Chcą wyzwolić całą Rosję. "Istotny wpływ na przebieg działań"
"Wyzwolimy całą Rosję. Od Biełgorodu po Władywostok, żeby w Moskwie zawisła biało-niebieska flaga wolności" - zapowiada bojownik Legionu "Wolność Rosji". - Ich aktywność nie odbywa się w próżni operacyjnej. To specjalny moment, nie dzieje się to przypadkowo - komentuje w rozmowie z WP gen. Mirosław Różański.
Legion "Wolność Rosji" opublikował w czwartek film, w którym informuje, że jego partyzanci znajdują się na granicy rosyjskiej i niebawem mają wejść na jej terytorium. Rosyjski Korpus Ochotniczy, czyli kolejna ochotnicza formacja rosyjska, również ogłosiła, że po raz kolejny walczy na terytorium Rosji w obwodzie biełgorodzkim.
- Wyzwolimy całą Rosję. Od Biełgorodu po Władywostok, żeby w Moskwie zawisła biało-niebieska flaga wolności - podkreślał bojownik "Wolności Rosji" na nagraniu opublikowanym w sieci. Dalej mówił, że "przyjaciele, bojownicy Rosyjskiego Ochotniczego Korpusu, znów walczą na terytorium Federacji Rosyjskiej, już wkrótce zobaczymy się na obrzeżach Szebekino".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przypomnijmy, że grupy te, walczące w wojnie po stronie Ukrainy, przed kilkoma dniami wkroczyły na teren obwodu biełgorodzkiego w Rosji. W czwartek natomiast gubernator rosyjskiego obwodu biełgorodzkiego Wiaczesław Gładkow przekazał, że w rejonie szebekińskim trwa ostrzał i została podjęta decyzja o ewakuacji ludności cywilnej.
Rosyjski Korpus Ochotniczy i Legion "Wolność Rosji" ogłosili, że to kolejny etap operacji wyzwolenia.
"Jestem przekonany, że to dopiero początek"
Ochotnicy twierdzą, że nie mają możliwości zapewnienia ewakuacji ludności cywilnej z przygranicznych regionów, ponieważ armia rosyjska ostrzeliwuje te tereny i utrudnia takie działania. Zapewniono jednak, że Rosyjski Korpus Ochotniczy nie walczy z cywilami.
Jak pisał dziennikarz Wirtualnej Polski Tomasz Molga, mieszkańcy Szebiekina (przed wojną liczyło 43 tys. mieszkańców) zamieszczali w internecie posty, w których domagali się zorganizowania ewakuacji. Słali też gubernatorowi regionu żądania: "Znów są poborowi ze strażą graniczną i oni mają przyjąć bitwę?! Usuń poborowych, trwają już prawdziwe działania wojenne. Żądam ewakuacji przynajmniej dzieci ze strefy walk!" - napisano na platformie społecznościowej VKontakte, oznaczając gubernatora Gładkowa.
Szef ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ołeksij Daniłow, w rozmowie z Radiem Swoboda, powiedział, że "to nie pierwszy przypadek, gdy Rosjanie z bronią w ręku idą bronić swojego kraju". I dalej: "Jestem przekonany, że to jest dopiero początek i że będzie ciąg dalszy".
"Istotny wpływ na przebieg działań"
Gen. broni rez. Mirosław Różański, były Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych, w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że działania Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego i Legionu "Wolność Rosji" mają dwa istotne wymiary.
- Po pierwsze - te siły będą angażowały armię rosyjską. Czy będą do działań skierowani regularni żołnierze, wagnerowcy czy siły policyjne - jest to wtórne. Dojdzie jednak do sytuacji, w której Rosja będzie musiała mieć świadomość, że nie będzie mogła skupić się wyłącznie na prowadzeniu działań na aktualnej linii frontu, lecz będzie zmuszona skupić się na tym, co robią wymienione organizacje - wyjaśnia.
Wojskowy dodaje, że tego typu działania mają istotne znaczenie, bo odbywają się na zapleczu rosyjskim. - Może dojść do sytuacji, że linie zaopatrzenia, składy amunicji czy zaplecze logistyczne będą narażone na działanie tychże organizacji. Być może nie będzie ono bardzo spektakularne, ale będzie mogło mieć istotny wpływ na przebieg działań w kolejnych dniach czy tygodniach. Także w kontekście oczekiwanej kontrofensywy ukraińskiej - podkreśla gen. Różański.
"Aktywność nie odbywa się w próżni operacyjnej"
Drugi wymiar, który - zdaniem wojskowego - ma też istotne znaczenie, to reakcja społeczeństwa. - Jest to bardzo silny sygnał dla Rosjan, którzy na początku wyrażali dość duży entuzjazm dla tzw. specjalnej operacji wojskowej - mówi rozmówca WP.
Jak podkreśla, "Ukraina nie firmuje tych działań". - Jednak, w moim przekonaniu, tego typu aktywność zarówno Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego, jak i Legionu "Wolność Rosji", nie odbywa się w próżni operacyjnej. To specjalny czas i moment, nie dzieje się to przypadkowo. Przygotowuje środowisko prowadzenia wojny do tego, by przeprowadzić przeciwuderzenie, o którym wszyscy mówimy i na które czekamy - zaznacza gen. Różański.
Poszukiwanie chętnych
Ochotnicy Legionu "Wolność Rosji" werbują do swoich szeregów tysiące Rosjan - podaje "The Times", odnosząc się do słów rzecznika legionu ze znakiem wywoławczym "Cezar". Według niego jednostka ma kontynuować naloty na rosyjską granicę, dopóki jej siły nie będą wystarczająco duże, aby zaatakować Moskwę.
- Mamy znaczne możliwości. Mamy moździerze, pojazdy opancerzone, przenośne zestawy rakietowe Stinger, przenośne kompleksy przeciwpancerne i bardzo skuteczne drony rozpoznawcze. Nie jesteśmy przestępcami ani prywatną firmą wojskową. Wszyscy jesteśmy obywatelami Rosji. Niektórzy z nas służyli w ukraińskich siłach zbrojnych - dodał "Cezar". I podkreślił, że obecnie formacja liczy od 500 do 1000 osób.
Przypomnijmy, że 16 marca Sąd Najwyższy Rosji uznał Legion "Wolność Rosji" za organizację terrorystyczną.
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski