Chcieli w internecie zarobić na śmierci Piotra S.? Teraz przepraszają
Antypisowski fanpage "Sokzburaka" kilka dni po śmierci Piotra S. który podpalił się pod Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie w proteście przeciwko partii rządzącej, zaczął sprzedawać przypinki "Znak szarego człowieka". W internecie wybuchła burza, że to zarabianie na śmierci człowieka. - Nie mieliśmy zamiaru robić na tym biznesu – mówi Wirtualnej Polsce Norbert z "Sokuzburaka".
"Zrobiliśmy taki znaczek dla nas, abyśmy nosili go wszędzie tam, gdzie PiS-owcy nie potrafili uszanować pamięci szarego obywatela. Wstawiliśmy go do naszego sklepiku. Każdy z Was może go przypiąć i nosić z dumą" – taki wpis pojawił się na fanpage'u "soku z buraka". Załączono także link do sklepu internetowego, gdzie można kupić dziewięć znaczków za 55 złotych.
Na przypince jest napis: "Szary obywatel: Polacy, obudźcie się! Nie zapomnimy słów Piotra S.". Była ona reklamowana jako znaczek do przypięcia np. do kurtki i tylnej kieszeni spodni. "Sokzburaka" przekonuje, że nie chciał zarobić na śmierci Piotra S. - Od samego początku, kiedy jeszcze media niechętnie mówiły o śmierci Piotra S., umieszczaliśmy na "soku" informacje o tym wydarzeniu, o reakcji ludzi, zachęcaliśmy do komentowania Internautów. Udało nam się zaangażować wiele osób do dyskusji. Kilka tysięcy osób kliknęło nawet nasze wezwanie do zorganizowania marszu pamięci. Postanowiliśmy zrobić coś, co wyjdzie poza sieć. W internecie co chwilę są inne tematy. Za kilka czy kilkanaście dni śmierć Piotra S. będzie przykryta innymi ważniejszymi sprawami. Chcieliśmy, aby coś zostało, coś fizycznego – mówi Norbert z "Sokuzburaka".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
I dodaje, że chciał sprzedawać znaczki bez zarobku, tylko po cenie producenta. - Nie mieliśmy zamiaru robić na tym biznesu. Od lat wspieramy opozycję i wszelkie akcje obywatelskie, i nikomu nie wystawiamy faktur. Jesteśmy ludźmi ideowo zaangażowanymi w prowadzenie "Sokuzburaka". Nigdy nie zarabialiśmy na niczyjej śmierci i nie mieliśmy takiego zamiaru. Oskarżanie nas o to, po tylu latach wspierania wszelkich opozycyjnych wobec władzy działań, jest niesłuszne – mówi Norbert.
Po burzy, jaka wybuchła w internecie, fanpage już wycofał ze sklepu internetowego znaczek z cytatem z Piotra S. - Popełniliśmy nietakt, że nie rozdaliśmy znaczków za darmo, bo każdy koszt, nawet koszt produkcji, może budzić podejrzenia o robienie biznesu. Za ten nietakt przepraszamy – mówi współtwórca "Sokuzburaka".
Kilka tygodni temu na jaw wyszło, kto stoi za pozostającym przez długi czas anonimowym fanepage'em. Jego twórcy przyznali, że są związani z internetowym Wolnym Radiem Opornik. Ma ono siedzibę w Londynie, także tam mieści się redakcja "Sokuzburaka". Oficjalnie do zespołu radia należy Andrzej Szuliński. Rok temu tygodnik "Do Rzeczy" pisał, że za fanepage'em ma stać agencja marketingowa, powiązana z dużą partią opozycyjną. Szuliński zaprzeczył tym doniesieniom.
Piotr S. podpalił się na pl. Defildad, przed Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie 19 października. Na miejsce zostali wezwani strażacy i karetka pogotowia, która przewiozła go do szpitala. Piotr S. zostawił też list, w którym zawarł swój manifest przeciwko obecnej władzy. "PiS ma moją krew na swoich rękach" - napisał 54-latek. Zmarł 29 października w szpitalu.