Trwa ładowanie...
30-03-2010 13:00

Chcą wyrzucić Amerykanów ze swojej ojczyzny

Wszystkie ugrupowania rebelianckie w Afganistanie mają jeden cel: pozbyć się Amerykanów z rodzinnej ziemi. W zjednoczeniu przeszkadzają im jednak sprzeczne interesy oraz podziały etniczne. Jakub Gajda, orientalista i ekspert ds. Środkowego Wschodu, w artykule dla Wirtualnej Polski opisuje skomplikowaną rzeczywistość afgańskiej wojny.

Chcą wyrzucić Amerykanów ze swojej ojczyznyŹródło: AFP, fot: Mauricio Lima
d3lvpyd
d3lvpyd

W poniedziałek Hamid Karzaj spotkał się z delegacją Hezb-e-Islami Gulbuddina Hekmatiara. Partia Islamska jest drugą największą organizacją rebeliancką, walczącą z wojskami rządowymi i NATO w Afganistanie.

Karzaj często podkreśla swą gotowość do rozmów i pojednania z rebeliantami, tamci jednak stawiają warunki, które w obecnej sytuacji będą niemożliwe do spełnienia. Konkretne efekty poniedziałkowego spotkania z pewnością nie przyjdą szybko i nie wiadomo, czy w ogóle jakiekolwiek porozumienie zostanie zawarte. Interesujące jest jednak to, że ludzie Gulbuddina Hekmatiara chcą rozmawiać z rządem właśnie teraz.

Nie tylko talibowie

Konflikt afgański rozgrywa się pomiędzy wieloma stronami. Z jednej strony barykady sytuacja jest klarowna - mamy wspierany przez NATO rząd. Po drugiej stronie jest jednak nie jedna, lecz wiele organizacji rebelianckich. Tymczasem, popularny i nadużywany termin "talibowie" trafnie stosowany, odnosi się do zaledwie jednej z nich. Prawdziwi talibowie nazywają siebie "władzami Islamskiego Emiratu Afganistanu".

Obecnie dowództwo tej działającej na terenie niemal całego kraju organizacji, przebywa w Pakistanie i w zachodniej prasie znane jest jako Szura z Kwety (mułła Mohammad Omar i jego najbardziej zaufani ludzie prawdopodobnie do niedawna przebywali w stolicy pakistańskiego Beludżystanu). Islamski Emirat Afganistanu - jak powinno się poprawnie mówić, gdyby się talibów szanowało, to największa z afgańskich organizacji rebelianckich.

d3lvpyd

Za drugą pod względem siły uważa się, będącą właśnie stroną w rozmowach z prezydentem, Hezb-e-Islami Hekmatiara. Działania Partii Islamskiej ograniczone są jednak do kilku prowincji na północy i wschodzie Afganistanu. Ostatnią z organizacji, uznawanych za liczące się, jest "Siatka Haqqaniego", której szefostwo przebywa najprawdopodobniej w mieście Miram Szah w północnym Waziristanie. Co istotne, organizacja ta jest aktywna również w "polskiej" prowincji Ghazni. Mówi się, że "zasługą" Haqqanich jest wprowadzenie do Afganistanu nowej metody walki - zamachów samobójczych.

Wyrzucić Amerykanów, obalić rząd

O powiązaniach i zależnościach między wymienionymi organizacjami mówi się sporo, lecz do końca nie pozostają one znane. Afgańska rzeczywistość nie zna trwałych sojuszy. Główny cel wszystkich rebeliantów jest natomiast spójny - pozbycie się z Afganistanu zagranicznych (tudzież amerykańskich) wojsk i obalenie, ich zdaniem, marionetkowego i nielegalnego rządu. Co jednak stałoby się w momencie osiągnięcia przez rebeliantów tego celu? Prawdopodobnie pokój nie zapanowałby na długo.

Są przesłanki, by twierdzić, że dowódcy poszczególnych frakcji mają, oprócz wspólnych założeń, istotny konflikt interesów, o którym więcej poniżej. Jest jeszcze inny problem. Budowany od 2001 roku Afganistan - oparty na działaniach i doborze władz według klucza etnicznego - mógłby ciężko przyjąć powrót całkowitej dominacji Pasztunów. Bardzo prawdopodobne jest, że do tego właśnie by doszło.

Wszystkie wymienione ruchy rebelianckie wywodzą się bowiem ze środowisk pasztuńskich. W obliczu ich zwycięstwa, bądź też owocnych rozmów pokojowych z Karzajem, ponowna pasztunizacja afgańskiej polityki wydaje się być nieuchronna.

d3lvpyd

Mówi się, że pasztuński nacjonalizm cechuje Hekmatiara. Dżalaluddin Haqqani dał się poznać w drugiej połowie lat 90' jako "kat afgańskich Tadżyków", a to, jak brutalnie talibowie traktowali Hazarów jest do dziś ważnym tematem wielu artykułów, książek i filmów o Afganistanie. Mułła Omar, Hekmatiar i Haqqani to trio, które niejednemu Hazarze i Tadżykowi śni się w najczarniejszych koszmarach.

Gdyby rzeczywiście były jakieś konkretne przesłanki, że wymienieni mogą wrócić do władzy, w niektórych rejonach Afganistanu mogłoby zrobić się naprawdę gorąco. Choć coraz głośniej mówi się, że rozmowy są dla Afganistanu jedynym wyjściem z obecnej sytuacji, nie każdy w Afganistanie jest entuzjastą takiego rozwiązania. Oddając jednak pokłon dziejom, faktem jest, iż Afganistan zawsze był krajem zdominowanym przez Pasztunów. Niektórzy twierdzą, że jeśli ma być pokój, tylko taki może ten kraj być. Cóż, historia jest - jak mawiali starożytni - magistra vitae est.

Gdzie dwóch się bije, tam rząd korzysta

Zastanawiające jest dlaczego bojownicy Hezb-e-Islami pojawiają się w Kabulu z ofertą właśnie teraz. Oficjalnie, w swoim programie, który w poniedziałek zaprezentowali Karzajowi, mówią o chęci pojednania ze względu na ochronę państwa "od dalszego popadania w katastroficzne warunki". Niemniej wyciągnięta ręka Hekmatiara i wysłana delegacja mogą wynikać również z innych przyczyn. Polityka dotyczy bowiem również wzajemnych relacji między rebeliantami. Warto zatem zwrócić uwagę na nienagłaśniane przez zachodnie media wydarzenia.

d3lvpyd

Na początku marca w prowincji Baghlan doszło do walk między rebeliantami, których efekt był bardzo korzystny dla... sił rządowych. Według informacji zebranych przez afgańskich dziennikarzy (z agencji AVA i Bakhtar), uzbrojeni talibowie przybyli do kilku wiosek aby odebrać podatki (co zwyczajnie, jako Islamski Emirat Afganistanu, praktykują na kontrolowanych przez siebie terenach). Przy okazji postanowili jednak rozbroić znajdujących się w regionie bojowników Hezb-e-Islami. Doszło wymiany ognia między wojskami obu ugrupowań. W walkach zginęło około sześćdziesiąt osób, niestety dużą liczbę stanowiły ofiary cywilne. Mohammad Amin Mangal, dowódca sił bezpieczeństwa prowincji Baghlan powiedział dziennikarzom, że po tych wydarzeniach pięciu lokalnych dowódców Hezb-e-Islami postanowiło złożyć broń i wraz ze swymi ludźmi przystąpić do rządowego programu pojednania narodowego.

I tak dowódcy wraz z siedemdziesięcioma bojownikami przeszli na stronę rządu. Udział wojsk afgańskich i NATO w tych wydarzeniach był całkowicie bierny. Siły rządowe ograniczyły się jedynie do otoczenia terenu, na którym walczyli rebelianci. Niedobitki same wpadły w ich ręce. Zasada stara jak świat - gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta.

Opisane wydarzenia sprzed kilkunastu dni dobitnie świadczą o konflikcie między rebeliantami, którzy do niedawna uznawani byli za lojalnych wobec siebie sojuszników. Być może wydarzenia takie wpłynęły również na decyzję dowództwa Hezb-e-Islami o podjęciu rozmów z Karzajem.

d3lvpyd

Jeśli nawet Partii Islamskiej jest dziś bliżej do Karzaja i rządu, niż do talibów, nie znaczy to jednak, że porozumienie będzie możliwe do osiągnięcia. Jednym z warunków 15-punktowego projektu przedstawionego Karzajowi przez delegację jest rozpoczęcie wycofywania zagranicznych wojsk z Afganistanu już od lipca 2010. Amerykańska strategia zakłada początek wycofywania się na połowę 2011 roku i wysoce wątpliwym jest, czy Amerykanie byliby skłonni, dla dobra porozumienia Karzaja z Hekmatiarem, swoją strategię zmieniać. W każdym razie Hekmatiar nie będzie mógł sobie teraz zarzucić, że pozostał obojętny na apele Karzaja pojednanie.

