Chiny odrzucają oskarżenia USA w sprawie zbrojeń
Chiny odrzuciły amerykańskie
oskarżenia, że potajemnie się zbroją. Na konferencji prasowej w
Pekinie rzecznik MSZ Qin Gang powiedział, że Chiny są otwarte w
kwestii wydatków zbrojeniowych, bo m.in. regularnie publikują na
ten temat materiały.
Przebywająca w Australii amerykańska sekretarz stanu Condoleezza Rice wezwała wcześniej Pekin, by okazał większą przejrzystość w sprawie budżetu wojskowego, który tylko w bieżącym roku ma się zwiększyć o 14,7%.
Nasza narodowa strategia obronna jest całkowicie przejrzysta - oświadczył Qin Gang. Dodał, że ChRL jest "odpowiedzialnym krajem, zaangażowanym w budowę pokoju i stabilizacji, sprzyjającym rozwojowi".
Podobnych zwrotów przedstawiciele Chin używają od lat jak mantry, usprawiedliwiając dokonujący się od 17 lat dwucyfrowy wzrost swych wydatków na cele militarne.
Według oficjalnych danych w tym roku sięgnąć mają one kwoty ponad 35 mld USD; zdaniem analityków wojskowości - będą one parokrotnie wyższe.
Niedawno szef departamentu logistyki armii Liao Xilong utrzymywał, że pieniądze przeznaczone zostaną na "poprawę stopy życiowej ludzi na służbie, unowocześnienie wojskowego systemu informacyjnego oraz na finansowanie szkoleń personelu".
Najwięcej pieniędzy Chiny wydają jednak na zakup nowoczesnych broni, m.in. okrętów podwodnych, samolotów bojowych i pocisków. Głównym ich dostawcą jest Rosja.
Wiadomo jednak, że nie do końca skrywaną intencją inspirowanego przez władze polityczne sztabu generalnego jest przede wszystkim modernizacja wyposażenia sił zbrojnych.
Chodzi o to, by były one zdolne skutecznie zaatakować Tajwan w razie ogłoszenia przez wyspę niepodległości. Rok temu parlament ChRL uchwalił nawet ustawę, zezwalającą na użycie wojska wobec Tajwanu, gdyby ten zdecydował się formalnie proklamować niezawisłość.
Pekin uważa Tajwan za swą zbuntowaną prowincję, której powrót do macierzy jest jedynie "kwestią czasu".
Henryk Suchar