Chiny zbudują lotniskowce z napędem nuklearnym?
O tym, że Chiny budują swoje własne lotniskowce, wiadomo już od jakiegoś czasu. Jednak dopiero w ostatnich dniach wyszło na jaw, że nowe kolosy chińskiej marynarki wojennej mogą być napędzane przez nuklearne reaktory, a chińska portowa infrastruktura jest gotowa na przyjęcie kolejnych wielkich okrętów.
Wykorzystanie atomowego paliwa sugerują wewnętrzne dokumenty China Shipbuilding Industry Corp., które przedostały się do mediów. Być może świat już wkrótce ujrzy efekty pracy chińskich inżynierów i stoczniowców, bo - jak czytamy w ujawnionym dokumencie - "budowa (…) przebiega płynnie i z wyjątkowymi sukcesami".
Ile lotniskowców?
Pod koniec lipca także rosyjska państwowa agencja Sputnik informowała, że chiński lotniskowiec może osiągnąć gotowość bojową szybciej niż początkowo zakładano (w 2020 roku). Według Rosjan Chiny wybudują w najbliższych latach trzy nuklearne lotniskowce z elektromagnetycznymi katapultami umożliwiającymi start samolotów. Etap dokumentacji został już zamknięty, otwarto prace nad najważniejszymi elementami okrętu, a cały osprzęt i uzbrojenie jednostek mają być wyprodukowane w Chinach.
Łyżką dziegciu do tych optymistycznych prognoz może być niepewna sytuacja gospodarcza, w której niedawno znalazło się Państwo Środka. Niezależnie od tego, czy w stoczni w Dalian powstaną dwa czy trzy lotniskowce, Chińczycy doskonale zdają sobie sprawę, że jedna jednostka tego typu, którą obecnie posiadają, to za mało. "Liaoning", w istocie będący zmodernizowanym poradzieckim okrętem klasy Wariag, nie licuje ze statusem globalnego supermocarstwa, do którego aspirują Chiny. Jeśli tylko uda im się wyjść z kryzysu obronną ręką, to z całą pewnością nie będą zwlekały z dalszą rozbudową floty.
Specjaliści wskazują, że już sama długość linii brzegowej Państwa Środka (14,5 tys. km) sprawia, że Pekin nie powinien poprzestawać na "Liaoningu". - Jeśli Chiny będą miały trzy okręty tego typu, będą mogły utrzymać stałą zdolność bojową: gotowość, zabezpieczenie i patrolowanie - mówił rok temu Du Wenlong, analityk Wojskowej Akademii Technicznej przy Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej.
Infrastruktura już jest
Oprócz budowy lotniskowców, Pekin skupia się także na rozwoju niezbędnej infrastruktury dla tych jednostek. Pod koniec lipca świat obiegła wieść, że na wyspie Hajnan zakończono budowę najdłuższego na świecie doku do obsługi lotniskowców. Jest dwustronny, ma 700 metrów długości i znajduje się około 500 kilometrów od położonych na Morzu Południowochińskim Wysp Paracelskich, o które Państwo Środka toczy spór terytorialny z Wietnamem.
Chiny sukcesywnie zwiększają swoją obecność na Morzu Południowochińskim. Do tego stopnia, że niektórzy zastanawiają się, czy ostatecznym etapem tego pochodu nie będzie panowanie militarno-gospodarcze nad całym jego basenem. Szczególnie, że nowy dok dla lotniskowców w połączeniu z sąsiednią bazą nuklearnych okrętów podwodnych w Yulin wspólnie tworzą największą bazę marynarki wojennej w całej Azji.
Bezskuteczne apele USA
Stany Zjednoczone obserwują zakusy Chin i stale apelują o zaprzestanie dalszej militaryzacji wysp na Morzu Południowochińskim oraz samego akwenu. Pod koniec maja sekretarz obrony USA Ashton Carter zażądał rozwiązania problemu w zgodzie z duchem prawa międzynarodowego. Skrytykował tym samym chińską politykę wznoszenia sztucznych mas lądu oraz rozbudowy infrastruktury i pasów startowych na niewielkich wyspach, do których pretensje zgłasza też osiem innych państw regionu (w szczególności Wietnam, Filipiny i Malezja).
Chiny wielokrotnie deklarowały, że ich aktywność na wyspach związana jest z inwestycją w ośrodki rybackie, a porty będą otwarte do międzynarodowego użytku. Jednak w ostatnich tygodniach na wyspach zgarniętych przez Pekin zaczęły pojawiać się także pojazdy artylerii samobieżnej, co każe stawiać pod znakiem zapytania wcześniejsze obietnice.
Pekin nie przyznaje się do rozlokowania sprzętu wojskowego na wysepkach, a rzeczniczka ministerstwa spraw zagranicznych ucięła temat, mówiąc, że "nie jest świadoma takiej sytuacji". W kwestii Morza Południowochińskiego Państwo Środka pozostaje asertywne i nie zamierza wyhamować inwestycji ani na wyspach, ani w sferze wojskowej, która może zapewnić "panowanie" w regionie.
Stany Zjednoczone i państwa położone w basenie tego morza szczególnie obawiają się ewentualnych utrudnień w żegludze. Niepokój budzi także możliwość rozciągnięcia strefy identyfikacji obrony przeciwpowietrznej nad wzór tej ogłoszonej przez Pekin w 2013 roku na Morzu Wschodnichińskim wokół wysp, o które Chiny toczą spór z Japonią.
Dominacja Chin zastąpi "chaos USA"?
Pekin nie tylko nie słucha rad i apeli Waszyngtonu, ale sam przechodzi do kontrataku. W ubiegłym tygodniu to Chiny oskarżyły USA o militaryzację Morza Południowochińskiego. Poszło o loty rozpoznawcze i międzynarodowe ćwiczenia wojskowe, jakie Stany Zjednoczone cyklicznie przeprowadzają ze swoimi partnerami (którzy z reguły mają otwarte spory terytorialne z Chinami).
- Chiny są mocno zaniepokojone amerykańską militaryzacją regionu - mówił w ubiegły czwartek Yang Yujun, rzecznik ministerstwa obrony. Dodał, że ostatnie poczynania USA sprawiają, że "ludzie zastanawiają się, czy oni chcą czegokolwiek poza chaosem".
Mówiąc o "chaosie" resort obrony miał zapewne na myśli amerykańskie wsparcie dla chińskich sąsiadów w basie Morza Południowochińskiego. Oprócz zaatakowania Amerykanów za pomocą rzekomej "militaryzacji", Chińczycy tradycyjnie zaapelowali, by USA nie opowiadały się po żadnej ze stron sporu. Jednak bierność Amerykanów to oddanie pola coraz aktywniejszym i coraz silniejszym Chińczykom. Zgodnie z tradycyjną pekińską doktryną Chiny poszukują dwustronnych porozumień z każdym skonfliktowanym krajem w basenie Morza Południowochińskiego. Problem w tym, że Chiny mają w regionie do czynienia z wielokrotnie słabszymi podmiotami. Dlatego, stosując regułę "dziel i rządź", mogą dyktować warunki każdemu sąsiadowi pozbawionemu pomocy USA. Wraz z rozbudową chińskiego potencjału militarnego i powiększaniem marynarki o kolejne okręty podwodne i lotniskowce, wsparcie USA może okazywać się coraz skromniejsze. Wówczas stanie się bardzo prawdopodobne, że amerykański "chaos" zostanie zastąpiony przez dominację. Tym razem chińską.
Zobacz także: Rolls-Royce unowocześni polską marynarkę wojenną