Chiny chcą pomóc Putinowi? "Biden wysłał Pekinowi wyraźny sygnał"

- To Ukraina będzie decydować o swoich losach. A Chinom nic do tego - mówi WP płk Maciej Matysiak, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Jeśli Pekin rozważa dostawy broni dla Moskwy, co ujawnił sekretarz stanu USA Anthony Blinken, to amerykański przywódca Joe Biden wysłał Chińczykom jasny sygnał. Przestrzegł ich przed pomocą Putinowi.

Przywódca Chin Xi Jinping dostał wyraźny sygnał od prezydenta USA Joe Bidena w sprawie Ukrainy
Przywódca Chin Xi Jinping dostał wyraźny sygnał od prezydenta USA Joe Bidena w sprawie Ukrainy
Źródło zdjęć: © East News, PAP | East News, PAP
Sylwester Ruszkiewicz

- Joe Biden, poprzez swoją niespodziewaną wizytę w Kijowie, wysłał Rosji i światu ważny sygnał. Przekazał, że silnie wspiera Ukrainę i nie opuści jej podczas wojny. Zaakcentował, żeby nie tylko Putin, ale także inne państwa sprzyjające Moskwie, trzymały się z daleka. Powiedział wprost, że Ukraina jest państwem, które może o sobie decydować. A reszcie nic do tego. Pokazał, żeby kraje wspierające Putina nie mieszały się do konfliktu po stronie Rosji - mówi Wirtualnej Polsce płk Maciej Matysiak, ekspert fundacji Stratpoints i były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

Przypomnijmy, tuż przed wizytą Bidena, podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa Amerykanie informowali swoich sojuszników z Europy o niepokojących sygnałach płynących z Pekinu. Przed rocznicą rozpoczęcia przez Kreml szerokiej inwazji na Ukrainę wywiad USA przekonywał, że Chiny są bliskie wysłaniu Rosji poważniejszą pomoc wojskową.

Sekretarz stanu Antony Blinken miał rozmawiać o tym w bawarskiej stolicy z ministrem spraw zagranicznych Chin Wang Yi. Miał go ostrzec przed "następstwami i konsekwencjami" takich działań.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Chiński dyplomata we wtorek pojawił się w Moskwie. Oficjalnie, by przedstawić "plan pokojowy" dla Ukrainy, obejmujący zawieszenie broni i zakończenie zachodnich dostaw uzbrojenia do Ukrainy. Nieoficjalnie mówi się o zakulisowych rozmowach na temat dostaw chińskiej broni dla Moskwy.

Jak ujawnił bułgarski dziennikarz śledczy Christo Grozew, współtwórca specjalizującego się w białym wywiadzie portalu Bellingcat, Chiny już zaczynają realnie wspierać wojskowo Rosję w walce z Ukrainą. - To podstawowe zmartwienie w Białym Domu w obliczu trwającej wojny. Chodzi przede wszystkim o przekazywanie elektroniki, chipów. Chiny są gotowe nawet przekazać rakiety - powiedział Grozew.

Zarówno słowa Blinkena na konferencji w Monachium, jak i wizyta Bidena w Kijowie, to polityczny przekaz, którzy ma przestrzec Chiny przed angażowaniem się po stronie rosyjskiej i udzielaniem jej wsparcia.

Zdaniem płk. Macieja Matysiaka, USA robią wszystko, żeby Pekinowi nie przyszło do głowy, by wspierać mocno Putina.

- Amerykański wywiad zapewne dysponuje informacjami, że Rosja i Chiny rozmawiają zakulisowo na temat dostaw broni. I próbuje ostrzec przed następstwami takich kroków. Przypomina to trochę ostrzeżenia wydawane przez USA przed rosyjskim atakiem na Ukrainę rok temu. Wizyta Bidena w Kijowie miała pokazać Pekinowi, że Chiny popełniłyby błąd - mówi ekspert fundacji Stratpoints.

Jak dodaje, zagrożenie, że Chiny mogą chcieć dostarczać broń Rosji, jest realne.

- Putin będzie musiał w końcu udać się do kogoś, kto będzie masowo dostarczał Rosji broń rakietową. Z amunicją sobie poradzi. Z zaawansowaną bronią, z elektroniką i podzespołami - już nie. A Chiny mogą próbować dostarczać potrzebny Rosji sprzęt nie bezpośrednio, ale z udziałem innych krajów – komentuje płk Maciej Matysiak.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zdaniem prof. Daniela Boćkowskiego, eksperta ds. bezpieczeństwa międzynarodowego z Uniwersytetu w Białymstoku, ostatnie napięcia na linii USA-Chiny to nadal "dyplomatyczna gra".

- Obie strony są zbyt silne, by ryzykować konflikt. Konflikt amerykańsko-chiński, nieważne, na jakim poziomie, byłby katastrofą dla światowej gospodarki. Mimo wszystko Chiny nie do końca są przekonane o wysłaniu Rosji swojej broni. Nie chciałyby, żeby tamtejsze rozwiązania technologiczne wpadły w ręce Zachodu. Pekin gra przede wszystkim na siebie. I na swoją pozycję w Azji i na świecie - mówi WP prof. Daniel Boćkowski.

"Chiny grają na siebie"

Jego zdaniem, z punktu widzenia Chin, gdyby Rosja zwyciężyła na początku wojny, zmieniłoby to bardzo mocno układ sił w Europie.

- A ponieważ Putin ugrzązł w wojnie, siła Moskwy realnie spada. Pekin oczywiście woli silniejszą Rosję niż teraz, ale pod swoją kontrolą i wpływami. Chiny więc "lawirują", wywierając wpływ na USA i Europę. Widzą, że wojna jest kosztowna, a Zachód sięga do zapasów w magazynach. To osłabia, przynajmniej częściowo, potencjał obronny Stanów Zjednoczonych i jej sojuszników. Konflikt w Ukrainie wykorzystuje dla siebie - ocenia prof. Boćkowski.

W ocenie płk. Macieja Matysiaka Chinom zależy na długotrwałym konflikcie w Ukrainie. A propozycja planu pokojowego, który ma przedstawić Pekin, to nic innego jak pokazywanie Chin krajom trzecim jako "rozjemcy i mediatora".

- Chinom zależy, żeby USA i Europa Zachodnia nadal się angażowały w wojnę, a tym samym osłabiały gospodarczo. A Pekin będzie to konsumował. Z kolei USA chcą, żeby jeszcze w tym roku doszło w Ukrainie do przesilenia i ofensywy Kijowa. To Ukraińcy mają decydować na własnych warunkach, jakie będzie zakończenie tej wojny - podsumowuje płk Maciej Matysiak.

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
joe bidenchinywojna w Ukrainie
Wybrane dla Ciebie