Chicago: finał morderstwa w Park Ridge
Ta zbrodnia, mimo że zdarzyła się w 1999, do dziś szokuje polonijną społeczność nie tylko Chicago.
30.07.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Dobrze sytuowane małżeństwo - Ewa i Krzysztof Rojeccy, mieszkające w drogiej dzielnicy Park Ridge, gdzie wychowuje dwójkę synów, z pozoru wygląda na szczęśliwy związek. Ewa ukończyła w Polsce architekturę, lecz w Stanach poświęciła karierę na rzecz wychowywania dzieci. Krzysztof nieźle sobie radzi w handlu nieruchomościami. Prowadzą wspólne życie towarzyskie. Uważani są za zgodna parę. Tym większym szokiem jest wiadomość, że podczas sprzeczki, Krzysztof udusił Ewę, a winą za morderstwo próbował obarczyć tajemniczego włamywacza.
23 stycznia 1999. Sobota. Rojeccy idą na urodziny znajomego. Piją niewiele, zachowują się normalnie. Krzysztof jest nieco przygnębiony. Narzeka na zarobki. Wydatki są duże - sam dom wyceniany jest na ponad pół miliona. Do tego dwójka dzieci. Ewa, nie używająca na co dzień swego pierwszego imienia Marlena, nie pracuje. Zajmuje się domem, chodzi na kurs kreślarski. Chce wrócić do zawodu. Do domu wracają o godz. 2 w nocy. Niedziela. Dziećmi opiekuje się znajoma 17-letnia dziewczyna z sąsiedztwa. Krzysztof odprowadza ja do domu. Co stało się, gdy wrócił? Tego chyba do końca nie poznamy. Prawdopodobnie wtedy doszło do kolejnej kłótni, jakie od pewnego czasu coraz częściej zdarzają się Rojeckim.
Awantura osiąga apogeum, gdy Ewa kapie się, a Krzysztof wchodzi do łazienki. Kobieta zostaje uduszona. Ciało pozostaje w wannie, twarzą do dołu. W niedziele o ósmej rano, Rojecki dzwoni na policje. Informuje o śmierci żony. Detektywom przedstawia swoją wersję. Po imprezie, na której trochę wypił, poszedł od razu spać. W tym czasie Ewa udała do łazienki, wziąć kąpiel. Gdy rano zorientował się, że drzwi łazienki są zamknięte, wyważył je. Z przerażeniem zobaczył zwłoki żony. Ewę pewnie zaatakował włamywacz, który w nocy wdarł się do domu.
Po spisaniu zeznań policja odjeżdża. W poniedziałek, Krzysztof - jak zawsze - odwozi 7-letniego Krzysztofa juniora do szkoły, a 5-letniego Adama do przedszkola. Mimo przerażających przeżyć, jest spokojny. Po południu tego samego dnia zostaje aresztowany. W trakcie sekcji zwłok ustalono bowiem, że Ewa została uduszona, czego nie stwierdzono od razu po zabraniu zwłok.
Jak twierdza detektywi prowadzący śledztwo, w trakcie całonocnego przesłuchania Rojecki wstępnie przyznaje się do winy. Twierdzi, iż stosunki z żoną były tak napięte, że wpadł w szal podczas pozornie niegroźnej, nieco tylko ostrzejszej wymiany zdań. Zaczęło się od... zaparowanego kąpielą lustra. Później miał swe zeznania odwoływać.
Policja była zaskoczona spokojem, z jakim Rojecki przyjmował i relacjonował śmierć żony. Przez pewien czas, Rojecki odpowiada z wolnej stopy, wypuszczony za półmilionową kaucję. Opiekuje się synami, którzy jednak nie mogą zostawać u niego w domu na noc. Chłopcami zajmuje się ostatecznie opiekunka. Dzieci wyjeżdżają w końcu do Polski, gdzie zajmuje się nimi rodzina Krzysztofa. Mimo nalegań sędziego, ojciec nie chce się zgodzić, by chłopcy, mający obywatelstwo amerykańskie, wrócili do Stanów. To również ma wpływ na ostateczne wyrok, wydany 12 lipca 2001: Krzysztof Rojecki zostaje skazany na 30 lat więzienia. Dla skazanego, który ma obecnie 48 lat, taki wyrok jest praktycznie dożywociem.
Czy Ewa musiała zginąć? Znajomi twierdza, że Rojeccy przeżywali poważny kryzys małżeński z powodu krańcowych różnic obyczajowych i trybu życia. Rojecki jest w USA od ponad 30 lat, Ewa miała znacznie krótszy staż amerykański. Poza tym była o 12 lat młodsza od męża. Obwiniała go także o pozamałżeńskie romanse, co - jak się wydaje z rozmów ze znajomymi pary - było dla Krzysztofa krzywdzące.
Znajomi i współpracownicy Rojeckich krańcowo różnią się w opiniach o sprawie. Mężczyźni z reguły solidaryzują się z Krzysztofem. Uważają, iż był dobrym ojcem i mężem, a zbrodniczego czynu dokonał w chwili silnego wzburzenia emocjonalnego. Kobiety biorą stronę Ewy twierdząc, iż zapłaciła życiem za próbę samodzielnego ułożenia sobie życia. Pewnie - jak w wielu innych podobnych sprawach - racja leży pośrodku. (Andrzej Wąsewicz/pr)