministra finansów, czy i jak często się z nim kontaktowałem ws. tej ustawy. Ja panu premierowi przedstawiłem ten harmonogram, który niewiele różnił się od tego, co dziś powiedziałem, że po pierwsze były to bardzo rzadkie kontakty, że po drugie nigdy z nikim na temat jest ustawy poza ministrami Kapicą i Rostowskim nie rozmawiałem, po trzecie powiedziałem wyraźnie, że nigdy nie wywierałem żadnych nacisków na któregokolwiek z jego ministrów - opowiadał Chlebowski.
Były szef klubu PO powiedział Tuskowi, iż trochę był zdziwiony opóźnieniami w pracach nad tą nowelizacją. Chlebowski zaznaczył, że premier pytał o te kwestie bardzo szczegółowo, dlatego spotkanie trwało dość długo - może dłużej niż 2 godziny. Polityk podkreślił, że idąc na spotkanie nie znał tematu rozmowy, ale - jak zaznaczył - nie było to dla niego niezwykłe, bo zdarzały się już spotkania, na których premier prosił o wyjaśnienia ws. jakiegoś projektu. - Takich spotkań u pana premiera było naprawdę wiele. Każda ustawa, która budziła kontrowersje, jakieś uwagi, czy była przedmiotem troski pana premiera powodowała jego prośbę o spotkanie - mówił. Chlebowski pytany czy Tusk tłumaczył swoje zainteresowanie pracami nad zmianami w ustawie hazardowej, powiedział, że nie. Moja działalność koncentrowała się na sprawach finansowych państwa
Przypomniał o swoich kontaktach z emigrantami pracującymi m.in. w Wielkiej Brytanii. - Okazało się, że dwa miliony polskich emigrantów muszą płacić bardzo niekorzystne dla nich podatki. Gdy w obecnej kadencji zmieniano ustawy podatkowe, odbywałem z tymi ludźmi setki spotkań,rozmów, maili, kontaktów. Gdyby wtedy CBA podsłuchiwało nasze rozmowy, to pojawiłyby się w tych rozmowach słowa: "nie bójcie się, załatwię to nie na 90%, na 100%. Bo to były słuszne postulaty tych, których w jakimś sensie krzywdziła władza publiczna, która nie potrafiła zmienić i dostosować przepisów - mówił Chlebowski.
Tłumaczył, że jego działalność poselska koncentrowała się na sprawach finansowych państwa. Zapewnił, że nigdy nie nadużywał swojej władzy, a jego działalność miała zawsze na uwadze interes kraju. Podkreślił, że jego rozmowy zostały zmanipulowane i wykorzystane przeciwko niemu. - Jako przewodniczący komisji finansów publicznych nie mogę ponosić odpowiedzialności za to, że niektóre niezwiązane z ustawą hazardową rozmowy telefoniczne zostały zmanipulowane. Rozmowy, w których człowiek używa skrótów i przenośni - mówił Chlebowski.
Wyraził też przekonanie, że każdy z posłów, także z członków komisji śledczej, "działając na rzecz zmian w kraju, musi rozmawiać i czerpać wiedzę od różnych ludzi, którzy prowadzą działalność gospodarczą, ale i zwykłych ludzi, którzy przychodzą do biura poselskiego a mając telefon - dzwonią". - Warunek podstawowy, który musi towarzyszyć tym rozmowom i działaniom - muszą być zgodne z prawem, z przyjętymi zasadami - dodał Chlebowski.
B. szef klubu PO powiedział, że nigdy nie zmienił zdania w sprawie "szkodliwości wprowadzenia dopłat" (do gier nieobjętych monopolem państwa, m.in. automatów), ale nigdy nie wywierał żadnych nacisków na funkcjonariuszy publicznych. - Dopłaty nigdy nie zniknęły z projektu nowelizacji ustawy hazardowej - dodał Chlebowski. Poprosił też członków komisji śledczej, "aby konfrontować nagrane, w części zmanipulowane rozmowy z rzeczywistymi działaniami".
- Ja, w przeciwieństwie do wielu, nigdy nie zmieniłem zdania na temat szkodliwości dopłat, za to proponowałem alternatywę. Ale nigdy nie wywierałem żadnych nacisków na funkcjonariuszy publicznych. I dlatego dopłaty były zapisane w ustawie do samego końca i nigdy z tej ustawy nie zniknęły - powiedział Chlebowski. Poseł powiedział również, że zupełnie inny charakter miały jego rozmowy z ministrem finansów dotyczące firmy Golden Play (firma hazardowa związana z biznesmenem Ryszardem Sobiesiakiem) i Filomtechniki (firmy hazardowej związanej z Janem Koskiem).
Z zeznań wiceministra finansów Jacka Kapicy przed hazardową komisją śledczą wynika, że 16 lipca 2008 r. spotkał się on z Chlebowskim w sprawie wrocławskiej firmy Golden Play; firma ta starała się o przedłużenie zezwolenia na prowadzenie działalności, z czym miała problemy w związku z tym, że w Krajowym Centrum Informacji Kryminalnych są informacje dotyczące postępowań karnych prowadzonych wobec udziałowców oraz członków tej spółki. Minister finansów odmówił firmie przedłużenia dotychczasowych pozwoleń. Jednak w marcu 2009 r. Sąd Administracyjny rozstrzygnął kwestię na korzyść spółki.
W czasie przesłuchania przed komisją b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego okazało się, że słynne już słowa Chlebowskiego - znajdujące się w stenogramach podsłuchów - z sierpnia 2008 r. "na 90% Rysiu, że załatwimy" nie odnoszą się do kwestii nowelizacji ustawy hazardowej i dopłat, a przedłużenia zezwolenia na prowadzenie działalności przez Golden Play.
Były szef CBA nie szanuje pieniędzy publicznych
- Jeżeli otrzymuję informację, że dane postępowanie administracyjne może w konsekwencji źle skończyć się dla budżetu państwa, to mam obowiązek pytać tylko po to, żeby ewentualnie ustrzec budżet przed potencjalnymi stratami. Tak, zasygnalizowałem ministrowi finansów niebezpieczeństwo uznając, że może to w przyszłości kosztować budżet państwa - powiedział Chlebowski.
Dodał, że minister finansów wydał negatywną opinię dla Golden Play i po kilku miesiącach przegrał przed wojewódzkim sądem administracyjnym i "Skarb Państwa zwraca kilkanaście tysięcy zł odszkodowania". - Przecież to są publiczne pieniądze, pieniądze podatników. To, z czym nie możemy sobie poradzić, to z błędnymi decyzjami urzędników, których też trzeba usprawiedliwiać, bo oni też często działają w gąszczu skomplikowanych przepisów - mówił Chlebowski.
Według Chlebowskiego, b. szef CBA "nie szanuje publicznych pieniędzy". - Przecież wszyscy wiemy ile kosztuje utrzymanie jednego agenta Tomasza, w jakich warunkach żyje, jakimi samochodami jeździ, jakie wynajmuje wille - mówił Chlebowski. Jak dodał, Kamiński "nie zna potencjalnych zagrożeń dla budżetu, nie liczy się z finansami i dlatego jemu tak łatwo stawiać zarzut - że ktoś spowodował utratę dochodów dla budżetu państwa - poprzez nierzetelne zestawienie rozmów prywatnych dotyczących zupełnie innych zagadnień", nie dotyczących ustawy hazardowej.
- Pan Kamiński zmanipulował informację dla pana premiera, jak również dla pana prezydenta, marszałka Sejmu, marszałka Senatu, a w konsekwencji zmanipulował przekaz medialny. Ubolewam, że moje działania mające na celu niedopuszczenie do utraty przez budżet państwa kilkuset milionów zostało opisane najpierw panu premierowi, następnie przez kontrolowane przecieki opinii publicznej, jako działania, które miały doprowadzić do utraty dochodów budżetowych - powiedział Chlebowski. - Fundamentem zarzutów Mariusza Kamińskiego są moje - wyrwane z kontekstu wypowiedzi, w których rzekomo obiecuję coś związanego z procesem legislacyjnym - dodał.
- Mamy wypowiedź Kamińskiego, która jest ewidentnym kłamstwem. Cytowana przez Kamińskiego jako rzekome ustawianie ustawy wypowiedź dotyczy postępowania administracyjnego a nie procesu legislacyjnego. To właśnie jest ta manipulacja, o którą pytany dwa dni temu przed komisją Mariusz Kamiński nie chciał jednoznacznie odpowiedzieć. Wiedział, że naraziłoby go to na proces karny. Nie chcąc przyznać się do manipulacji, wił się jak piskorz - mówił Chlebowski. Harmonogram prac nad ustawą hazardową
Chlebowski przedstawił szczegółowy harmonogram prac nad ustawą hazardową od 2002 roku. Mówiąc o procesie legislacyjnym, były szef klubu PO stwierdził, że przedstawiony przez niego kalendarz nie zgadza się ze "zbitką zmanipulowanych materiałów CBA".
Chlebowski opisywał pracę podkomisji pracującej nad zmianami w prawie hazardowym w czasie rządów SLD. Jak zaznaczył, we wrześniu 2002 roku podkomisja zarekomendowała, by stawka zryczałtowanego podatku od automatu o niskich wygranych wynosiła 200 euro miesięcznie. Według niego, na późniejszym etapie prac posłanka SLD Anita Błochowiak zgłosiła poprawkę, by podatek ten wynosił 50 euro.
Chlebowski przypominał, że podczas II czytania projektu tej nowelizacji reprezentował w Sejmie klub PO. Cytował swoje wypowiedzi z tego okresu, w których przeciwstawiał się zapisaniu w ustawie gier na automatach o niskich wygranych. Chlebowski miał też zastrzeżenia do zapisów dotyczących wideoloterii. Z przytaczanych przez niego wypowiedzi wynika, że przestrzegał przed uzależniającym wpływem tej gry.
26 lutego 2003 r. komisja zajmująca się tym projektem opowiedziała się za obniżeniem zryczałtowanego podatku od tzw. jednorękich bandytów. Informując o tym Chlebowski przytoczył swoją wypowiedź, w której przeciwstawiał się takiemu rozwiązaniu. Były szef klubu PO dodał, że 12 marca 2003 r. klub PO głosował zarówno przeciwko tej poprawce, jak i również przeciwko przyjęciu całej ustawy.
W trakcie prac sejmowych nad nowelizacją ustawy hazardowej prowadzonych w latach 2002/2003 r. doszło do zamieszania wokół poprawek dotyczących wysokości zryczałtowanego podatku od jednego automatu.
Projekt stanowił, że podatek ten będzie wynosił 200 euro, potem pojawiła się poprawka zmniejszająca go do 50 euro. Nie udało się jednoznacznie ustalić, kto był autorem tej poprawki. W tzw. białej księdze dotyczącej prac nad tą nowelizacją są dokumenty, które wymieniają w tym kontekście albo Błochowiak, albo Chlebowskiego. Ostatecznie uchwalono, że podatek od automatów o niskich wygranych miał rosnąć od poziomu 50 euro w 2003 r. do 125 euro w 2006 r.
Chlebowski tłumaczył też dlaczego jesienią 2007 roku zgłosił poprawkę, która odkładała o kilka miesięcy wejście w życie przepisów mających podwyższyć ryczałtowy podatek od automatów o niskich wygranych. Jak tłumaczył, kierował się tym, że nie wolno w trakcie roku podatkowego przyjmować przepisów, które są niekorzystne dla podatników.
"Przyszedł czas na obronę"
B. szef klubu PO odniósł się do zeznań byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego. - To, co uczynił Mariusz Kamiński, były szef CBA, tutaj, na tej komisji, przechodzi wszelkie bariery absurdu. Muszę w sposób stanowczy zdementować te liczne, bezpodstawne, nieprawdziwe oskarżenia, które godzą w moją osobę, w moją rodzinę i w moich najbliższych. Stanowczo przeczę zarzutom lobbystycznym. Taka, a nie inna sytuacja niezgodna z prawem i moim sumieniem nigdy nie miała miejsca w moim życiu - oświadczył Chlebowski.
Zarzucił Kamińskiemu manipulację, która - w ocenie Chlebowskiego - polegała na tym, że b. szef CBA mówił, że Skarb Państwa może stracić 460 mln zł w wyniku zmian w ustawie hazardowej. Według b. szefa klubu PO, kwota ta jest "ponaddwukrotnym zawyżeniem błędnych skądinąd wyliczeń resortu finansów".
Chlebowski powiedział, że były szef CBA zrobił to, żeby epatować opinię publiczną wysokimi kwotami, "bez których nie można uszyć afery". - To pokazuje, że jego działania i wypowiedzi nie są przejawem troski o dobro wspólne, ale jest to wyraźny atak polityczny - uważa były szef klubu PO.
Przypominał też swoją konferencję prasową zaraz po ujawnieniu afery, na której tłumaczył się z zaangażowania w prace nad ustawą hazardową. - Szkoda, że z tej konferencji w świadomości opinii publicznej przebił się tylko jeden gest: zdenerwowany, poniesiony emocjami przewodniczący Chlebowski ociera pot ze swojego czoła; żałuję, że z tej konferencji nie przebiła się żadna merytoryczna treść - mówił.
Podkreślał, że w swoim wystąpieniu przed komisją niewiele dodał do tego, co mówił wówczas. - Ta nerwowość, ten stres - proszę mi wierzyć, że tak reagują i tak zachowują się ludzie uczciwi, ludzie, którzy postawieni w takiej sytuacji, mają ochotę wyjść i krzyczeć głośno: jestem niewinny! - tłumaczył swoje ówczesne zdenerwowanie Chlebowski.
- Kamiński potrzebuje do swojej teorii mojego niby konspiracyjnego spotkania w kompromitujących okolicznościach. Mówi nieprawdziwie, że 31 sierpnia 2009 umawiałem się przez pośredników na spotkanie. To nie jest prawda - powiedział Chlebowski. Poinformował, że umówił się z Sobiesiakiem na spotkanie we Wrocławiu o godz. 15.30, dzwoniąc do niego z własnego, prywatnego telefonu. - Kamiński nie wspomniał o tym, bo nie pasuje mu to do teorii o przecieku - powiedział b. szef klubu PO. - Gdybym miał wtedy jakąkolwiek wiedzę na temat akcji CBA, to czy dzwoniłbym do pana Sobiesiaka z własnego telefonu, umawiałbym się na cmentarzu, w miejscu publicznym wiedząc, że i tak agenci będą w pobliżu tego miejsca? - pytał Chlebowski.
Tłumaczył, że dwa dni przed spotkaniem z Sobiesiakiem zadzwonił do niego kolega, lekarz onkolog, który jest również znajomym Sobiesiaka. Lekarz ten miał później żalić się Sobiesiakowi, że Chlebowski nie odbiera jego telefonów. - Dzwonię w związku z tym do niego w przypadkowej rozmowie, nie mając czasu na powiadomienie Sobiesiaka o niemożności dojechania do Wrocławia na spotkanie - zmienił się mój kalendarz - proszę pana ordynatora o powiadomienie Sobiesiaka o zmianie moich planów dotyczących tego spotkania - opowiadał Chlebowski.
- Umówiliśmy się, że spotkamy się na stacji paliw. Ale w trakcie przyjazdu na miejsce spotkania uznałem, że pojadę na cmentarz - mówił dalej. Przypomniał, że na tym cmentarzu pochowana jest jego siostra. Chlebowski relacjonował, że kiedy kierował się w stronę grobu siostry zobaczył Sobiesiaka. - Podeszliśmy do grobu mojej siostry a po modlitwie, wracając do samochodu, odbyliśmy krótką rozmowę. To nie jest tak, jak powiedział pan Kamiński, że umówiliśmy się na cmentarzu, biegaliśmy między nagrobkami i rozmawialiśmy Bóg wie o czym. Gdybym chciał załatwiać jakieś sprawy z panem Sobiesiakiem, na pewno nie umawiałbym się w miejscu publicznym, które znajduje się przy głównej drodze krajowej Wrocław-Jelenia Góra - zapewnił.
B.szef klubu PO nazwał też "łgarstwem" i "nikczemnością" zarzut, że w sierpniu 2008 r. wpływał na ówczesnego wiceministra gospodarki Adama Szejnfelda, a także, jakoby wspólnie składali na posiedzeniu Komitetu Rady Ministrów poprawki (do projektu nowelizacji ustawy hazardowej). Zapewnił, że z Szejnfeldem nigdy nie zamienił nawet słowa na temat ustawy hazardowej. - Sugestie zawarte w raporcie CBA są w związku z tym wielkim kłamstwem - oświadczył.
- Nigdy nie wywierałem nacisku na kształt ustawy hazardowej. Absurd tej sytuacji polega na tym, że zapis o dopłatach nigdy nie zniknął z projektu ustawy – podkreślił Chlebowski. - Największe kłamstwo Kamińskiego polega na tym, że zarzucił mi, że chciałem uszczuplić wysokość dochodów wpływających do kasy państwa. A to nieprawda. Kamiński zachowuje się jak ochroniarz określonej grupy polityków – mówił Chlebowski.
"Znam Sobiesiaka i Koska"
B. szef klubu PO potwierdził, że zna biznesmenów Sobiesiaka i Koska. Chlebowski powiedział, że Sobiesiak jest jego znajomym, z którym rozmawiał czasem telefonicznie, a czasem spotykali się osobiście. Dodał, że dwa razy był w należącym do Sobiesiaka ośrodku w Zieleńcu, w tym raz na Sylwestra ze znajomymi, za co zapłacił.
Chlebowski powiedział, że Kosek, który - według niego - jest obecnie "po bardzo ciężkich przejściach chorobowych", to uczciwy człowiek, który przez wiele lat był pracownikiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Mówił, że "kiedy dziś pada pod jego (Koska) adresem wiele oskarżeń", jest mu bardzo przykro. Dodał, że ma nadzieję, że stan zdrowia powoli Koskowi, ale też Sobiesiakowi, stawić się przed komisją śledczą.
Stwierdził ponadto, że tylko raz wyemitowano w jednej ze stacji telewizyjnych wypowiedź Koska, w której ten, zapytany, czy coś załatwiał z Chlebowskim, odpowiedział, że "tylko ktoś, kto nie zna przewodniczącego Chlebowskiego może mu zarzucić, że można z nim coś załatwić; ja go znam - z nim się nigdy nic nie udało załatwić".
- Ta wypowiedź nigdy więcej nie pojawiła się - powiedział Chlebowski. Według niego dlatego, że on już wtedy został "skazany i był winny", więc, po co - mówił - powtarzać tę wypowiedź Koska, skoro ona "nie jest zgodna z tezą, którą publicznie się stawia".
Z wypowiedzi Chlebowskiego wynika, że z Koskiem i Sobiesiakiem rozmawiali na temat ustawy hazardowej. - W tych kontaktach zasygnalizowano mi niebezpieczeństwa wynikające z ustawy hazardowej, mające wpływ na dochody budżetu państwa. Jako przewodniczący sejmowej komisji finansów publicznych musiałem te sygnały traktować bardzo poważnie - dodał.
Zwłaszcza - mówił Chlebowski - gdy mówiono mu o "złych rozwiązaniach, mogących negatywnie odbić się nie tylko na całej branży, w której zatrudnionych jest kilkadziesiąt tysięcy osób". Jak podkreślił, jego najbardziej interesowały skutki dla budżetu, bo jako szef komisji finansów publicznych był zobligowany dbać o interesy państwa.
Zbigniew Chlebowski poruszył też kwestię spotkania na cmentarzu z Ryszardem Sobiesiakiem. Powiedział, że było ono przypadkowe. Polityk PO tłumaczył posłom sejmowej komisji śledczej, że odwiedził grób tragicznie zmarłej siostry i nie umawiał się w tym miejscu na poufne spotkanie ze śląskim biznesmenem. Informacje na temat rozmów na cmentarzu Chlebowski nazwał pomówieniem ze strony CBA. Zapewniał, że umówił się na spotkanie z Sobiesiakiem na stacji benzynowej, ale przy okazji odwiedził grób siostry na położonym niedaleko cmentarzu.
„Rozmawiałem tylko z Rostowskim i Kapicą”
Były szef klubu PO Zbigniew Chlebowski zapewnił, że o projekcie zmian w ustawie hazardowej rozmawiał tylko z ministrem finansów Jackiem Rostowskim i jego zastępcą Jackiem Kapicą.
Chlebowski zwrócił uwagę, że w przeciągu półtora roku o ustawie hazardowej z Kapicą rozmawiał "pięć może sześć razy jako przewodniczący sejmowej komisji finansów publicznych". Dodał, że na temat zmian w ustawie o Służbie Celnej rozmawiał z Kapicą dwa razy więcej. - Spotykaliśmy się 10-12 razy, toczyliśmy godziny rozmów, również telefonicznych - podkreślił były szef klubu Platformy. Mówił też, że cieszy się, iż Kapica robił notatki ze spotkań z nim.
Chlebowski zwrócił uwagę na słowa z zeznań Kapicy przed komisją śledczą, że rozmowy z nim nie miały charakteru konsultacji dotyczących projektu ustawy, a także na słowa Rostowskiego o rozmowie telefonicznej dotyczącej limitów lokalizacyjnych na kasyna.
- To jedyni urzędnicy państwowi, z którymi rozmawiałem na temat tej ustawy, przez cały czas trwania procesu legislacyjnego. Ministrowie finansów to naturalni partnerzy szefa komisji finansów (...) Z ministrem Rostowskim i wiceministrem Kapicą rozmawiałem w ciągu dwóch lat około 100 razy - mówił Chlebowski.
Jak zaznaczył, na przełomie marca i kwietnia 2009 r. rozmawiał z Kapicą na temat dopłat i "przyjęcia podwyższenia podatku". Zwrócił się też do Kapicy o przygotowanie analiz tego, co jest lepsze dla budżetu - wprowadzenie dopłat czy podwyższenie podatku. Chlebowski zeznał też, że jest w posiadaniu wielu ekspertyz znanych ośrodków akademickich, m.in. Instytutu Badań nad Gospodarka Rynkową, z których wynika, że dopłaty są złym pomysłem - mogą spowodować w budżecie państwa ubytek liczony w miliardach złotych. Dlatego - jak zaznaczył - optował za podatkiem.
- Kiedy okazało się w rozmowie z ministrem finansów po jego analizie, że wpływy z podniesienia podatków będą mniejsze niż z dopłat, przestałem prowadzić rozmowy na ten temat - powiedział.
Dodał też, że w lipcu 2009 r. spotkał się z Kapicą w sejmie i zapytał go tylko, na jakim etapie jest ustawa. Powiedział też, że nie sugerował, iż minister sportu chce wycofać się z dopłat. - Ja nigdy na ten temat z ministrem sportu nie rozmawiałem. Nie miałem wiedzy na temat tego, co się dzieje w Ministerstwie Sportu - powiedział.
Mówił też, że jeszcze w 2008 r. - w maju - zorganizował spotkanie z ministrem finansów Jackiem Rostowskim i wiceministrem Kapicą dotyczące liberalizacji przepisów o lokalizacji kasyn i salonów gier - według Chlebowskiego planowano, że decyzję o lokalizacji będzie podejmował nie minister finansów, a wójtowie, burmistrzowie i prezydenci. Chlebowski - jak zaznaczył - powiedział im, że jest to bardzo zły i niebezpieczny pomysł.
Zaznaczył, że sugerował, iż wprowadzenie takich rozwiązań grozi poważną katastrofą - doprowadzi do wzrostu przestępczości, państwo może stracić kontrolę nad hazardem, a salony i kasyna zaczną służyć jako pralnie pieniędzy. Dodał, że istniało także "zagrożenie korupcyjne" przy takich rozwiązaniach. Zaznaczył, że wtedy Rostowski i Kapica przyznali mu rację.
Powiedział też, że na kolejnym spotkaniu z wiceministrem Kapicą - na przełomie sierpnia i września 2008 r. - rozmawiał nt. rozszerzenia katalogu dopłat. - Rozmawiałem z ministrem Kapicą jako szef komisji finansów publicznych, prosząc go o uzasadnienia dla tego pomysłu - powiedział. Chlebowski przypomniał, że kilka dni później - 18 września - Komitet Stały Rady Ministrów rozpatrywał projekt nowelizacji.
Po raz kolejny Chlebowski spotkał się z Kapicą w listopadzie 2008 r. i jak - zaznaczył - rozmawiali o pomyśle obniżenia podatku dla wideoloterii. Chlebowski był temu przeciwny. - Gdyby weszła w życie ulga na wideoloterie, to w każdym punkcie, gdzie przyjmowane są zakłady totolotka, można postawić maszynę hazardową, na której można prowadzić takie same gry, jak w salonie czy kasynie, bez żadnych ograniczeń - powiedział.
Chlebowski przyznał przed komisją śledczą, że biznesmen z branży hazardowej Jan Kosek finansował jego kampanię wyborczą do Sejmu w 2005 roku. Poinformował też, że kilka dni temu zadzwonił do niego Ryszard Sobiesiak z wiadomością, że zeznawał w prokuraturze. Wiceszef komisji śledczej Bartosz Arłukowicz (Lewica) pytał Chlebowskiego, czy Kosek "finansował kiedykolwiek jego kampanię wyborczą". - Oczywiście, że tak. To był 2005 rok, kampania wyborcza do Sejmu, w ostatnich wyborach pan Kosek nie finansował mojej kampanii, ale istotnie cztery lata temu - powiedział Chlebowski. Jak zapewnił, Kosek uczynił to zgodnie z prawem, z własnego, osobistego konta, zgodnie z ustawą o finansowaniu partii politycznych. Dodał, że kwota, którą Kosek wpłacił na kampanię wyborczą "nie mogła być większa niż kwota ustalona przez Państwową Komisją Wyborczą", więc - jak podkreślił - mogło to być kilkanaście tysięcy złotych. Na pierwszej konferencji prasowej po wybuchu tzw. afery hazardowej Chlebowski zapewniał, że żaden z biznesmenów
(Kosek ani Ryszard Sobiesiak) nie dawał pieniędzy na kampanię wyborczą PO.
Arłukowicz zapytał także byłego szefa klubu Platformy gdzie jest inny z bohaterów tzw. afery hazardowej biznesmen Ryszard Sobiesiak. Chlebowski odpowiedział, że cieszy się, iż Sobiesiak wrócił do kraju i "kilka dni temu złożył zeznania w prokuraturze". - Obawiałem się, że ta nagonka spowoduje, że Sobiesiak nie zechce wrócić do kraju, a bezpodstawne - w mojej ocenie - zarzuty sprawią, że nie będzie chciał uczestniczyć w wyjaśnieniu sprawy do końca - mówił Chlebowski. Chlebowski dodał, że miał świadomość, że bez zeznań Sobiesiaka, również przed komisją śledczą, "nie będzie w stanie oczyścić swojego nazwiska".
Zbigniew Wassermann (PiS) dopytywał skąd Chlebowski wie, że Sobiesiak zeznawał w prokuraturze. Chlebowski odpowiedział, że Sobiesiak zadzwonił do niego kilka dni temu, żeby powiedzieć mu, że właśnie wychodzi z prokuratury i żeby się nie obawiał (Chlebowski), że on będzie uciekał przed przesłuchaniami w prokuraturze czy przed komisją śledczą.
Chlebowski mówił, że była to jego jedyna rozmowa telefoniczna jaką odbył z Sobiesiakiem po 1 października 2009 - kiedy wybuchła tzw. afera hazardowa. Dodał, że był zdumiony, kiedy Sobiesiak zadzwonił do niego, a w pierwszej chwili nawet wystraszony. Zdaniem Chlebowskiego, nie było afery hazardowej. Jak podkreślił, należy zwrócić uwagę na ustawę, którą Sejm uchwalił w listopadzie 2009 roku. Zwrócił uwagę, że nie ma w niej dopłat do automatów do gier, są podwyższone podatki oraz zlikwidowano wideoloterie.
"Przeczytałem stos książek psychologicznych"
Przed przesłuchaniem Chlebowski powiedział w Radiu Zet, że przeczytał stos książek psychologicznych i jest gotowy na spotkanie z komisją śledczą. - Będę spokojny i opanowany - zapewnił. Chlebowski jest jednym z głównych bohaterów afery, która pod koniec 2009 roku wstrząsnęła polską sceną polityczną.
Tzw. aferę hazardową pod koniec roku 2009 ujawniła "Rzeczpospolita". Z podsłuchanych przez CBA rozmów wynikało, że Zbigniew Chlebowski obiecał biznesmenom z branży hazardowej załatwienie korzystnej dla nich zmiany w projekcie ustawy o grach losowych. Polityk PO przyznał, że zna biznesmenów związanych z branżą hazardową i - według prasy - zamieszanych w aferę. Zastrzegł jednak, że prowadził z nimi tylko prywatne rozmowy i nie wywierał żadnych nacisków w związku z pracami nad ustawą o grach losowych. Chlebowski zapewniał, że nie wpływał w żadnym stopniu na kształt ustawy.