Hekmatiar, znany jest dziś na Zachodzie wyłącznie jako zbrodniarz (oskarżany o śmierć ponad 25 tys. cywilów) i człowiek, który zniszczył Kabul. Tymczasem warto zapamiętać, że w Afganistanie był uznawany za jednego z najinteligentniejszych i najbardziej elokwentnych afgańskich polityków.

Członkowie jego ugrupowania, do momentu jego zdelegalizowania, w większości, wywodzili się z afgańskich środowisk inteligenckich. Hekmatiar znany jest również z tego, że od zawsze walczy i pracuje tylko dla siebie i przed nikim nie chyli czoła.

d3lvpyd

Według analityków, jest człowiekiem w pełni zdeterminowanym, aby znaleźć się na szczycie i dąży do tego wszelkimi środkami, nie oglądając się przy tym na wolę i sugestie swoich sojuszników, a nawet sponsorów. Warto przy okazji wspomnieć, że Partia Islamska otrzymywała aż 70% środków, którymi cały świat zachodni wspomagał afgańskich mudżahedinów w walce ze Związkiem Radzieckim w latach osiemdziesiątych.

Co z Islamskim Emiratem Afganistanu?

Według niektórych źródeł nieoficjalne rozmowy afgańskiego rządu z talibami miały miejsce i były w znacznie bardziej zaawansowanym stadium. Zostały one jednak zamrożone wraz z wiadomością o schwytaniu mułły Baradara w pakistańskim Karaczi. Baradar był numerem dwa we władzach Islamskiego Emiratu Afganistanu i prawą ręką mułły Omara. Aresztowania dokonał podobno pakistański wywiad (ISI) we współpracy z Amerykanami, choć kierownictwo ISI oficjalnie nie pochwaliło się tym dokonaniem.

Również przedstawiciele afgańskiego rządu unikali szerszych wypowiedzi dotyczących tego zdarzenia. Jednak w zeszłym tygodniu rzecznik prezydenta przyznał krótko, acz dosadnie, że aresztowanie miało zły wpływ na wysiłki mające na celu doprowadzenie do pokoju z talibami. Nawet były wysłannik ONZ do Afganistanu, Kai Eide potwierdził, że to aresztowanie zniszczyło tajny kanał komunikacji z dowództwem talibów. Nie jest więc wykluczone, że ktoś z premedytacją stara się nie dopuścić do pokojowych rozmów. Tymczasem z Pakistanu docierają wiadomości, że mułła Omar wyznaczył na miejsce schwytanego Baradara dwóch następców. O rozmowach z rządem jest cicho.

d3lvpyd

Czy dojdzie do owocnych rozmów ugrupowań rebelianckich z rządem i czy przyniosą one efekt w postaci pokoju? Wobec sprzeczności interesów afgańskich graczy, szanse są na to niewielkie. Termin "gracze" w tym wypadku, nie oznacza jedynie rządu i rebeliantów. Graczem jest również Ameryka i Zachód, na pewno również Pakistan, a być może i inne zaangażowane w regionie państwa. Graczem w pewnym sensie, mogą okazać się też afgańskie grupy etniczne - Tadżycy i Hazarowie, którzy wyrobiły sobie na afgańskiej scenie politycznej mocniejszą niż kiedykolwiek pozycję i obawiają się ponownej pasztunizacji władzy.

Sami rebelianci są wewnętrznie podzieleni i mają bardzo jasne, aczkolwiek raczej nierealne żądania wobec rządu. Dowódcy grup to ludzie charyzmatyczni. Posiadają różne programy, a każdy z nich chciałby mieć w nowym Afganistanie pełnię władzy. Prawdziwe pasztuńskie lwy nigdy nie służą nikomu, z wyjątkiem siebie samych. I nie chodzi o to, by zachwycać się odwagą niepokornych Pasztunów, albo nienawidzić ich za upartość, brutalne metody walki i trudne charaktery.

Pozostaje pytanie, czy wobec pojednania z rebeliantami Zachód osiągnie w Afganistanie swój cel? Paradoksalnie, dla Ameryki i Zachodu najlepiej byłoby, gdyby tak jak w prowincji Baghlan, rebelianci zaczęli bić się między sobą. Niemniej nie można liczyć na to, że są oni na tyle naiwni, by rzeczywiście to zrobić.

Jakub Gustaw Gajda dla Wirtualnej Polski

Jakub Gustaw Gajda – orientalista, dziennikarz i publicysta, niezależny ekspert ds. Iranu i Afganistanu, współautor największego w Polsce serwisu informacyjnego o tematyce afgańskiej - Afganistan.waw.pl, właściciel firmy Orient Ekspert.

d3lvpyd
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3lvpyd
Więcej tematów