Chińska ofensywa na Europę Środkową. Polska będzie kluczem?
• Prezydent Chin Xi Jinping przybywa z trzydniową wizytą do Polski
• To element chińskiej ekspansji gospodarczej i politycznej w Europie Środkowej
• Polska jest ważnym krajem na drodze budowanego przez Chiny "nowego Jedwabnego Szlaku"
• Polskie władze liczą na ściągnięcie chińskich inwestycji, lecz nie są na rozmowy z Chinami dobrze przygotowane - uważa Radosław Pyffel
17.06.2016 | aktual.: 18.06.2016 17:33
- Polska jest dla Chin bardzo ważnym, strategicznym partnerem w kontekście stosunków Chin z Unią Europejska i Europą Środkową - powiedział w czwartek chiński ambasador w Polsce Xu Jian na konferencji poprzedzającej trzydniową wizytę przewodniczącego ChRL Xi Jinpinga - pierwszej takiej wizyty od 12 lat. I choć tak okrągłych słów od dyplomatów można się spodziewać, nie jest to zupełne pustosłowie. Chińczycy rzeczywiście wiążą z Polską nadzieję, widząc ją jako klucz do Europy Środkowo-Wschodniej i bramę do ekspansji na Europę Zachodnią.
To przede wszystkim efekt szerokiego, globalnego projektu Pekinu nazywanego inicjatywą "jednego pasa i jednej drogi" lub Jedwabnym Szlakiem 2.0. Ten - póki co dość mglisty - ekonomiczno-infrastrukturalny projekt ma połączyć Chiny z Europą (jednym z jego elementów ma być inaugurowane połączenie kolejowe Chengdu-Łódź), a z powodu geografii Polska jest tu niemal nieodzownym odcinkiem. Pomysł spotkał się z bardzo pozytywnym odzewem ze strony Polski: podczas zeszłorocznej wizyty w Pekinie prezydent Andrzej Duda nie szczędził mu pochwał, mówiąc o "wizjonerskim" charakterze inicjatywy, która ma być "wielką szansą na rozwój gospodarczy" Polski. Nasz kraj, mówił Duda, miałby być "miejscem z którego chińskie wpływy gospodarcze będę promieniowały na resztę Unii Europejskiej".
Jednak, mimo że polsko-chińskie rozmowy dotyczą niemal wyłącznie kwestii handlowych, chińskie ambicje nie ograniczają się do wpływów gospodarczych.
- Chińczycy oczywiście mówią, że tu nie chodzi o politykę. Ale dobrym terminem dla tego podejścia jest geoekonomia. Poprzez te relacje gospodarcze tworzą się nowe możliwości, które siłą rzeczy przełożą się na mocniejsze związki polityczne. Chiny są mocarstwem, które pojawia się w Europie Środkowej po raz pierwszy w historii, z własnymi projektami i własną wizją i dlatego trzeba się do tego dobrze przygotować - mówi WP Radosław Pyffel, prezes Centrum Studiów Polska-Azja.
Polska jest w tym kontekście tym bardziej ważna, że jest widziana przez Chiny jako najważniejsze państwo i "motor" całego regionu, który Kraj Środka obrał niedawno jako nowy obszar swojej ekspansji. Podstawą tej współpracy jest zaproponowany w 2012 roku przez Chiny format "16+1", skupiający państwa Europy Środkowej i Wschodniej o Bałtyku po Morze Czarne i Adriatyk. Częściowo pokrywa się to z polskim pomysłem "międzymorza", czyli regionalnego sojuszu wokół osi Bałtyk-Morze Czarne. Choć na pierwszy rzut oka oba projekty są ze sobą zbieżne, nie musi wcale tak być. W chińskiej wizji regionu brak jest miejsca m.in. na Ukrainę, zaś są tam państwa o różnych nastawieniach i aspiracjach jak Serbia, Albania czy Macedonia. Jak mówi Pyffel, to, czy i jak te dwie koncepcje będą do siebie pasować, może zadecydować o losach regionu.
Zainteresowanie współpracą z Chinami rośnie niemal we wszystkich krajach naszej części Europy, choć prowadzi to czasem do rywalizacji państw o względy i inwestycje Pekinu. I choć po czterech latach istnienia "16+1" nie przyniósł spektakularnych, konkretnych efektów, to dla Chin to przede wszystkim inwestycja w przyszłość.
- W Chinach podejście jest długoterminowe i obliczone na długą perspektywę. Cztery lata temu sytuacja geopolityczna była inna i wszyscy myśleli, że "16+1" to jest pomysł z kosmosu. Teraz wszyscy, włącznie z Polską, są entuzjastami tego projektu - mówi ekspert.
Jednak, jak zauważa Radosław Pyffel, oczekiwania obu krajów niekoniecznie są ze sobą zbieżne, a aby rzeczywiście odnieść z niego korzyść, strona Polska ma przed sobą dużą pracę.
- My byśmy chcieli uzyskać inwestycje, ale priorytety chińskie są inne: chcą, abyśmy otworzyli rynek zamówień publicznych, energii i infrastruktury na chińskie firmy. Tym bardziej, że są grupy interesu, które nie chcą do tego dopuścić - mówi WP Pyffel. Wskazuje przy tym, że choć kontakty rządzących z obu krajów są coraz częstsze, nie przekłada się to na konkretne rezultaty. - Zawsze mamy ogromne oczekiwania co do wizyt, liczymy że Bronisław Komorowski, czy Andrzej Duda, czy teraz Xi Jinping za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmieni rzeczywistość albo przywiezie worek pieniędzy. Ale chodzi o to, by wypracować skuteczny model współpracy z Chinami i zaproponować im dobrą ofertę. Aby zapakować te pociągi przyjeżdżające z Chin i by one wracały także pełne. Ale tego nie robią wizyty, lecz czas między wizytami - mówi ekspert. - Do tego jednak potrzeba dużej pracy ekspertów, debaty i analiz. Tak jak wczorajszy sukces z Niemcami nie wziął się znikąd, tylko z długiej pracy wielu ludzi, tak tu mamy do rozegrania
podobny mecz z Chinami, które są czempionem gospodarczym. Nie dyskutujmy już, czy Chiny są naszym przyjacielem, czy nie, tylko zajmijmy się konkretami. Po stronie chińskiej to się cały czas dzieje, ta wiedza jest akumulowana, natomiast w Polsce cały czas tkwimy na poziomie podstaw - dodaje.