Chińska milicja strzela do Tybetańczyków
Kilka osób zginęło w czasie zamieszek w centrum Lhasy, jest też kilkunastu rannych. Według władz Tybetu zajścia w stolicy wyreżyserowała "klika dalajlamy". Miejscowe radio twierdzi, że co najmniej dwóch ludzi zginęło w starciach między Tybetańczykami a chińską milicją. Służba zdrowia nie podała żadnych konkretnych liczb. O dwóch ofiarach śmiertelnych przemocy doniosło także niezależne Radio Free Asia, powołujące się na świadków.
14.03.2008 | aktual.: 14.03.2008 19:21
Zajścia w Lhasie zostały uknute przez "klikę dalajlamy" - oceniły władze Tybetańskiego Regionu Autonomicznego, cytowane w nocy z piątku na sobotę przez chińską agencję Xinhua.
Do wybuchu przemocy doszło w historycznej części Lhasy, zwłaszcza wokół słynnego klasztoru Jokhang (Dżokhang). Klasztor ten, zbudowany w połowie VII wieku, to jedna z największych atrakcji turystycznych Lhasy i jednocześnie jej centrum duchowe.
Według zagranicznych turystów, z którymi rozmawiała agencja AFP, Lhasa otoczona jest przez milicję i wojsko; wojska i milicji pełno jest też w samym mieście. Siły porządkowe zaleciły turystom pozostanie w hotelach, w mieście bary i restauracje są zamknięte.
Manifestacje trwają od poniedziałku nie tylko w Tybecie, lecz także w przyległych prowincjach chińskich, których tereny należały do wschodniej części dawnego Tybetu.
W czwartek Pekin oskarżył dalajlamę o organizowanie manifestacji Tybetańczyków.
W poniedziałek duchowy przywódca Tybetańczyków, ze swojej emigracyjnej siedziby w indyjskiej Dharamsali, bardzo mocno skrytykował chińskie represje w Tybecie w deklaracji z okazji 49. rocznicy swego wygnania i krwawo stłumionego antychińskiego powstania.