Chiny chcą części Indii. "Była nasza od starożytnych czasów"
Pekin ponowił roszczenia terytorialne w stosunku do regionu w północno-wschodnich Indiach, Arunachal Pradesh. Chiny twierdzą, że obszar ten jest częścią Zangnan, czyli Południowego Tybetu. To terytorium jest chińskie od czasów starożytnych - stwierdził oficjel z Pekinu, jednocześnie potępiając Waszyngton za wsparcie New Delhi i "prowokowanie sporów".
Rzecznik Ministerstwa Obrony Chin ponowił w czwartek chińskie roszczenia terytorialne do stanu w północno-wschodnich Indiach, Arunachal Pradesh - podaje amerykański Newsweek. - Zangnan jest terytorium Chin od czasów starożytnych. To niezaprzeczalny fakt - powiedział rzecznik chińskiego Ministerstwa Obrony, płk Wu Qian.
Chiny twierdzą, że Arunachal Pradesh jest częścią Zangnan, czyli Południowego Tybetu. Spór trwający między Pekinem a New Delhi ma korzenie historyczne. Kraje zaangażowały się w krótki, krwawy konflikt o to terytorium w latach sześćdziesiątych XX wieku. Chiny zmieniły nazwę regionu na oficjalnych mapach i wydają oddzielne wizy jego mieszkańcom.
Stany Zjednoczone stanęły po stronie Indii. "Prowokują spory"
Przynależność Arunachal Pradesh do Indii uznały Stany Zjednoczone - poinformowała 20 marca Agencja Reutera. Amerykański Departament Stanu oświadczył wówczas, że sprzeciwia się wszelkim jednostronnym próbom wysuwania roszczeń terytorialnych w północno-wschodnim stanie Indii, który graniczy z Chinami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podczas czwartkowego wystąpienia chiński rzecznik potępił ruch Waszyngtonu i stwierdził, że Amerykanie "prowokują spory". - Stany Zjednoczone posiadają niechlubną historię prowokowania sporów z innymi krajami i realizowania własnych egoistycznych interesów. Społeczność międzynarodowa wyraźnie to dostrzega - powiedział urzędnik cytowany przez Newsweek.
Chiny i Indie mają solidne mechanizmy związane z granicami i kanały komunikacji, a obie strony mają zdolność i chęć właściwego rozwiązania sporu granicznego poprzez dialog oraz konsultacje - podkreślił Wu Qian przytaczany przez chiński państwowy kanał CGTN.
Źródło: Newsweek.com, Reuters, CGTN
Czytaj także: