Będą żałować wojny? W Rosji wybuchł chaos
Nie słychać syren, ale biją nas od piątku. Ludzie sami opuszczają miasto. Szczerze mówiąc, jesteśmy w szoku - relacjonuje rosyjskim niezależnym mediom mieszkaniec miasta Szebiekino, położonego przy granicy z Ukrainą. Rosjanie pakują manatki i uciekają. Piszą do gubernatora, żądając, aby do ochrony przysłał prawdziwe wojsko, a nie poborowych.
W obwodzie biełgorodzkim (Rosja) przy granicy z Ukrainą ponownie zapanował chaos - wynika z zamieszanych na Telegramie relacji mieszkańców. Przypomnijmy, że niedawno wjechały tam oddziały Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego oraz Legionu "Wolności Rosji". W czwartek gubernator obwodu poinformował, że ze względu na ostrzał przygranicznych terenów oraz miasta Szebiekino organizuje ewakuację mieszkańców. We wpisie na Telegramie dodał, że na temat sytuacji w regionie złożył meldunek Władymirowi Putinowi.
Tymczasem już od kilku dni mieszkańcy Szebiekina (przed wojną liczyło 43 tys. mieszkańców) zamieszczali w internecie posty, w których domagają się zorganizowania ewakuacji. Ślą gubernatorowi regionu żądania: "Znów są poborowi ze strażą graniczną i oni mają przyjąć bitwę?! Usuń poborowych, trwają już prawdziwe działania wojenne. Żądam ewakuacji przynajmniej dzieci ze strefy walk!" - napisano na platformie społecznościowej VKontakte, oznaczając gubernatora Wiaczesława Gładkowa.
"Jesteśmy teraz pod ostrzałem. Nie słychać syren, ale biją nas od piątku. Ludzie sami opuszczają miasto. Szczerze mówiąc, jesteśmy w szoku - powiedział rosyjskiemu serwisowi "Możemy Wyjaśnić" mieszkaniec Szebiekino, który poprosił o zachowanie anonimowości. "Miasto jest pełne! Nie ma autobusów. Zabrali dzieci". "Drony poleciały do Moskwy, szum w całym kraju, a my codziennie mamy prze...ne i nikogo nie obchodzi" - skarżą się inni mieszkańcy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Piotr Naimski uderza w Waldemara Pawlaka. "Sam uczestniczył w negocjacjach z Rosją"
Co chce osiągnąć Ukraina? "Rosjanin ma poczuć wojnę"
- Możemy przyjąć, że strona ukraińska ponownie chce wywołać jak największy chaos w regionach przygranicznych. Podobnie jak w przypadku ataku dronów na Moskwę i wejścia grup dywersyjnych do obwodu biełgorodzkiego, ma to pokazać zwykłym Rosjanom, że struktury ich państwa nie działają. Lokalne rosyjskie władze nie potrafią sprostać zadaniu ochrony ludności - komentuje w rozmowie z WP dr hab. Krzysztof Żęgota z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, który zajmuje się polityką bezpieczeństwa Rosji. - Zwykły Rosjanin ma poczuć wojnę. Jej strach, zapach i smak. Do tego dąży Ukraina - dodaje.
Zdaniem rozmówcy, wśród celów militarnych takich działań Ukrainy może być ściągnięcie w rejon Biełgorodu większych sił rosyjskich wojsk. Wówczas osłabiłoby to rosyjską obronę na innych odcinkach frontu. Przypomnijmy, że analitycy wojskowi od tygodni wypatrują rozpoczęcia ukraińskiej ofensywy.
- Sądzę, że tylko część Rosjan na widok tego chaosu nieco otrzeźwieje i będzie żałować wojny. W społeczeństwie kontrolowanym przez propagandowe przekazy pojawi się uczucie zjednoczenia przeciwko wrogowi, który rzekomo atakuje ich kraj i prowadzi działania terrorystyczne - mówi dalej dr hab. Krzysztof Żęgota.
Rosjanie uciekają. Jak najdalej, nawet 800 km w Rosję
W czwartek rano cześć mieszkańców Szebiekina wsiadło do autobusów ewakuacyjnych. Po dotarciu na miejsce ustawiali się w kolejkach do urzędników, którzy kierowali ich do tymczasowych miejsc zakwaterowania. Dla niektórych to już drugi etap ucieczki. Mieszkańcy nadgranicznej wsi Sereda, których rok temu ewakuowano do ośrodka wypoczynkowego, znowu znaleźli się pod ostrzałem. Zginął stróż ośrodka a cztery osoby z zostały ranne (dane gubernatora).
Gubernator ogłosił, że 200 rodzin - matek i babć z małymi dziećmi - wyjedzie do Penzy. To 800 km na wschód od granicy Ukrainą. W sobotę kolejne 600 osób wyjedzie do Kaługi, czyli ponad 500 km w stronę Moskwy od rodzinnego miasta.
"W rejonie szebiekińskim trwa ostrzał Sił Zbrojnych Ukrainy. Osiem osób zostało rannych. Nie było wroga na terytorium obwodu biełgorodzkiego i nie ma. Na miejscu są siły zbrojne, straż graniczna, Federalna Służba Bezpieczeństwa, Gwardia Narodowa. Mamy masowy ostrzał" - relacjonował w czwartek rano gubernator Gładkow.
"Oczywiście życie ludności cywilnej jest zagrożone. Przede wszystkim w Szebiekinie i okolicznych wsiach. Administracja dzielnic i miast zajmuje się obecnie ewakuacją ludzi. Oczywiście nie da się tego zrobić pod ostrzałem. Musimy poczekać na koniec eksplozji, koniec ryzyka odniesienia obrażeń lub śmierci od pocisków Sił Zbrojnych Ukrainy. Nie publikujemy miejsc zgromadzeń, ponieważ mogą one być celem dla tych ludzi, którzy teraz strzelają" - ogłosił gubernator.
O skali wyjazdów Rosjan mówi inny oficjalny komunikat, według którego główne centrum, które kieruje ruchem ewakuowanych, jest już zapełnione. Służby radzą, aby tymczasowo wyjeżdżać do rodzin.
Tomasz Molga , dziennikarz Wirtualnej Polski
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski