Chirurg wpadł z łapówką, bo wcześniej podpadł koledze?
Będzie ciąg dalszy procesu znanego białostockiego kardiochirurga Tomasza Hirnle, oskarżonego o przyjęcie 5 tys. zł łapówki w wyniki policyjnej prowokacji, zainspirowanej przez jego kolegę z pracy. Kolejny sąd znowu będzie oceniał, czy można uznać, że doszło do korupcji i czy akcja była legalna.
W lipcu Sąd Rejonowy w Białymstoku warunkowo umorzył na dwa lata postępowanie karne wobec lekarza, orzekł też wobec niego 10 tys. zł świadczenia pieniężnego na rzecz placówki opiekuńczej.
Ponieważ nie oznacza to uniewinnienia, bo jednocześnie sąd zaznaczył w uzasadnieniu, iż w jego ocenie do przyjęcia łapówki doszło, Tomasz Hirnle, jak i jego obrońca, złożyli apelacje. Apelację złożyła też prokuratura, która chciała w tym procesie wyroku więzienia w zawieszeniu i orzeczenia czasowego zakazu zajmowania stanowisk kierowniczych w służbie zdrowia.
Jak poinformowało biuro prasowego Sądu Rejonowego w Białymstoku, apelacje obu stron wpłynęły do tego sądu, niebawem trafią do sądu odwoławczego, czyli okręgowego w Białymstoku.
To proces powtórny. W pierwszym lekarz został skazany, ale sąd drugiej instancji wyrok uchylił i nakazał wnikliwiej zbadać sprawę, zwłaszcza okoliczności pozostawienia przez podstawioną kobietę koperty w gabinecie lekarza, jak i okoliczności przygotowania prowokacji przeciwko niemu.
Łapówka została wręczona w wyniku policyjnej prowokacji w czerwcu 2005 roku. W odrębnym śledztwie krakowska prokuratura badała przygotowanie tej akcji i oskarżyła siedem osób. To m.in. białostoccy policjanci zajmujący się walką z korupcją, ale i ówczesny kolega z pracy, podwładny docenta Hirnle, uznany za inspiratora prowokacji. Sąd rejonowy ocenił, że akcja była bezprawna, a policjanci dali się wykorzystać do prywatnych porachunków, ale jednocześnie zwrócił uwagę, że nie oznacza to automatycznej dyskwalifikacji dowodów zebranych w jej wyniku.
Proces dotyczący przygotowania samej prowokacji, wciąż się nie rozpoczął.